Aktualności: Już wkrótce, ósmego kwietnia, wybory do Triumwiratu TPZN!

  • 29 Marca 2024, 09:55:00

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji

Autor Wątek: "Choroby" monet  (Przeczytany 55042 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Orpio

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 1 359
"Choroby" monet
« dnia: 01 Listopada 2009, 16:15:28 »
Jakiś czas temu w innym wątku poruszliśmy sprawę "chorób" monet. Zgodnie z obietnicą pokazuje gościa do natychmiastowego leczenia :(

Jak usunąć tą zieloną cholerę (zapewne gryszpan)? Czy robi się to mechanicznie - normalnie igłą?

« Ostatnia zmiana: 09 Stycznia 2017, 12:20:38 wysłana przez TomekP »
Orpio
były Sekretarz IV Triumwiratu TPZN
TPZN nr 029

Sol Invictus

  • Stały bywalec
  • ***
  • Wiadomości: 314
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #1 dnia: 01 Listopada 2009, 18:16:13 »
Igłą zmasakrujesz monetę.
Znanych jest przynajmniej kilka metod usuwania owych zielonych kryształków. Najczęściej opisywaną i spotykaną na róźnistych stronach sklepów internetowych handlujących „nómiznatycznym” czym popadnie jest zwyczajne opalenie monety palikiem gazowym. Pomimo, że w tym szaleństwie jest metoda, to nie polecam: de facto nie ma się kontroli nad temperatura, długością ogrzewania i dopływem tlenu. Jak napisałem w tym szaleństwie jest metoda, ponieważ pod wpływem wysokiej temperatury węglany rozkładają się na dwutlenek węgla i tlenek miedzi.
Jak wieść gminna niesie, metoda, którą przedstawię, pochodzi z za wschodniej granicy. Podobnież najlepiej jest zastosować nierafinowany olej słonecznikowy (tylko wytłocozny, nieoczyszczany). Ja go nigdy nie zastosowałem, bo nie udało mi się nabyć (choć ostatnio widziałem w sklepie z jadłem ekologicznym). Podobnież ten olej ma w sobie coś takiego, że bezboleśnie rozpuszcza zielone węglany. Wystarczy do niego włożyć blaszkę i czekać, jednak proces ten jest jednak bardzo czasochłonny, trwa nawet kilka miesięcy, ale pozwala uzyskać brązowa, połyskowa patynę bez narośli bez ryzyka.
Ja natomiast kilkakrotnie zastosowałem metodę zmodyfikowaną, szybszą, z użyciem zwykłego oleju słonecznikowego (domniemywam, że nierafinowany był by lepszy ;-)). Bierze się rondelek, nalewa się trochę oleju (cała moneta musi być przykryta, ale ja sugeruję wlać więcej, szczególnie jeśli robić to na kuchence – większa bezwładność cieplna pozwoli lepiej kontrolować temperaturę) i następnie podgrzewa powoli całość (najlepiej jak żony nie ma  domu). Temperatura powinna być nie za wysoka, aby nie przegrzać metalu i szlachetnej patyny! To bardzo ważne, bo łatwo w ten sposób zniszczyć monetę. Sugeruję podgrzanie do temperatury w której nasza zieleń zaczyna puszczać bąble gazu (ale nie wrze!!!!!) i nie zwiększać już tej temperatury. W efekcie rozkładają się węglany miedzi, dwutlenek węgla ulatnia się, a na powierzchni blaszki zostaje czarna pasta (tlenki miedzi). Potem należy wyjąć monetkę (można schłodzić z olejem), po ochłodzeniu umyć wodą z mydłem albo delikatnym płynem do mycia naczyń, aby pozbyć się oleju i następnie usunąć tlenki miedzi np. zapałką. Całość zabawy trwa zwykle 30-60 min (jak bąbelki przestają lecieć (CO2), to już nic działo się nie będzie). Dobrze jest posiadać do tego celu stanowisko np. słoik porządną grzałką i termostat – wtedy to samograj. Ja nie mam i w efekcie kiedyś przegrzałem swoje blaszki przez nadmierną pewność siebie – odszedłem od rondla pogrzebać w necie, a gaz był za duży... Jak robić ostrożnie, efekty są fajne. Pniżej fotka z mojej pierwszej próby z przed kilku lat. "Pasta" częściowo usunięta, monetka wymagała jeszcze kolejnego podejścia. . Przepraszam za słabą fotkę, ale takie wtedy robiłem, a blaszki już nie mam.
Istnieje jeszcze metoda chemiczna, mogę ją opisać, ale sam jej nigdy nie stosowałem.

Acha - grynszpan to jeszcze nie choroba - znacznie gorsze skutki daje tzw. korozja aktywna, zwana chorobą brązów. Seledynowa, szybko rozwijająca się, zwykle z wieloma ogniskami może nawet kompletnie zniszczyć monetę.
\"Białe woły pozdrawiają cesarza Marka: jeśli znów zwyciężysz, my jesteśmy zgubione\"

okejos

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 3 410
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #2 dnia: 01 Listopada 2009, 20:04:33 »
ja stosowałęm palniczek, dawał dobre rezultaty, ale radze wstepnie pocwiczyc na jakiś blaszkach do stracenia, bo zdarzyc sie moze ze nagle (jak przegrzejemy to:) A zrobi się moneta teczowa. B wytopimy sobie cynę w postaci pięknych kulek)
Tempora mutantur, et nos mutamur cum illis

Orpio

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 1 359
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #3 dnia: 01 Listopada 2009, 20:39:35 »
Dzięki za przepis. Jednak jeszcze jedna mała kwestia: Trzeba pamiętać, że gryszpan jest trujący. Czy jego opary nie są także trujące?
Orpio
były Sekretarz IV Triumwiratu TPZN
TPZN nr 029

Sol Invictus

  • Stały bywalec
  • ***
  • Wiadomości: 314
Spokojnie
« Odpowiedź #4 dnia: 01 Listopada 2009, 23:24:17 »
Ja przeżyłem już kilkukrotnie, włosy mi nie wyszły, ale część zębów wypadła ;-). Podobno samo podgrzewanie oleju słonecznikowego nie jest zdrowe, ale z drugiej strony kwas foliowy we frytkach...
A tak na poważnie. To prawda  - sam grynszpan (niem. Grunspan = zieleń hiszpańska) jest toksyczny. Ale z rozkładu powstają na pewno tlenki miedzi, pary kwasu octowego zwane przez alchemików duchem grynszpanu, CO2. Dokładnie nie wiem, czy coś jeszcze, ale jeśli tak – to śladowe ilości. Tlenki Cu zostają na monecie do usunięcia mechanicznego. Nawet jeśli założymy, że tych związków jest więcej i powstają też jakieś toksyczne, to przy ilości grynszpanu jaka jest nawet na kilku monetach, to nawet gdyby powstawał tylko iperyt :-), w małej kuchni, przy zamkniętym szczelnie oknie i braku wentylacji to i tak powinien Pan przeżyć przynajmniej na tyle długo, aby pożegnać się z rodziną :-). Więc proszę się nie martwić. Jedyna niedogodność, to zapach podgrzewanego oleju (ja osobiście nie lubię) i ew. zniszczony garnek jak Pan przegrzeje monetę. Zresztą jeśli ma Pan zwykłą kuchenkę gazową, to przy spalaniu gazu powstaje CO (tlenek węgla II), który jest przecież wysoce toksyczny. Więc z monetką śmiało może Pan próbować, bez uszczerbku na zdrowiu. Krótko mówiąc wg. mojej wiedzy, nie jest to bardziej niebezpieczne niż nasze naturalne wyziewy z obu końców ciała. :-)
\"Białe woły pozdrawiają cesarza Marka: jeśli znów zwyciężysz, my jesteśmy zgubione\"

Sol Invictus

  • Stały bywalec
  • ***
  • Wiadomości: 314
O kurcze - podsunął mi Pan pewną myśl!!!
« Odpowiedź #5 dnia: 02 Listopada 2009, 00:31:43 »
Przecież owa zieleń hiszpańska, grynszpan, czy też inaczej zieleń van Eycka, to znany już od starożytności pigment w malarstwie! Otrzymywano go dawien dawna poprzez oddziaływanie octem lub skwaśniałymi wytłoczynami winogron na miedzianą powierzchnię. Pigment ten szczególnie chętnie stosowano w średniowieczu i malarstwie tablicowym oraz do malowania ikon. Z opowieści wiem, jak ciężko było za czasów komuny nabyć wszelkiego rodzaju amatorom reglamentowane i przeznaczone dla „zawodowców” artykuły malarskie takie jak porządna terpentyna, werniks etc. Z drugiej strony w Rosji dajmy na to malowanie ikon jeszcze niedawno nie było czymś wyjątkowym. Zatem sposób wykonywania farb musiał być znany, a tym i używanie modnego w malarstwie tablicowym grynszpanu jako pigmentu, bo  zapewne tak niszowe farby, jak zieleń hiszpańska były wykonywane przez samych artystów. Farbę wykonuje się rozcierając w porcelanowym moździerzu sproszkowany pigment z... olejem lnianym. Celem jest uzyskanie jednorodnej zawiesiny w postaci pasty. Chaaaa... ale jeśli w ZSRR były podobne zasady jak u nas, to jak tu kupić olej lniany będąc zwykłym kolekcjonerem monet, a nie artystą? Być może więc zwykłego, taniego oleju słonecznikowego do celów spożywczych zaczęto używać zamiast porządnego, droższego  oleju lnianego, przeznaczonego dla twórców, nie zaś do konsumpcji? Być może więc, to właśnie lniany olej jest tym właściwym, który ułatwia usunięcie grynszpanu, np. przez samo moczenie? Muszę tego spróbować!!!
\"Białe woły pozdrawiają cesarza Marka: jeśli znów zwyciężysz, my jesteśmy zgubione\"

Sol Invictus

  • Stały bywalec
  • ***
  • Wiadomości: 314
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #6 dnia: 02 Listopada 2009, 22:26:33 »
Mam nadzieję Panie Lechu, że to nie takie lekkie wotum nieufności, co do tej techniki, z zakamuflowanym żartem? :-)
Oleju lnianego u mnie dostatek, choć raczej jest rafinowany – zawsze kupowałem porządny olej, jak i dobre werniksy, więc jest jeszcze zapasik jako, że od roku za pędzle nie złapałem, oszczędzając ludzkości wątpliwej radości z kontemplacji mojej „sztuki”. :-)
Muszę jednak zrobić ew. porządne koromysło z termostatem, za co złapię się wkrótce. Ale najpierw spróbuje bez podgrzewania w tym lnianym (a może równolegle?).
Eksperymenty oczywiście przeprowadzę (nie był bym sobą), tym nie mniej póki co na swoich blaszkach – bo nie chcę być znany na forum jako „ten, który zniszczył nam wszystkim monety”. No i jak mi się uda, to na pewno piszę tutaj.
Osobiście verdigris uważam za mało atrakcyjny pigment, sam zresztą farb nie mieszam i nie mieszałem nigdy. Zresztą gryszpan chemicznie, a grynszpan na monecie to na zdrowy rozsądek nie może być dokładnie to samo – świadczy o tym na ogół już sama barwa. Muszą tam być i inne składniki poza hydroksyoctanem miedzi, choćby takie jak węglany (w tym dihydroksowęglan miedzi(II) będący składnikiem patyny szlachetnej). A pigment powinien być jak najczystszy :-). Barwnik otrzymywano przecież poprzez celowe działanie, a monetki korodują w środowisku bardziej złożonym.
\"Białe woły pozdrawiają cesarza Marka: jeśli znów zwyciężysz, my jesteśmy zgubione\"

Orpio

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 1 359
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #7 dnia: 02 Listopada 2009, 22:49:08 »
Choć dyskusja przesuneła się  w obszary malarstwa, to dzięki za sposób na pozbycie się "zielonki". Mam jeszcze w u siebie niestety kilka monet, które trawi inna choroba. :(

Już kiedyś wspominłem o tym na Forum. Kupione są od jednego sprzedawcy, który robi "profesjonalne czyszczenie". Monety po jakimś czasie pokrywają się białym nalotem. Jak znajdę chwilę, zrobie zdjęcia "pacjentów".
Orpio
były Sekretarz IV Triumwiratu TPZN
TPZN nr 029

okejos

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 3 410
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #8 dnia: 02 Listopada 2009, 23:13:18 »
mieszanina kwasu bursztynowego z kitem pszczelim pięknie konserwuje monety
Tempora mutantur, et nos mutamur cum illis

Sol Invictus

  • Stały bywalec
  • ***
  • Wiadomości: 314
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #9 dnia: 02 Listopada 2009, 23:20:50 »
P.S. Oczywiście Panie Lechu półtrupki do eksperymentów chętnie przjmę, ale bez zobowiązań ;-)
\"Białe woły pozdrawiają cesarza Marka: jeśli znów zwyciężysz, my jesteśmy zgubione\"

Tomanek

  • Gaduła
  • ****
  • Wiadomości: 4 152
  • Quaerenda pecunia primum est, virtus post nummos.
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #10 dnia: 03 Listopada 2009, 09:26:51 »
Cytuj
od jednego sprzedawcy, który robi "profesjonalne czyszczenie". Monety po jakimś czasie pokrywają się białym nalotem.

Przyznam się, że ta forma profesjonalizmu i u mnie odbija się czkawką...

Może zrobimy jakiś poglądowy "katalog" z różnymi naleciałościami
i wspólnie będziemy radzić, co z tym począć...

nabializm

  • TPZN 005
  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 2 720
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #11 dnia: 03 Listopada 2009, 09:33:52 »
Cytuj
Może zrobimy jakiś poglądowy "katalog" z różnymi naleciałościami
i wspólnie będziemy radzić, co z tym począć...

Jestem za :)
Prezes TPZN 005 w stanie spoczynku
- Maciej Nabiałek

ghorbique_leon

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 19
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #12 dnia: 03 Listopada 2009, 20:37:56 »
Ha, to i ja się dołożę z opisem dolegliwości: co zrobić z "różowym" które wyszło na brązie po potraktowaniu gorącym kwaskiem cytrynowym? Różowe wyszło ale za to grynszpan się był pięknie zmył. W sumie wyszło na zero... ;)

ghorbique_leon

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 19
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #13 dnia: 06 Listopada 2009, 18:33:12 »
Pytałem znajomego, który doktoryzował się z korozji metali, jak usunąć to "różowe" po kwasku i niestety nie dał mi żadnej odpowiedzi, albo ciągle nad tym myśli albo zwyczajnie zapomniał. W związku z tym potraktowałem blaszkę krótką elektrolizą i pomogło.
Nie ma to jak zdobywanie doświadczeń na polu walki :)
Do walki z grynszpanem kupiłem już butlę oleju lnianego, a kwasek cytrynowy od tej pory będzie mi służył jedynie do odkamieniania czajnika.
Pozdrawiam. :)

Orpio

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 1 359
Odp: "Choroby" monet
« Odpowiedź #14 dnia: 07 Listopada 2009, 22:22:06 »
Cytat: Tomanek
Cytuj
Przyznam się, że ta forma profesjonalizmu i u mnie odbija się czkawką...

Czy może Pan, Panie Tomku kontaktował się z Wielkim Czyścicielem? Ja próbowałem, lecz zostałem zignorowany... :(

Poniżej, najprawdopodobnie efekty "profesjonalizmu". Po upływie 3-4 tygodni od zakupu pojawił się biały nalot. Potraktowałem monetę moczeniem w oliwie z oliwek, następnie umyłem w detergencie (dpoiero wtedy nalot zniknął) i delikatnie nasmarowałem wazeliną. Niestety, pomaga to na 2-3 miesiące, poczym nalot pojawia się znowu.   :o
Orpio
były Sekretarz IV Triumwiratu TPZN
TPZN nr 029

 

R E K L A M A
aukcja monet