Skoro klepie się nawet lewe GNy i PRL, to i Keiserreich.
Jestem za kopiami pod warunkiem że są odpowiednio oznaczone.
Sam przywożę turystyczny badziew z podróży celem "utrwalenia wspomnień".
Za masowa chińszczyzną wszystkiego co popadnie, mogącą potencjalnego (choćby początkującego) nabywcę wprowadzić w błąd, oczywiście nie jestem.