...
Zdziwicie się, ale najbardziej pracochłonny jest doskonały projekt w komputerze (nie skanuje się oryginalnej monety). Resztę wykonuje współczesna technika, wiązka lasera o rozdzielczości mikroskopowej, która w ciągu ok. 12 godz. wypali w metalu idealny relief. Potem wystarczy osadzić w tłoku i puknąć jedną sztukę., byleby nie na krążku innej monety. Mechanicznie walcuje się też blachę, potem wycina się krążki.
...
Wykonanie modelu cyfrowego monety, to nie jest zdaje się najbardziej pracochłonny etap. Czasochłonny? Raczej tak. Owszem można studiować monety oryginalne (o ile ma się do nich dostęp i pewność co do ich oryginalności) w tym na podstawie nawet materiałów z Internetu nie tylko graficznych, ale i opisów, ale praca przy komputerze to czysta robota i każdy błąd można skorygować w zasadzie w ułamku sekundy. Zawsze można pokusić się o wytworzenie monety fantazyjnej, zwłaszcza kiedy o oryginale tylko występuje wzmianka opisowa i to lakoniczna, najlepiej z przed kilkuset lat.
Wg mnie trudniejsze jest już samo wykonanie materiału (odpowiedni stop – łącznie z odpowiednimi domieszkami jako zanieczyszczenia z epoki np. rtęć, jego jednorodność, parametry krążka - kształt, waga, wymiary) oraz sam proces tłoczenia (siła nacisku, jego równomierność, kąt natarcia). Im wcześniejsze monety tym proces jest w brew pozorom trudniejszy z uwagi na ich w zasadzie niepowtarzalność. Samo wycieranie się i zapychanie stempla też warto odwzorować. Te procesy można modelować na etapie projektu stempla, ale będą karykaturalne, ponieważ każde naprężenie, czy cykl pracy w zasadzie losowo zniekształca i brudzi stempel, a nie wg jednego algorytmu. Trzeba zatem wprowadzić przypadki szczególne, np. pęknięty krążek, pęknięty stempel i jego postępujące i trudne do przewidzenia degradowanie – wycieranie, wykruszenia, zapychanie, czyli że moneta nie jest z pierwszych stu uderzeń stempla. A trzeba pamiętać o różnicach bicia w stosowanych prasach (kiedy wygięty krążek, kiedy brak podwójnego uderzenia itd.) a i o tym, że niektóre monety nie bito, a ... odlewano. Warto tez zastanowić się, czy po wybiciu w stemplu puncami znaków, stempel szlifowano i zostawały po tym zabiegu jakieś charakterystyczne koliste lub podłużne ślady. A nawet ustawienie stempli awers/rewers, czyli skrętka ma znaczenie.
Kolejna rzecz rant. To on w zasadzie zabezpiecza najlepiej monetę, bo kto by się przejmował rantem jak już tyle pracy włożył?
Następna sprawa. Pycha fałszerza. Przecież na swój sposób jest artystą i ... wie więcej. Zawsze chce zachować w "dziele" swój ślad (swego rodzaju podpis), czyli coś przesunie, coś dołoży, coś pominie lub zniekształci, czy ... poprawi, bo jest estetą i lubi np. symetrię.
Ostatni etap to etap starzenia (szeroko pojętej formy mechanicznego i chemicznego oraz temperaturowego oddziaływania), np. moczenie w substancjach pochodzenia organicznego, zakopywanie w glebie o odpowiednim odczynie, gryzienie, wyginanie etc. A nawet udziwnienia typu „końcówka blachy”, justunek itp. może być tzw. wisienką na torcie, która czasami na na celu odwrócenie uwagi od innych cech danego falsyfikatu.
I byłbym zapomniał ... historyjka, czyli PR monety może nawet powiązany z miejscem próby sprzedaży.
Stąd łatwiejszy chleb i mniej stresu to produkacja falsyfikatów "falsyfikatów z epoki na szkodę emitenta" (nie mylić z żetonami z alliexpress), a zarobek nadrabiany jest obrotem. Choć tu trzeba skupić się na monetach wybitnie niekontrowersyjnych i popularnych, np. drobnica Polski Królewskiej, czy IIRP, a i PRL też można zahaczyć.