Aktualności: Termin TWNA XXIV: 31.05-01.06.2024.!

  • 16 Kwietnia 2024, 08:34:28

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji

Autor Wątek: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady  (Przeczytany 58430 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Tomanek

  • Gaduła
  • ****
  • Wiadomości: 4 152
  • Quaerenda pecunia primum est, virtus post nummos.
Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« dnia: 16 Września 2010, 12:34:55 »
   Kilka miesięcy temu nasz forumowy kolega Darek (darioushz), zaczął nam opisywać angielskie realia wykopalisk i poszukiwań monet oraz innych artefaktów za pomocą detektorów. Wywiązała się sympatyczna dyskusja, ze strony Darka padło zaproszenie do wzięcia udziału w  zlocie poszukiwawczym i przekonania się jak to wygląda naprawdę. Stanęło na tym, że kilku forumowiczów złożyło akces wzięcia udziału w tej przygodzie. Dalszą część ustaleń typu termin, transport i potrzebny sprzęt przeprowadzaliśmy już kuluarowo.

   Reprezentacja naszego forum w składzie alfabetycznym Grzegorz (Sol Invictus), Paweł (Dziki Zdeb) oraz piszący te słowa, rozpoczęła przygotowania do tej ciekawej wyprawy.
Największym problemem okazał się sprzęt, czyli detektory. Żaden z nas nie zajmuje się grasowaniem po polach, więc tego typu ekwipunek należało zorganizować. Darek na miejscu w Anglii mógł pożyczyć tylko jeden dodatkowy detektor. Trzeba było uruchomić kontakty w kraju i w efekcie polecieliśmy mając ze sobą dwa detektory będące własnością placówek muzealnych, które wcześniej służyły pomocą w trakcie badań archeologicznych. Oczywiście przy odprawie na lotnisku mała konsternacja w temacie przewożenia tego typu zabawek, ale jakoś udało nam się z tym dotrzeć szczęśliwie na miejsce.
   Na lotnisku zgodnie z ustaleniami czekał już Darek, zawiózł nas swoim samochodem na dogodną stację metra.  Odciążyliśmy się od plecaków, zostawiając je w bagażniku i ruszyliśmy podbijać Londyn.

   Cel pierwszy – Mekka, czyli British Museum. Pół dnia krzątaniny po tym największym ze skarbców Alibaby i nawet nie daliśmy rady obejrzeć całego antyku. Sztandarowe fanty znane częściowo wręcz z okładek książek i ilustracji z podręczników. Czysta bajka. O ilości i jakości eksponowanych monet nie ma co w ogóle pisać. Ślinotok, drżenie rąk i dygotanie komór sercowych, najlepiej chyba oddają nasze odczucia. Dokładając do tego okresową wystawę, prezentującą historię pieniądza… Kolorowy zawrót głowy.
   Kiedy nasze zmysły pod wpływem natłoku wrażeń straciły już zdolność percepcji, opuściliśmy to zacne gmaszysko i rozpoczęliśmy kolejny punkt programu. Uzbrojeni w adresy sklepików z monetami, którymi dysponowaliśmy dzięki uprzejmości kolejnego naszego forumowicza – Hermogenesa (Wielkie dzięki Bartku! Ta lista w 2/3 bardzo się sprawdziła!) – ruszyliśmy na łowy. Ciężsi o monetki, a zdecydowanie lżejsi o kasę pojechaliśmy jeszcze metrem nad Tamizę. Kilka pamiątkowych fotek z widokiem na rzekę, Big Bena, parlament i katedrę Westminster i czas przewidziany na Londyn dobiegł końca. Enty już raz do metra i jazda na stację, gdzie ponownie czekał już na nas Darek. Wspaniały facet! Podziwialiśmy i nadal podziwiamy Go za to, że tak nas woził w tę i we w tę. Darku, wielkie dzięki!

   Praktycznie już po zmroku dojechaliśmy na miejsce wielkiej imprezy poszukiwawczej „WEEKEND WANDERERS” w sympatycznej, maleńkiej miejscowości West Hanney.  Przy świetle latarek rozbiliśmy  zabrany przez Darka obszerny namiot, a następnie przemęczeni, jednak w dalszym ciągu pełni wigoru, udaliśmy się popróbować z lokalnymi wyrobami piwowarskimi. Miodek królewski…


   Tak minął eskapady dzień pierwszy. Co było dalej, obiecuję zrelacjonować ciut później. Obowiązki wzywają. Dodam tylko, że zdjęć mamy opór. W samym tyko BM, tak z rozpędu i w pośpiechu, wyszło mi grubo przeszło tysiąc fotek…  Z ziemi też coś tam nam powychodziło, więc będzie co pokazać ;)        

Pozdrawiam,
                   Tomek

Omnes

  • Członkowie TPZN
  • Stały bywalec
  • *
  • Wiadomości: 523
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #1 dnia: 16 Września 2010, 13:05:21 »
Z niecierpliwoscia czekam na kolejna czesc opowiadania i oczywiscie na fotki tego co udalo sie wam wykopac :) i kupic :D:D
------------------------LICYNIUSZ------------------------

TPZN nr 056

nabializm

  • TPZN 005
  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 2 720
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #2 dnia: 16 Września 2010, 13:17:22 »
Gratuluję wam zgrania tak świetnej akcji :)

Liczę, że koledzy Grzegorz, Paweł i Dariusz pokażecie coś jeszcze :) a Pan Tomasz nas zaleje zdjęciami :)
opowiedzcie coś o ekipie ile było osób, co stało się z eksponatami no i kiedy następny taki wypad :)

Prezes TPZN 005 w stanie spoczynku
- Maciej Nabiałek

petroniusz15

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 2 101
  • tam dom twój gdzie serce twoje
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #3 dnia: 16 Września 2010, 15:49:12 »
zazdroszczę takiej wyprawy , u mnie strasznie krucho z czasem , ale z przyjemnością  pooglądam wasze trofea; może kiedyś sie  uda razem wybrać , sprzęcior odkurzyć he he i coś z ziemi wydłubać
pozdrowionka  :)
wiesiek
pomorze średniowieczne z krzyżactwem , polska królewska , prl obiegowe, IIrp obiegowe
członek TPZN nr 52

Orpio

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 1 359
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #4 dnia: 16 Września 2010, 20:46:03 »
Tomku, kapitalna sprawa!!!

Oczywiście z wielką niecierpliwością czekam na dalsze szczegóły tej wyprawy! A, i pochwal się koniecznie co udało się wam kupić, a co znaleźć na brytyjskiej ziemii. :)
Orpio
były Sekretarz IV Triumwiratu TPZN
TPZN nr 029

DzikiZdeb

  • Gaduła
  • ****
  • Wiadomości: 4 347
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #5 dnia: 16 Września 2010, 21:12:57 »
Melduje się Dziki :-)

Poza wielkimi słowami podziękowania dla Darka nie mam za bardzo pomysłu, w którym kierunku pociągnąć wypowiedź Tomka, żeby Szanowni Czytelnicy nie potonęli w naszym słowotoku i mnogości wątków pobocznych. Pewne tematy z pewnością zasługują na odrębne wątki i zapewne jako takie niedługo zaistnieją (chociażby ciąg dalszy historii pewnego omawianego tutaj niedawno kielicha, który został odnaleziony przez nas w BM).

Pozwolę sobie zamieścić na początek kilka własnych fotek - nie wiem jak zachowa się strona, jeśli poumieszczam je w załącznikach do posta, ale mam nadzieję, że przynajmniej nie pomiesza kolejności. Pierwsza fotka to zaznaczona już przez Tomka "tablica genealogiczna" typów monet - zdjęcie jest bardzo średnie, ale mniej więcej widać sposób, w jaki BM podeszło do chronologii i przekształceń typów w numizmatyce antycznej; u góry mamy greckie mennictwo, od archaicznego po hellenistyczne, gdzieś w środku pojawiają się pierwsze brązy rzymskie, po prawej idą wyroby chińskie, gdzieś tam pomiędzy nimi różne cuda blisko i dalekowschodnie też się pomieściły. Fotki druga i czwarta to nasze pola bitwy, widać wyraźną różnicę pogody pomiędzy sobotą a niedzielą, a na trzeciej senny wiejski cmentarzyk - co do szczegółów nie chcę Tomkowi burzyć koncepcji rozpoczętego opisu :-)

petroniusz15

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 2 101
  • tam dom twój gdzie serce twoje
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #6 dnia: 16 Września 2010, 21:18:17 »
cześć
czy te stada ludzi na polu to wszystko ze sprzęciorem?
jeśli tak , to można sie było nabawić siniaków taki ścisk he he ;)
ale jak warto i tyle tam tego w ziemi leży... pewnie każdy coś wydłubał z ziemi
mam nadzieje że wam sie udało najwięcej
pozdrawiam
wiesiek
« Ostatnia zmiana: 17 Września 2010, 16:52:09 wysłana przez petroniusz15 »
pomorze średniowieczne z krzyżactwem , polska królewska , prl obiegowe, IIrp obiegowe
członek TPZN nr 52

Sol Invictus

  • Stały bywalec
  • ***
  • Wiadomości: 314
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #7 dnia: 16 Września 2010, 22:37:19 »
Skoro Tomek zaczął od dnia pierwszego, to ja się tego będę trzymał. Fotek własnych wprawdzie nie mam, ale jakoż że Tomasz w tym względzie sprawował się niczym cała  japońska wycieczka ;), to wątpliwa to strata.
Darek TPZNowy desant na Londyn wysadził w strategicznym punkcie Londyńskiego metra, uwalniając nas jednocześnie od tobołów, a sam zajął organizacją właściwie wszystkiego – my nie martwiliśmy się o nic.
Pojechaliśmy prosto do British Museum... ogrom... ja osobiście po kilku godzinach byłem wykończony, po prostu zamykały mi się oczy. Trzeba przyznać, że chyba nie bez przyczyny, serwowane są tam duże kubki mocnej kawy, które potrafią postawić na nogi. Wszystko piękne... choć do zobaczenia zostało tak wiele. Ogrom zgromadzonego piękna powala. Po Celaltach, Rzymianach, Grekach, barbarzyńcach, Wikingach namawiam ekipę na sztukę asyryjska – dla mnie cudo (odniosłem wrażenie, że nie tylko dla mnie).
Wypadamy z Muzeum na drugą stronę ulicy do sklepiku. Tomasz kupuje jednego brązika. Pędzimy do metra. Następne sklepiki. W ostatnim robimy nieco większe zakupy. Potem Big Ben, metro i gnamy na miejsce przeznaczenia z Darkiem, jadąc samochodem po czymś, czego u nas nie ma :-)... Kiedy dojeżdżamy, już zmierzcha. Wita nas szpaler flag, z których jedna z pierwszych, to nasza. Po rozłożeniu namiotów idziemy zobaczyć jakiego piwa naważyli Anglicy. Dobrego :). Jest miło, „tubylcy” zapraszają nas do swojego stolika... oczywiście oburzają się, kiedy słyszą, jak nasze prawo traktuje poszukiwaczy. Potem pogaduchy i śpimy...
\"Białe woły pozdrawiają cesarza Marka: jeśli znów zwyciężysz, my jesteśmy zgubione\"

Aurelius

  • Członkowie TPZN
  • Stały bywalec
  • *
  • Wiadomości: 685
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #8 dnia: 16 Września 2010, 22:49:59 »
Świetny pomysł panowie! Pozazdrościć eskapady, choć w Londynie bywam dosyć często. Co do BM to jest taki ogrom wrażeń, że ja właściwie chodzę tam za każdym razem i nigdy nie mam dość (tym bardziej, że dochodzą do tego tematyczne wystawy). Co do sklepików to też jest w czym wybierać poczynając od tych naprzeciwko BM, choć tam jest już dosyć drogo - kiedyś stało tem duże tekturowe pudełko pełne brązików z ofertą typu: "wszystko za 1 funta" - można było wyszukać, wygrzebać itd. Teraz pewnie też stoi ale niekoniecznie w tej cenie i pewnie więcej złomu.. Ja osobiście wszystkim polecam do tego odkopany fort rzymski w samym centrum City - obok Museum of London. Pozdrawiam! Paweł

Hermogenes

  • Stały bywalec
  • ***
  • Wiadomości: 684
    • TWNA na Facebooku
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #9 dnia: 17 Września 2010, 11:14:43 »
Witam Panów!

Zachwyty nad BM w pełni podzielam. Dodam jeszcze, że co pewien czas ekspozycja numizmatyczna wzbogacana jest o stolik, przy którym siedzi muzealnik i prezentuje wybrane monety, które można nie tylko wziąć w ręce (załączam zdjęcie). Dla prawdziwych pasjonatów indywidualnych lub w małych grupkach polecam też wcześniejsze (przynajmniej tydzień przed przyjazdem) zapowiedzenie się w gabinecie numizmatycznym BM, gdzie można postudiować (również palpacyjnie ;) ) wskazane monety...
  Poszukiwania z wykrywaczem to już zupełnie inna bajka. Radość ze znalezienia czegoś osobiście musi być olbrzymia! Winszuję pomysłu i sprawnej jego realizacji!

Pozdrawiam,
B.A.
 

Tomanek

  • Gaduła
  • ****
  • Wiadomości: 4 152
  • Quaerenda pecunia primum est, virtus post nummos.
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #10 dnia: 17 Września 2010, 18:26:26 »
   Eskapady dzień drugi, a pierwszy dzień poszukiwań.

   Darek zrywa się skoro świt – jedzie samochodem po swojego brata i kolegę. W ten sposób nasza biało-czerwona reprezentacja urośnie w siłę do sześciu chłopa.

   Ile było osób na zlocie? Diabli wiedzą. Spory tłum. My mieliśmy wejściówki i identyfikatory na detektory o numerach oscylujących przy cyfrze 690. Czy była zachowana kolejność przy sprzedaży biletów (40 funtów za dwa dni), nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Z całą pewnością na pola szykowało się ładnych parę setek ludzi, z czego całkiem sporą grupę stanowiły kobiety. W ogóle, to należy stwierdzić, że w Anglii poszukiwania artefaktów za pomocą detektora i łopatki są traktowane niczym dyscyplina sportowa, uprawiana dla zdrowotności organizmu jak i ducha. Sport narodowy podbudowany dumą z posiadanego dziedzictwa kulturowego. Za przeproszeniem, nawet babcinki z laseczką tam chadzają po polach z detektorem i słuchawkami na uszach.

   Wracając do relacji. Darek jedzie samochodem po resztę towarzystwa, w namiocie chłopaki odsypiają zarwaną wcześniejszą nockę i bieganinę po Londynie, a ja z naturą podszytą wiatrem, zrywam się na nogi, aparat zawieszam na szyję i gnam na wieś chłonąć klimat poranka. Pogoda angielska, niebo pochmurne, więc i zdjęcia zbyt ciekawie nie powychodziły. Przyciąga mnie kościółek – z samego rana zamknięty. Kilka fotek od frontu, przechodzę na tyły i olśnienie – magiczny, zapuszczony cmentarzyk ze starymi, częściowo zarośniętymi i pochylonymi nagrobkami. Urokliwe miejsce, zmuszające do refleksji i zadumy. Myślę sobie, że trzeba będzie przyprowadzić tu chłopaków i w duchu liczę na rozpogodzenie oraz lepsze światło do zdjęć. Wczesnym wieczorem udało się zrealizować obydwa założenia.

   Kiedy wracam na farmę, czyli nasze miasteczko zlotowe – życie tętni już pełna parą. W obszernym pawilonie rozkładają się sprzedawcy książek, sprzętu i monet. W starej stodole, adaptowanej na potrzeby zlotu, jako zaplecze gastronomiczne, roznosi się już aromat zasmażanego bekonu, jajek i kawy. Szybkie śniadanko, jakieś tam zakupy literatury ( monet jeszcze nie sprzedawali) i do namiotu. Na miejscu jest już Darek z resztą ekipy. Wszyscy krzątają się do wymarszu. Zbliża się dziewiąta rano, a więc czas rozpoczęcia poszukiwań.
Na dzień pierwszy poszukiwań wyznaczono pola oznaczone numerami od 1 do 9. Czas penetracji od 9:00 do 18:00. Sygnał do boju i pokaźna armia detektorowców wylewa się na wyznaczone areały. Za radą Darka startujemy na pole nr 7. Tam rok wcześniej powychodziło z ziemi sporo srebrnych blaszek, a na przeciwległym krańcu tego pola jakieś brąziki. Wszystko fajnie, tyko podobnie myślących osób było znacznie więcej, więc mamy spore zagęszczenie i detektory sąsiednie często się zakłócały. W słuchawkach ciągła kanonada dźwięków, na wyświetlaczu również coś stale przeskakiwało. Kurcze, trzeba to jakoś opanować. Kolega Maciej, obeznany ze sprzętem dostraja mi detektor do panujących warunków, z kieszeni wyciągam zakupione dzień wcześniej blaszki i rozkładam je na ziemi. Najazd sondą detektora i już wszystko wiem. Tak brzęczy i wyświetla się brązik, a tak piszczy sreberko.

   Machamy i machamy, w międzyczasie troszkę nas zmoczył krótki, aczkolwiek intensywny deszczyk.
Zaczynam rozpoznawać sygnały właściwe od zakłóceń. Pierwszy wykop – grudka ołowiu. Rozczarowany pakuję to do sakwy. Obowiązuje słuszna zasada sprzątania z pola wszelkich śmieci dających sygnał. Kolejne dołki: blaszka, blaszka, ołów, blaszka. Kurczę, załamka, żadnych moneto-podobnych krążków. Macham dalej, jakiś dziwny sygnał – kopię i uśmiech na twarzy – podkowa. Teraz to jest już dobrze. Trochę to dziwne jak na człowieka naśmiewającego się z wszelkich zabobonów, ale po wykopaniu symbolu szczęścia (ślicznej, masywnej podkowy), nabrałem przekonania graniczącego z pewnością, że jakąś monetkę tu znajdę. Kolejna miedziana blaszka i następny dołek- bingo – brązik z IV wieku. Szczęśliwy wołam chłopaków, pamiątkowa sesja zdjęciowa i chowam do kieszeni w moim mniemaniu pospolitą blaszkę typu CONSTANTINOPOLIS. Okulary zostały w plecaku, świeżo wydarty ziemi krążek był lekko zalepiony i przez to mało czytelny. W tym czasie Grzegorz z Pawłem gdzieś się już ulotnili. Okazało się później, że woleli poszukiwania na stoiskach handlowych i tam przewietrzyli stoliki. Już po południ chwalę się swoim znaleziskiem, wyciągam blaszkę z kieszeni, pokazuję kolegom i z ust Grzegorza pada krótkie hasło „Helena”. No tak, blaszka obeschła, kolega z okularami się nie rozstawał, więc z mety zweryfikował moje znalezisko. Większym zaskoczeniem była dla mnie prezentacja dokonanych zakupów. Ochłapy dla mnie na kiermaszu tylko zostały, ale i tak jeszcze tam coś ciekawego szło wyrwać za rozsądne pieniądze. W sumie ten brązik Helenki okazał się tego dnia jedynym godnym uwagi znaleziskiem w naszej ekipie.  Chłopaki wykopali jeszcze jakieś krążki, ale były to już totalne wycieruchy. W jednym przypadku można było rozpoznać zarys rewersu z Wiktorią SECVRITAS REIPVBLICAE, ale rozróżnienie czy był to Walentynian, czy Walens, w warunkach polowych raczej nie pozwalało na weryfikację.

   Padło pytanie o dalszy los znalezisk… Otóż z takim wykopanym fantem szło się do stoliczka w pawilonie. Tam miła pani pakowała to do woreczka. Na specjalnym formularzu musiałem wpisać swoje dane, a na mapce zaznaczyć miejsce przybliżonej lokalizacji. Dostałem numerek odpowiadający karteczce w woreczku i po kilku godzinach można było przyjść odebrać krążek wraz ze stosownym dokumentem. Wszystko sprawnie, miło i sympatyczne. Archeolodzy mają pełną wiedzę o znaleziskach, a szczęśliwi znalazcy mają swoje fanty. Czysta bajka, a w naszych krajowych realiach utopia. Później rozeszła się fama, że tego dnia znaleziono na polach oprócz całej masy drobnicy kilka kolorowych cacek. Ludziska wydłubali z gleby dwa złote celtyckie statery i jedną dużą złotą średniowieczną monetę o nazwie, której nie jestem w stanie powtórzyć. Darku, uzupełnij tę lukę nazewniczą!

   Przed zachodem słońca kolejny spacer. Tym razem kościółek był już otwarty, a chowające się słoneczko ostatnimi promieniami rozświetlało urokliwy, stary cmentarzyk. Podsumowaniem dnia była oczywiście wizyta w miejscowym pubie i degustacja kolejnych, lokalnych gatunków piwa. Niebo w gębie :)
« Ostatnia zmiana: 17 Września 2010, 18:49:12 wysłana przez Tomanek »

petroniusz15

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 2 101
  • tam dom twój gdzie serce twoje
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #11 dnia: 17 Września 2010, 19:54:25 »
faktycznie piękna okolica i klimaty
pozdrowionka
pomorze średniowieczne z krzyżactwem , polska królewska , prl obiegowe, IIrp obiegowe
członek TPZN nr 52

darioushz

  • Stały bywalec
  • ***
  • Wiadomości: 191
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #12 dnia: 17 Września 2010, 21:22:04 »
Witam!
Złota monetka to prawdopodobnie Nobel, ale czyjego władcy to nie wiadomo. Trzeba poczekać, na pewno jakiś raport ze zdjęciami się ukaże to będzie wiadomo.
Co do relacji Tomasza to nic dodać, nic ująć, no może tylko zdjęć mało  :)
Co do piwka , którego różne gatunki degustowaliśmy to trzeba zaznaczyć że nie było to "bydle" jakie piwo  :).
W wiejskiej Anglii istnieje tradycja mini-familijnych browarków, które warzą piwo według starych receptur.Te browary zaopatrują tylko 2-5 okoliczne puby. Oczywiście można w tych pubach kupić tzw. masówkę, ale kto by to pił. Posmak pozostający w ustach po każdym łyku takiego świeżo warzonego piwa może śnić się po nocach.
Kościółek też robi wrażenie. Zbudowany przez Saxonów, rozbudowany przez Normanów w połowie XII wieku i na początku XIII.
Ładny jest ten saxoński ornament na tym krzyżu. Pomysleć, setki lat mijają a on sobie tak stoi.
Dalsza część relacji to od Tomasza  :)

Pozdrawiam.
 

Aurelius

  • Członkowie TPZN
  • Stały bywalec
  • *
  • Wiadomości: 685
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #13 dnia: 17 Września 2010, 21:42:03 »
Procedura nabycia na własność znaleziska to czysta bajka i rzeczywiście w polskich realiach utopia. Kiedy wreszcie doczekamy się rozsądnych zmian w prawie... oby za naszego życia ;)

DzikiZdeb

  • Gaduła
  • ****
  • Wiadomości: 4 347
Odp: Skąd tyle monet w Anglii - relacja z forumowej eskapady
« Odpowiedź #14 dnia: 17 Września 2010, 22:49:43 »
Jak dla mnie poza naturalnymi korzyściami z imprezy jak możliwość osobistego zapoznania kolegów i dobra przygoda ważne było, że mogłem sobie popróbować, jak to jest pochodzić z wykrywaczem bez narażenia się na karę główną, dwukrotne rozstrzelanie i naruszenie mienia państwowego. Nie miałem niczego takiego wcześniej w ręku, tak więc rezultaty odpowiadały w zupełności moim oczekiwaniom. Dwa gwoździe, które przywiozłem mają naprawdę coś w sobie i nie zamienił bym ich na żadną inną podkowę, spłonkę czy kawałek pługa. A że nie udało mi się wykopać żadnej monetki - trudno, może innym razem :-) (miałem oczywiście inne trafienia jak puszka po napoju gazowanym z lat 70-tych, ale ta nie miała szczęścia opuszczenia Wysp)

A propos różnych trunków płynnych fotka - a jakże - anonimowa wraz z zagadką - kto ukrywa się za kuflem?

Na stoisku monetarnym ze względu na wcześniejszy okres zainteresowań poszalałem znacznie mniej niż koledzy, ale mimo to udało mi się ułowić cudaka widocznego na fotkach 2 i 3. Jak widać jest to garażówka z epoki, szczególnie ciekawa jest różnica poziomów wykonania awersu i rewersu. O ile awers może być bity nawet buchniętym stemplem oryginalnym, o tyle rewers to już całkowita wariacja, szczególnie jeśli chodzi o legendę, zaczynającą się fantastycznym dla Trajana "COS VII" :-)

 

R E K L A M A
aukcja monet