VI. Henryk Lauffert
Gdy w marcu 1596 Andrzej Lauffert, kierownik mennicy wschowskiej opuszczał ją, aby już więcej do niej nie wrócić, zostawił zdaje się dla pozoru pełnomocnika w osobie swego rodzonego brata, Henryka. Ten z pewnością nie spodziewał się, jakie kłopoty spadną nań z tego tytułu. Oto po kilku dniach musiał być świadkiem, jak zjechał niespodziewanie na rewizję mennicy generalny dzierżawca mennic wielkopolskich, Herman Rüdiger i razem z burmistrzem i ławnikami wschowskimi przeprowadził rewizję domową i dokładne szkontrum całej fabryki, które bardzo na niekorzyść brata Andrzeja wypadło.
Henryk nie wierzył w przegraną sprawę starszego brata. Zaniósł przeto dnia 27 marca protestację do grodu wschowskiego na to bezprawne jego zdaniem postępowanie Rüdigera i magistratu, a i potem bronił energicznie sprawy brata jako pełnomocnik, przez kilka jeszcze miesięcy. Aż do lipca 1596 występuje w obronie brata w rozmaitych aktach tak wschowskich jak i poznańskich, ale gdy widział, że brat uciekł za granicę i wracać do Polski nie myśli, gdy poznał, że sprawa jego jest całkowicie już przegrana, dał dalszej walce spokój i począł dla siebie oglądać się za jakiemś stanowiskiem.
Wobec spotu z Rüdigerem było widoczne, że w Wielkopolsce posady w żadnej mennicy nie otrzyma. Udał się przeto wprost do podskarbiego Firleja i rzeczywiście uzyskał od niego stanowisko w mennicy królewskiej w Lublinie. Widzimy go tam w marcu 1599 roku jako probierza, pracujacego razem z mincmistrzem Hanuszem Eckiem. Zdaje się, że obaj na spółkę dzierżawili tę mennicę koronną w Lublinie, co najmniej od połowy 1598 roku, po ustąpieniu z niej Melchiora Roesnera, a możliwe że i przedtem w niej pracowali.
Z tych czasów lubelskich znany jest list Henryka Laufferta (pisze się tu Lofferdts) i jego spólnika Hanusza Ecka pisany do Szymona Lidmana, kierownika mennicy litewskiej w Wilnie. Donoszą w nim koledze, że już od roku za wiedzą i wolą podskarbiego nie trzymają się mennice koronne ściśle ustawy z 1580 roku i biją już nie 83, lecz 84 sztuk trojaków z jednej grzywny srebra. Dzieje się to zaś dlatego, że cena srebra poszła w górę i wyrabiając tylko 83 sztuki, musieliby mincerze dopłacać i tracić ).
Jak długo Lauffert utrzymał sie w Lublinie na stanowisku probierza, nie wiadomo, może aż do zamknięcia mennicy w 1601 roku, kiedy to wszytkie mennice koronne uchwałą sejmową pozamykane zostały. W każdym razie spółka z Eckiem musiała ustać, z powodu, że dawny dzierżawca, gdańszczanin Roeszner wrócił w 1599 na swoje stanowisko. Gdy jednak w ciągu 1601 ruch w fabryce zastanowiony został, musiał Lauffert oglądnąć się znowu za nowem źródłem dochodu. Wrócił wówczas do Wielkopolski i osiadł, jak się zdaje, w Poznaniu, gdzie właśnie niejaki Engelbert Geelen wydzierżawił od miasta prawo mennicze i w 1601 puścił w ruch mennicę miejską denarową. Są ślady, że u niego właśnie znalazł Lauffert pracę, ale że równocześnie próbował, czy nie uda mu się podobnego interesu zrobić w Wschowie.
Wschowa posiadała również od wieków prawo mennicze i wszyscy dotychczasowi dzierżawcy mennicy królewskiej, robili jednocześnie kontrakt z miastem co do mennicy miejskiej. Ostatnim z nich był Dawid Grundschloss, któremu jednak kontrakt kończył się w 1603 roku. W tym więc kierunku poczynił Lauffert zabiegi, które rzeczywiście doprowadziły do podpisania dnia 7 kwietnia 1603 roku kontraktu, oddającego mu na 1 rok w dzierżawę mennicę denarową we Wschowie. Czynsz roczny, jaki miał miastu płacić, ustalono na 80 złp.
Mimo to Lauffert posady rzeczonej nie objął, lecz ustąpił ją Walentemu Jahnsowi, który już dawniej przed 1594 tu pracował. Przyczyną, jak się zdaje, były stosunki rodzinne i nowe świetniejsze jeszcze stanowisko, jakie mu właśnie dostało się do ręki. Oto stosunki z Geelem doprowadziły go do do tego, że począł bywać w jego domu, gdzie córka Geela Marjanna była panną na wydaniu i przedstawiała partję nie do pogardzenia. Rzecz skończyła sie na ślubnym kobiercu, co zapewniło Lauffertowi poparcie teścia w dalszych swoich zabiegach. Celem ich było teraz zyskanie stanowiska generalnego probierza koronnego, opróżnionego po ustąpieniu Kaspra Rytkiera. Było to już wysokie i intratne stanowisko, gdyż przywiązana była do niego pensja 600 zł rocznie, oraz 100 zł od każdej mennicy z osobna. Wprawdzie od 1601 r. odpadły dochody z mennic, gdyż te były nieczynne, ale pozostało jeszcze wynagrodzenie ze skarbu królewskiego, które już pewne oparcie stanowiło.
Cel swój Lauffert osiągnął, chociaż nie wiemy dokładnie, kiedy został mianowany probierzem generalnym. W 1608 roku był nim już od lat kilku, a zatem jak przypuszczam od 1603. Z pensji jednak, jaką ze skarbu pobierał, nie był zadowolony, była dlań za mała, tak że postanowił wreszcie wystarać się o jakieś uboczne zajęcie. W połowie 1608 roku zwrócił się po raz drugi do Wschowy, gdzie od lat kilku mennica już spoczywała z powodu, jak się zdaje, zbyt dużych kosztów, a zbyt małych zysków, jakie przynosiła dzierżawcy. Miasto nakłaniało Laufferta do objęcia dzierżawy, ten jednak nawiązał wpierw pertraktacje z podskarbim Janem Firlejem, przedstawiając mu, że pobory generalnego probierza są obecnie tak małe, że on musi o tę dzierżawę się starać, że jednak by mu ją umozliwić, winien podskarbi dać mu jeszcze pewne koncesje w tym kierunku.
Podskarbi widać zadowolony był z dotychczasowej działalności Laufferta i dlatego pod datą 19 maja 1608 wystawił mu w Krakowie przywilej, że o ile obejmie dzierżawę mennicy miejskiej w Wschowie, będzie mu wolno dla zmniejszenia kosztów bicia fabrykować jednostronne denary, a nie dwustronne jak dotąd. Był to przywilej nie dla miasta, ale osobiscie dla Laufferta wydany na tak krótko, dopóki bedzie probierzem generalnym i dopóki tę dzierżawę będzie trzymał ).
Na tej podstawie dopiero wszedł Lauffert w pertraktacje z magistratem wschowskim i dnia 25 sierpnia 1608 podpisał kontrakt dzierżawny. Przywilej podskarbiego usyskał wprawdzie potem, dnia 3 maja 1608 potwierdzenie królewskie, ale mimo to nie przyniósł Lauffertowi znaczniejszych korzyści. Możliwe, że denarków jednostronnych, jako niezwykłej nowości, nie chciano w mieście przyjmować, że były z niemi trudności w handlu, dość, że w 1610 wrócono znowu do monetek dwustronnych jak dawniej i na nich też czynność mennicy miejskiej urwano w najbliższych latach. Denarki wschowskie z tych czasów nie posiadają już roku, tak że nie można stwierdzić, jak długo fabryka naprawdę funkcjonowała. Są ślady, że przetrwała do 1616 roku.
W tych samych latach występuje Lauffert w Poznaniu i Wschowie w kilku ciekawych sprawach. Jako probierz generalny Królestwa Polskiego prowadzi dochodzenia karne w 1610 i 1611 przeciw Dawidowi Grundschlossowi, złotnikowi wschowskiemu, który już w latach 1599-1603 prowadził mennicę miejską, a potem usunąwszy sie z niej, zaczął próbować fałszowania monet. Z drugiej strony sprawy familijne wywołały Laufferta do Poznania, gdzie właśnie z początkiem roku 1611 umarł teść jego, Engelbert Geelen, mincerz poznański. Geelen był dzierżawcą mennicy miejskiej i fabrykował drobne denarki po 16 za grosz, tak jak dawna ordynacja przepisywała. Na mieście jednak kurs tych denarów był nieco niższy, gdyż ludzie rachowali je po 18 za grosz, stąd ciągłe spory i kłopoty, które jednak dopiero po śmierci Geelena wybuchły ze zdwojoną siłą. Oto dnia 15 kwietnia 1611 zaskarżył magistrat sukcesorów Geelena mincerza o odszkodowanie za to, że ośmielił się bic monetę rzekomo wbrew przywilejom i kontraktowi.
Sukcesorami tymi byli wdowa Małgorzata i dzieci Andrzej, Henryk i Marjanna zamężna Lauffertowa. Wobec tego Henryk Lauffert występuje teraz jako opiekun dzieci Gellena, co więcej jako ten, którem zmarły prawa swe do mennicy poznańskiej odstąpił. Wpisuje zatem protestację do aktów godzkich kościańskich przeciw magistratowi poznańskiemu i rozpoczyna proces, tembardziej, że magistrat zaraz po śmierci Geelena kazał mennicę opieczętować. Na protest Laufferta wnosi magistrat poznański do tychże aktów kościańskich replikę przez pełnomocnika swego Joachima Starościńskiego, w której wykazuje, że dzierżawa mennicy miejskiej oddaną została Geelenowi tylko do osobistego korzystania i że na sukcesorów przejść w żaden sposób nie mogła, a wobec tego cessja praw menniczych na rzecz Henryka Laufferta jest nieważna bez zezwolenia magistratu.
Sprawa dla Laufferta nie była do wygrania. Proces mimo rozmaitych pozwów i protestów skończył się dla niego niekorzystnie, gdyż jeszcze w lecie 1611 roku mennica poznańska przesżła w ręce kogo innego, mianowicie Jana Bekera z Magdeburga. Lauffertowi została się jego mennica miejska w Wschowie i stanowisko probierza generalnego królestwa. Pozostał jednak w Poznaniu, gdzie był obywatelem, a więc miał tu jakąś realność i stąd też nawiązał stosunki w zupełnie innym kierunku, a mianowicie z Brandenburgią.
Już na początku 1607 roku, przed objęciem mennicy miejskiej w Wschowie, gdy szukał na wszystkie strony pracy i zajęcia, zwrócił sie do niejakiego Henryka Pyrka, widocznie znajomego swego w Niemczech z prośbą, by ten polecił go u dworu elektora Jana Fryderyka brandenburskiego. Pyrk jednak zamiast do dworu, napisał za nim do namiestnika Nowej Marchii Kaspra Bergera. Przedstawił go jako zdolnego przedsiębiorcę, który obiecuje urządzić elektorowi intratną mennicę w Drezdenku nad granicą polską. Nie mogąc się doczekać odpowiedzi, pisze sam Lauffert wprost do elektora do Berlina pod datą 16 lutego 1607 roku z Poznania. W piśmie tem proponuje urządzić mu mennicę, a jako najodpo-wiedniejsze dla niej miejsce wskazuje na Drezdenko, właśnie dlatego, że leży nad granicą polską, a z Polski, jak twierdzi, można będzie z łatwością zyskać dużo srebra do bicia z powodu, że właśnie teraz są polskie mennice nieczynne. Tak samo jest niedaleko z Drezdenka do Gdańska, gdzie również każdego czasu można srebra i złota nabyć pod dostatkiem.
Planem Laufferta zainteresował się elektor i polecił Bergerowi bliżej tę sprawę zbadać. W lipcu 1607 przyjechał Lauffert do Kistrzyna, odbył konferencję z namiestnikiem i dnia 14-go tegoż miesiąca wręczył mu osobny memorjał i swoje warunki w tym przedmiocie. W piśmie tem oświadczył gotowość wybijania monet jakich tylko elektor będzie sobie życzył, od dużych złotych portugałów począwszy, a na drobnych bilonowych fenigach skończywszy. Może wybijać i dukaty węgierskie i talary oraz półtalary cesarskie, grosze śląskie i trzeciaki i inne. Najmilej by mu było fabrykować monety na stopę śląską książąt brzeskich, najtrudniej zaś szelągi pojedyńcze i podwójne, gdyż takiego gatunku monet jeszcze nie zna. O ile mennicę projektowaną otrzyma w arendę, obiecuje płacić elektorowi rocznie 300 talarów, każdy po 24 grosze, ale tylko wtedy, o ile na cele fabryczne otrzyma wolno dom i maszyny, w przeciwnym razie zapłaci w pierwszym roku tylko 100 talarów. Jeżeli jednak da się mu przynajmniej materjał budowlany w naturze, zapłaci 150 talarów w pierwszym, a 300 talarów w następnym roku i w dalszych.
Memorjał powyższy, pod którym podpisał się Lauffert z tytułem wardajna menniczego polskiego, dał władzom brandenburskim dużo do myślenia. Chodziło bowiem o wprowadzenie monety nowej, nie bardzo odpowiadającej tym gatunkom i wartościom, jakie dotychczas w kraju panowały. Obawiano się protestu ze strony stanów dolnosaskich, a z drugiej strony nie chciano pozbywać sie ponętnego dochodu 300 talarów rocznie. Dnia 2 października 1607 roku pisze namiestnik Berger do elektora, uspakajając go, że po otwarciu mennicy w Drezdenku nie będą chyba stany krajowe robiły mu wyrzutów, że bije monetą na stopę cesarską i śląską, gdyż przecież miasto to leży nad samą granicą polską, a monety bić się mające, będą lepsze niż dotychczasowe. Gdyby jednakowoż zarzuty się podniosły, to Berger radzi przenieść tedy mennicę do Krosna lub Cylichowa w pobliże granicy śląskiej, gdzie już śląska stopa mennicza nie będzie nikogo razić.
Te pertraktacje i rozważania projektu Laufferta przeciągły się aż do 1608 roku i urwały się nagle wskutek choroby, a potem śmierci elektora. Widząc, że plany jego brandenburskie na razie przynajmniej się rozwiały, uderzył Lauffert w stronę Wschowy i właśnie w 1608 wziął tu w dzierżawę mennicę miejską, a w 1610 starał się nawet o poznańską. Gdy się mu jednak tu nie powiodło, zwrócił się znowu w 1611 lub z początkiem 1612 roku do Brandenburgii i ponowił swoje oferty. W jaki sposób chciał pogodzić swoją służbę polską, gdyż zawsze jeszcze był generalnym probierzem albo wardajnem koronnym, ze służbą dla państwa sąsiedniego, to już tajemnica jego i ówczesnych stosunków, które na te rzeczy nie zwracały zbytniej uwagi. Niewątpliwie jednak plany Laufferta były dla Polski ekonomicznie szkodliwe. Mennica bowiem w Drezdenku nie tylko miała z Polski ściągać srebro do przekucia u siebie, ale i moneta w Drezdenku bić się mająca, przeznaczona była nie tyle dla Brandenburgii, ile dla Polski, by tutaj z zyskiem w kurs mogła być puszczana.
Tym razem udało się Lauffertowi doprowadzić do końca rokowania i uzyskać nareszcie zgodę elektora Jana Zygmunta. Szczegółów kontraktu nie znamy, ale faktem jest, że w 1612 mennica w Drezdenku została otwartą i do 1615 czynną. Monety, jakie tu Lauffert wybijał, były to grosze książęce zwane też półtorakami, oraz talary i może dukaty brandenburskie, znaczone wszystkie literami HL lub jego monogramem. Te to monety, a zwłaszcza półtoraki wprowadzane masowo do Polski były przyczyną, że rząd polski w celu niejako samoobrony widział się zmuszony już w 1614 otworzyć na nowo mennicę koronną w Bydgoszczy i podobne półtoraki, ale już na stopę polską w obieg wprowadzić.
Także i u stanów brandenburskich nowa moneta z Drezdenka puszczana nie wzbudzała entuzjazmu. Stany górnosaskie na sejmiku w Lipsku dnia 22 maja 1614 uchwaliły rezolucję, że elektor brandenburski bezprawnie wybija w Drezdenku swoje grosze, talary i dukaty i zażądały zamknięcia tejże mennicy. Uchwały te i żądania powtarzały się odtąd parokrotnie, tak że wreszcie elektor nie chcąc się dalej narażać, kazał w 1615 fabrykę zamknąć ).
W ciągu całego tego okresu, Lauffert mieszkał na stałe w Poznaniu i tylko dojeżdżał naprzód do Wschowy, potem do Drezdenka. Równocześnie nie przestał być w służbie rządu polskiego jako probierz generalny. Jeszcze w 1617 nazwany jest sługą króla polskiego, czyli że cała działalność jego w Drezdenku, tak dla nas dziś podejrzana, nie była mu zupełnie brana za złe. Nie długo jednak potem juz urząd swój piastował. Dnia 5 października 1619 piszą już o nim jako o zmarłym.