nie jesteśmy w stanie udowodnić, że pewne emisje nie były od razu robione "pod kolekcjonera".
Chyba raczej pod zapotrzebowanie na oryginalne cesarskie dary. Rozdawano to potem wedle zasług, cesarskiego kaprysu, dla upamiętnienia jakiegoś wydarzenia etc. etc. Była rozdawnicza masówka, były też i ściśle limitowane okazy dla najbliższego otoczenia cesarza. Dla jednych drobniaki: brązowe i srebrne. Dla innych ciężkie złote medaliony albo może właśnie taka artystycznie wysmakowana seria.
Taki dar musiał mieć jednak jakieś wyraźne znamiona darczyńcy - konkretny portret, kontekst sytuacyjny, jak nie danego cysarza, to kogoś ważnego i rozpoznawalnego - Augusta, poprzednika bądź innego znanego władcy, a tutaj większość to ponownie wybite denarki republikańskie z bardzo ciężkim do udowodnienia związkiem z daną chwilą poza dość oczywistym "teraz to naprawdę macie z powrotem Republikę, a ja tu tak sobie cichutko na boku stoję i pilnuję na wszelki wypadek". Wypadało by więc obdarowywać całymi seriami, a niemało tego - Woytek notuje 77 typów (przy 72 w RICu). Czy przypadkiem nie jest to już blisko kolekcjonerstwa? Bo samo kolekcjonerstwo, sądząc chociażby po Auguście - istniało.
"Masz i się ciesz, twój cesarz daje Ci fajny zbiorek czegoś, czego już nie wyłapiesz z obiegu"?
Trudne zresztą odróżnić kolekcjonowanie od trzymania na pamiątkę dowodu cesarskiej łaski.
W pełni się zgadzam, tego się rozstrzygnąć nie da. Zresztą ten sam zbiór trzymany przez pokolenia dla jednej osoby mógł być czymś ciekawszym niż zbiór starych monet, dla drugiej - dowodem łaski cesarza dla przodka.