Przecież Pan wie, co ja myślę o muzeach i magazynach muzealnych.
Zgadzam się z tym, że spora część "magazynowych rupieci" mogłaby z powodzeniem znajdować się w posiadaniu prywatnym - komu potrzebne 2745 fibul brązowych tego samego typu... Jednak, kto miałby decydować o tym, co naprawdę jest na tyle ważne dla KULTURY / NARODU / CYWILIZACJI / NAUKI (te wzniosłe hasła z premedytacją "wykrzykuję"...), że powinno być "dobrem wspólnym", ogólnodostępnym w muzeach? Znam przypadek, że w 2 połowie XIX w. dyrektor jednaj z poważnych niemieckich bibliotek wyprzedał (i powymieniał na inne) dublety manuskryptów muzycznych: brzydkie, bo pokreślone i pouzupełniane ręką kompozytora. Zostawił sobie ładne "czystopisy" partytur. W konsekwencji zbiór o znaczeniu europejskim "rozszedł się po ludziach", a częściowo po prostu przepadł. To co zostało, dla współczesnej filologii jest źródłem zaledwie drugo- lub trzeciorzędnym.
Wydaje mi się jednak, że nie w tym rzecz. Od wielu lat obserwuję zjawisko marginalizowania znaczenia szeroko pojętej wiedzy, kultury i sztuki dla "szerokich rzesz" społeczeństwa. Wielka w tym "zasługa" naszej edukacji. Dzieciaki, owszem, uczą się o różnych ciekawych rzeczach (gdybyśmy to my wtedy mieli takie piękne podręczniki...!), ale mało kto stara się, aby te rzeczy, o których się uczą, rzeczywiście były dla nich ciekawe. Zajęci walką o byt rodzice, niepartycypujący w wychowaniu kulturalnym swych pociech oraz zalew informacji "śmieciowej" z nastawionych na nieustanną, powierzchowną konsumpcję mediów też robi swoje.
Odpowiednio "wyedukowany" detektorysta po prostu pewnych rzeczy nie zrobi! - no chyba, że będzie miał wyraźne inklinacje kryminalne, tacy są zawsze i wszędzie.
Niestey, mam wrażenie, że ostatnimi laty w przestrzeni publicznej o porządnej edukacji przede wszystkim się gada i tym gadaniem maskuje się niekompetencję, głupotę, ignorancję i lenistwo, a kolejne "reformy" służą różnym celom, ale niekoniecznie podniesieniu poziomu edukacji.
Jako swoistą prowokację wklejam broszurkę informacyjną i artykuł z czasopisma "Z otchłani wieków". Z drugiej połowy lat 1950-tych. Motywem przewodnim jest tu wprawdzie teza "Jedynym właściwym miejscem gromadzenia i przechowywania zabytków są muzea", ale instrukcja postępowania ze znaleziskami jest nadal aktualna. Artykuł z kolei dokumentuje działalność oświatową i popularyzatorską członków PTA, taką staromodną "pracę u podstaw"...
Pozdrawiam
ZM