To by było za proste.
To chyba jest proste.
z papierów wynikało, że to nawet nie jest ruletka. Obiecywane zyski były takie-sobie,
Ale zawsze te 9 albo 8,5% w miejsce 4,5. Marysi wypłacili, Wiesi też, to po co będę te papiery czytać. To nic, że to nie jest procent gwarantowany. Marysia dostała 9% z 500 000 = 45 000, a z normalnej lokaty miałaby w tym samym czasie 22 500. Kupiła sobie za to wymarzone (...cokolwiek). Wiesia dostała tylko 7% ale za to z 700 000. Też zamieniła swoje życie w raj za pomocą karburatora na prąd zmienny malowanego w żółte piwonie. Reta, reta, półroczne moje zarobki za darmo!
czemu ludzie nie zaglądają do torby
a) na kilogramie pomidorów nie można nic zyskać, można co najwyżej stracić, ale tylko (przy maksymalnej zgniliźnie) wartość kilograma pomidorów. Wartość kilograma pomidorów nie zaćmiewa umysłu, nie zamienia człowieka w gibsonowskiego Mavericka. Perspektywa zyskania tony pomidorów albo lepiej - dziesięciu ton - przeważnie już tak. Mechanizm ten sam, co z pieniędzmi leżącymi na ulicy. Będzie leżeć dycha większość będzie się rozglądać, za tym, co to zgubił, będzie leżeć plik Sobieskich w banderoli (już wkrótce w obiegu) - spory procent będzie się rozglądać, czy przypadkiem ten co zgubił nie patrzy - myślenie się wyłącza;
ewentualnie na dodatek
b) na pomidorach znam się od dziecka i tu się nie pomylę, a na kredytach nie, a skoro ten miły pan w takim drogim krawacie, który będę mogła w końcu kupić Zenkowi pod choinkę, mówi że można zarobić, to...