...tym niemniej byloby duzym nietaktem, gdyby wysilek Pana Lecha wlozony w bardzo przeciez szerokie wypowiedzi na poczatku niniejszego watku nie spotkal sie z zadnym chocby skromnym rezonansem. W miedzyczasie sklonny tez jestem przyznac Panu Lechowi racje, ze analize ksiazki Dawkinsa da sie znakomicie zaczac od rozdzialu 8. Dlaczego? Bo rozdzial ten poucza nas, na ile niebezpieczne moze byc traktowanie zjawiska, jakim sa religie swiata na zasadzie niewinnych i nieszkodliwych legend i nikomu w droge nie wchodzacych smiesznych rytualow – i na ile bardziej pozadana postawa jest aktywne przeciwstawianie sie przejawom religijnosci. Zauwazylem w zwiazku z tym takze, ze dyskusje na temat religii swiata mozna znakomicie oddzielic od tematu egzystencji lub braku egzystencji samego Boga – sa to zjawiska tylko pozornie nierozerwalnie zwiazane (podobnie jak np. orgazm mezczyzny i wytrysk nasienia
) Zatem nic nie stoi na przeszkodzie, zeby sie skoncentrowac na rozdziale 8, jako kluczowym dla zagadnienia religii swiata.
Natomiast zaprezentowana od razu na wstepie „metodyka dyskusji“ budzi nadal moj sprzeciw, chociaz aktualnie jeszcze z nieco innych powodow ponad te przytoczone przeze mnie juz wczesniej:
Główny zamysł wygląda tak oto. Skoro Dawkins przekonuje czytelnika, że jego światopogląd, tj. światopogląd ateistyczny, jest lepszy od światopoglądu religijnego, bo w przeciwieństwie do tego ostatniego stoi za nim ewidencja naukowa oraz racjonalne argumenty, no to przyjrzyjmy się, co takiego stoi za wygłaszanymi przez Dawkinsa POZYTYWNYMI tezami. Nie będę więc koncentrował się na obalaniu krytycznych uwag Dawkinsa, jak to zazwyczaj robią rozmaici religijni apologeci, ale sprawdzę, czy Dawkinsowskiej krytyki nie da się zastosować do tego, co on sam głosi. Oczywiście, żeby to uczynić, muszę się też tej jego krytyce przyjrzeć - i to właśnie "w działaniu" a nie w deklarowanych założeniach.
Zdaniem Dawkinsa, religia skłania - głównie poprzez swoiste pranie mózgu niewinnych dzieciątek - do przyjmowania rozmaitych dziwnych rzeczy "na wiarę", na mocy autorytetu czy też "wewnętrznego poczucia" itp. Zobaczmy, czy ateista przechodząc do praktyki życiowej, czyli właśnie rozstrzygając rozmaite kwestie etyczne, ma jakieś inne wyjście.
Jestesmy tu moim zdaniem bliscy popelnienia kardynalnego bledu, przypisujac Dawkinsowi postulowanie zastapienia dotychczasowego absolutystycznego systemu (celowo nie rozgraniczam tu „swiatopogladu“ od „systemu etycznego“) nowym „dawkinsowskim“. NIE WIERZCIE W BOGA, WIERZCIE W DAWKINSA – „Bog Urojony“ - nowa Biblia“ ? Nonsens naturalnie! Postep w mysleniu Dawkinsa polega wlasnie na nawolywaniu do krytycznej analizy
wszystkich gloszonych prawd, lacznie naturalnie z jego wlasnymi pogladami – element nieznany w „absolutystycznych“ systemach religijnych, chyba sie z tym zgodzimy. Jako naukowiec stara sie on rzecz jasna, aby przedstawiona przez niego argumentacja pozbawiona byla bledow i luk, ale tez i perspektywa mozliwosci, ze mu sie to w jakims punkcie nie uda, nie spedza mu snu z powiek: wie dobrze, ze bardzo predko znajdzie sie jakis inny naukowiec (Pan Lech na przyklad), ktory mu bledy jego i niescislosci wytknie i poprawi. I na tym zasadza sie postep nauki (ksiazka Dawkinsa przytacza tez w charakterze anegdoty piekne praktyczne przyklady takich zdarzen – gdybysmy zaczeli sama tylko lekture rozdzialu 8
od poczatku, to juz w podrozdziale 2 bysmy je znalezli...).
Teraz z kolei caly komentarz do historii zwiazanej z aborcja w nieco za daleko idacy sposob wyrywa z kontekstu zamysl autora i stawia go w zupelnie falszywym swietle. Mimo wszystko ksiazka Dawkinsa (w moim wydaniu 575 stron) jest nieco zbyt kompleksowa, zeby mozna bylo kompleksowosc te bezgranicznie omijac – np. poddawac raptem jedna strone oryginalnego tekstu pieciostronicowemu komentarzowi zdanie po zdaniu (jest to styl retoryki, z ktorym chyba i Pan Lech w miedzyczasie wzial rozbrat, jak mi sie wydaje...), dokladnie na wzor komentatorow biblijnych!
W swietle tego komentarza Dawkins przedstawia sie w naszych oczach jako niebezpieczny fanatyk, nawolujacy np. do systematycznej likwidacji niewinnych embrionow. A zamysl autora byl zupelnie inny. Na przykladzie znanej dyskusji miedzy bezwzglednymi przeciwnikami aborcji i zwolennikami
dopuszczalnosci aborcji w okreslonych sytuacjach (naturalnie nie „zwolennikami aborcji“ jako takiej!) przedstawia nam on roznice w skrajnych postawach etycznych: postawe
moralnego formalizmu, „absolutyzmu“ (deontologii), opierajaca moralne roztrzygniecia na pewnych niewzruszonych i niepodwazalnych regulach i postawe
konsekwencjalizmu stawiajacego przed dokonujacym moralnego roztrzygniecia obowiazek indywidualnego rozwazenia rzeczywistych lub oczekiwanych konsekwencji (ogolny badz indywidualny „przyrost dobra“). Wlasnie religijny swiatopoglad sklania sie do etyki opartej na pierwszej teorii (ale moze myle sie i znamy tez religie pozwalajace, albo wrecz domagajace sie od wyznawcow aktywnego przejmowania odpowiedzialnosci za swoje roztrzygniecia moralne wg. wlasnego poczucia etyki?). Z kolei Dawkins jako konsekwencjalistycznie myslacy biolog nie akceptuje teorii o istnieniu w naturze jakichkolwiek niewzruszonych i niepodwazalnych praw moralnych.
Nie chcialbym tu jednak dopuscic do tego, zeby nasza dyskusja na temat Dawkinsa i wyglaszanych przez niego prawd „rozwodnila“ sie w strone wszystkich poruszanych przez niego dylematow etycznych. Dlatego proponuje nie tracic teraz pol roku na rozwazanie np. za i przeciw aborcji ze stanowisk etyki deontologicznej i etyki konsekwencjalistycznej. Istotne dla naszych celow jest przede wszystkim uswiadomienie sobie
istnienia tych dwu skrajnie odmiennych systemow etycznych i konsekwentnej korelacji pierwszego z nich z systemami religijnej wiary. Dlatego Dawkins nie jest przeciwnikiem tej czy innej religii – jest przeciwnikiem religijnego myslenia
in spe!
I mowienie np. o „absolutystycznej religijnej wierze“ w sensie ogolnym nie jest bynajmniej omylka autora. Bo byc moze nie wszystkie religie zajmuja sie akurat np. problemem aborcji, ale wszystkie sklaniaja sie do tworzenia autorytarnych kodeksow moralnych majacych wyznawcom ulatwic decyzje w ich roztrzygnieciach zyciowych.
Notabene: Dawkins bynajmniej nie uwaza, ze np. wierzacy potepiaja „w czambul“ aborcje, por.:
“A substantial majority of American Christians do not take an absolutist attitude to abortion, and are prochoice. See e.g. the Religious Coalition for Reproductive Choice, at www.rcrc.org/.“ W innym miejscu ksiazki (wczesniej, znacznie wczesniej...) broni Dawkins prawa i obowiazku kierowania sie konsekwencjalistyczna etyka w bardzo prosty sposob: przytacza
cztery niezalezne argumenty oparte wylacznie o ewolucyjna biologie, a jednak uzasadniajace biologicznie pozornie „nielogiczne“ zachowania o altruistycznym charakterze wobec innych osobnikow wlasnego gatunku (innymi slowy moglibysmy to nazwac „miloscia blizniego“). Jesli sformulowanie takie jeszcze nie jest dostatecznie jasne, to scharakteryzuje je tak: czlowiek (wbrew rozpowszechnionym przeciwstawnym pogladom) jest „dobry“ i nie jest sklonny przynajmniej bez potrzeby krzywdzic innych sobie podobnych – i mial szanse uksztaltowac sie w taki sposob na czysto naturalnej drodze, bez „iskry bozej“ albo dostarczonego mu przez niebiosa sumienia. O tym, ze istnieje wyksztalcony ewolucyjnie zestaw podstawowych norm etycznych totalnie niezaleznych od religii albo jej braku, swiadcza ponadto interesujace eksperymenty psychologiczne (opisane takze przez Dawkinsa).
Z kolei zarzut formalistow, ze jakoby utrata Biblii albo innego rodzaju napisanej przed tysiacami lat „swietej ksiegi“ jako niewzruszonego i ponadczasowego „fundamentu moralnosci“ prowadzic moglaby do etyki dowolnej, podatnej na nieobliczalne i chaotyczne roztrzygniecia jednostek zbija Dawkins bronia swoich oponentow: kazdy teolog, badacz pisma swietego itd. przyjmuje okreslone miejsca Biblii (podobnie Koranu itd.) jako doslownie brane elementy swojego np. kodeksu moralnego; inne z kolei traktowane sa jako obrazowe metafory, nie majace znaczenia praktycznego – albo majace taki tylko po odpowiedniej „interpretacji“ uczonych w pismie. Praktyka ta kultywowana juz jest przez tysiace lat. Ale konsekwencja takiego faktu jest, ze teraz z kolei decyzja,
ktore fragmenty maja byc w jaki sposob traktowane jest „chaotycznym roztrzygnieciem jednostek“. Znakomicie ujal to a propos Koranu cytowany przez Dawkinsa uczony Patrick Sookhdeo:
„By far the majority of Muslims today live their lives without recourse to violence, for the Koran is like a pick-and-mix selection. If you want peace, you can find peaceable verses. If you want war, you can find bellicose verses.“W komentarzu Pana Lecha a propos odniesien do tzw. „ewidencji“ znajdujemy pewna – prosze mi darowac – demagogie, jak sie okazuje dosyc charakterystyczna. Problem polega na sztucznym, sofistycznym przesuwaniu wymierzalnych zjawisk w strone niemozliwosci (kojarzy mi sie to ze slynnym paradoksem Zenona z Elei na temat Achillesa i zolwia...) Znakomicie scharekteryzowal to zjawisko sam Dawkins – i znow wystarczyloby, zebysmy nie omineli podrozdzialu 2 w naszym ulubionym rozdziale 8, a bysmy sie na te charakterystyke natkneli:
„Philosophers, especially amateurs with a little philosophical
learning, and even more especially those infected with 'cultural
relativism', may raise a tiresome red herring at this point: a
scientist's belief in evidence is itself a matter of fundamentalist faith.
I have dealt with this elsewhere, and will only briefly repeat myself
here. All of us believe in evidence in our own lives, whatever we
may profess with our amateur philosophical hats on. If I am
accused of murder, and prosecuting counsel sternly asks me
whether it is true that I was in Chicago on the night of the crime, I
cannot get away with a philosophical evasion: 'It depends what you
mean by "true".' Nor with an anthropological, relativist plea: 'It is
only in your Western scientific sense of "in" that I was in Chicago.
The Bongolese have a completely different concept of "in", according
to which you are only truly "in" a place if you are an anointed
elder entitled to take snuff from the dried scrotum of a goat.“
Maybe scientists are fundamentalist when it comes to defining in
some abstract way what is meant by 'truth'. But so is everybody
else. I am no more fundamentalist when I say evolution is true than
when I say it is true that New Zealand is in the southern
hemisphere. We believe in evolution because the evidence supports
it, and we would abandon it overnight if new evidence arose to disprove
it. No real fundamentalist would ever say anything like that.
It is all too easy to confuse fundamentalism with passion. I may
well appear passionate when I defend evolution against a fundamentalist
creationist, but this is not because of a rival
fundamentalism of my own. It is because the evidence for evolution
is overwhelmingly strong and I am passionately distressed that my
opponent can't see it - or, more usually, refuses to look at it because
it contradicts his holy book.“Wiele (nie tylko te wymienione przez Pana Lecha) miejsc cytowanego polskiego przekladu wydaje mi sie byc niestety napisanych bardzo trywialnym jezykiem. Jest to uwaga na marginesie – i moze tez tylko moj spontaniczny pierwszy komentarz. Ale nie chodzi mi tu bynajmniej o niescislosci tekstowe, choc i te jak sie okazuje nie sa wykluczone. Bardziej chodzi mi o to, ze angielski Dawkinsa odbieram jesli nawet nie jako wyszukany, to przynajmniej za dosyc przyzwoity i elegancki (nawet jesli mowi sie o
„cock-eyed judgement“). To samo dotyczy przekladu niemieckiego. Ten klimat wydaje sie byc w polskim przekladzie (przenajmniej w przytoczonym fragmencie) utracony... Szkoda.
Celowo nie zamierzam teraz z kolei ja szukac kontrargumentow na
kazde zdanie wypowiedziane przez Pana Lecha – i tym samym rozdmuchac moj wlasny komentarz do 25 stron. Za to powtorze jeszcze raz przeswiadczenie o
falszywej moim zdaniem metodologii z jaka zabralismy sie do dyskusji. Poszukajmy
kwintesencji argumentacji Dawkinsa zamiast lapac go za slowka – nawet jesli dyskusje na temat tej kwintesencji sprowadzimy do religii swiata (temat bardziej praktyczny i zyciowy) i pozostawimy sama np. kwestie egzystencji Boga, czy jej braku totalnie na marginesie.
Na zakonczenie cisnie mi sie jeszcze malutka uwaga: rozumiem w pelni afiliacje dla matki Teresy z Kalkuty i to, ze Dawkins nie zdobyl sobie zapewne, zwlaszcza u polskiej publicznosci, sympatii wyrazajac sie na jej temat w sposob dosyc brutalny (nie wszyscy jednak laureaci pokojowej nagrody Nobla ciesza sie jak sie okazuje powszechna miloscia i uznaniem w swiecie...) Ale obiektywnie rzecz biorac, zdanie na temat „aborcji jako najwiekszego zagrozenia pokoju na swiecie“ jest (delikatnie to ujmujac) troche nielogiczne... I nic tu nie zmienia nawet dolaczenie slow
„I feel“; zdanie to w cytowanym przez Pana Lecha linku mozemy zreszta wypowiedziane z pelna moca przeczytac az trzykrotnie, w bardzo krotkim odstepie czasu. Daleki jestem tu od negowania szlachetnych pobudek matki Teresy; zaluje tylko, ze nie miala ona okazji przeczytac Dawkinsa – byc moze doszlaby wtedy takze do wniosku, ze jesli nawet nie najwiekszym, to przynajmniej
bardzo powaznym zagrozeniem pokoju na swiecie bylo i jest zjawisko
religii.
Pozdrawiam serdecznie!
Marek