Cóż, zdjęcia w dalszym ciągu pozostawiają wiele do życzenia, ale jest odrobinę lepiej i coś można na ich podstawie stwierdzić.
Z całą pewnością nie jest to imitacja aureusa Dioklecjana w pełnym tego słowa znaczeniu. Widać wyraźnie, że bazę krążka stanowi antoninianus (aurelianus) sprzed reformy monetarnej. Była to moneta billonowa o zaledwie 5% zawartości srebra (teoretycznej zawartości), a resztę stopu stanowiła miedź z innymi domieszkami. Taka moneta jako nominał o pierwotnej wartości dwóch denarów, była oznaczana za pomocą korony promienistej, w odróżnieniu do wieńca laurowego na denarze. Złote aureusy również przedstawiały popiersie władcy z wieńcem na głowie, więc złocone coś z koroną promienistą nie może być uznane za imitację aureusa.
Złocenie nałożono za pomocą nadtopienia dwóch cienkich blaszek złota, którymi została obłożona pierwotna moneta. Wydać to wyraźnie od strony rewersu z postacią stojącego Jowisza i z fragmentem zachowanej legendy IOVI CONSERVATORI. Tam, przy rancie, wyraźnie widać miejsce zawinięcia nadtopionej blaszki (powłoki) złocenia.
Porowatość powierzchni i liczne pęcherzyki wskazują, że pod warstwą złocenia odbywa się destrukcyjny proces korozji pierwotnej monety na bazie stopu miedzi z domieszkami.
Kiedy dokonano tego procederu? Tego faktu nie da się stwierdzić. Taką metodą fałszowano monety w epoce, ale i takim procederem trudnili się nowożytni fałszerze. Stan zachowania i odłamanie sporej części może jednak sugerować fałszerstwo z epoki.