Z racji tego, że w ostatnim czasie po raz kolejny spotykam się z podobną sytuacją, postanowiłem opisać to na forum.
W maju kolega podrzucił mi link do fb, że GNDM poszukuje osób na dwa stanowiska (jedno wiązało się z przygotowywaniem aukcji, drugie z obsługą po-aukcyjną). Stwierdziłem, że warto spróbować, nawet dla samej rozmowy na żywo, chociażbym przegrał z całą masą profesjonalnych numizmatyków z ogromnych dorobkiem naukowym.
Przytoczyłbym swój list motywacyjny
ale nie chciałbym tutaj nikogo zanudzać. W skrócie:
- 25 lat pasji
- własna kolekcja
- funkcja administratora na Numista w dziale monet RON
- w miarę możliwości udzielanie się na Numista, Coincommunity,
- sporadyczna sprzedaż na allego, eBay w ciągu ostatnich kilkunastu lat
- wykonanie sporej ilości zdjęć monet (co prawda w dość amatorski sposób) przykłady:
https://en.numista.com/forum/topic51536.html- obróbka zdjęć w GIMP
- opisywanie monet wedle katalogów, w przypadku wystawianych aukcji
- certyfikaty I - II stopnia w księgowości
Podsumowując żadnych publikacji, brak studiów w tym kierunku, brak znanego w świecie numizmatyki nazwiska jak Pan Chałupski, Pan Stube czy Pan Wolski, ale za to pasja i wiara, że nie zostanę zignorowany w całej masie napływających podań i będę miał możliwość zaprezentowania na żywo.
Niestety... nie otrzymałem odpowiedzi do końca tygodnia (mail z 6 czerwca), ani żadnej odpowiedzi na mój mail z 22 czerwca.
Powiedziałbym, że zostałem olany, jednak przy profesjonalnym podejściu w przypadku GNDM, przypuszczam, że zgłosiło się "z milion" osób lepszych, które bardziej na tą odpowiedź zasługiwały.
Tym bardziej, że doskonale rozumiem jak wielkim wysiłkiem może być czasem odpisanie "tak / nie, dziękujemy", lub oddzwonienie w sytuacji wynajmu mieszkania by poinformować o decyzji, albo oddzwonienie by poinformować o zatrudnieniu (lub wyborze kogoś innego), po 1,5 miesiąca ciągania po rozmowach rekrutacyjnych z cała masą testów, pytań i wypuszczaniu co chwila w gazecie lokalnej, "jak to strasznie ciężko jest obecnie znaleźć pracownika, bo nie ma żadnych chętnych, a jedynym ratunkiem są pracownicy z Ukrainy". Tylko, że przy kolejnej takiej sytuacji, rozczarowanie jest coraz większe z "profesjonalnego" podejścia ludzi do pewnych spraw, a przede wszystkim ich stosunku do składanych drugiej stronie obietnic.