Praca mennicy na początku XVI wieku wyglądała tak: po dostarczeniu canów (sztabek menniczych) młotkami rozklepywano je na blachę odpowiedniej grubości, dopiero później wprowadzono wyciągarkę walcową. Następnie zaznaczano na blasze za pomocą cyrkla lub wzorca zarys krążków i mincerz wycinał je nożycami. Potem z takich krążków wybijano monety.
Tutaj można się zapoznać dokładnie z pracą mennicy średniowiecznej:
http://monetki.friko.pl/artykuly/mennica.htmlCo do krążków menniczych musiały mieć grubość taką jaką ma moneta, ale jak wiemy uderzenie w krążek i wybicie wzoru powoduje zwiększenie średnicy krążka, czyli sam krążek menniczy był troszkę mniejszy niż stempel, ok. 1-2 milimetry. Mincerz siedział na zydelku i miał przed sobą umocowany w pniaku dolny stempel, naprzeciwko niego siedział pomocnik. Pomocnik kładł krążek menniczy na dolnym stemplu, mincerz dokładał górny stempel i uderzał młotkiem, pomocnik brał monetę i kładł drugi krążek menniczy. Nikt nie sprawdzał czy kładzie krążek IDEALNIE na środku stempla, jak wiemy większość monet bitych ręcznie ma minimalne lub większe przesunięcie stempla, dlatego dziurki w moich monetach nie są centryczne.
Gdyby dziurki ma nonetach zostały wykonane po wybiciu stempla, przy takiej grubości monety z jednej strony mielibyśmy wgłębienie ale z drugiej wypukłość. Jak widać na zdjęciach na koronach nie ma żadnej wypukłości, więc dziurki na blaszkach musiały być zrobione przed wybiciem. Pisze Pan o używaniu cyrkla do takich celów i o malutkich dziurkach, ale proszę porównać dzisiejsze cyrkle z tymi używanymi w XVI wieku. Proszę mi wierzyć, znacznie się od siebie różnią.
Naprawdę gorąco zachęcam do zapoznania się z artykułem znajdującym się pod podanym przeze mnie adresem. Tam wyczerpująco jest opisany cały cykl produkcji monet w średniowieczu.