Ja tez sie dziwie Ze nie udalo sie dogadać bezpośrednio i ze woli dać zarobić pośrednikowi.
A ja się dziwię, że się dziwicie Panowie. Gysen żegna się z numizmatyką i robi to świadomie, nie pozostawiając spadkobiercom problemu ze zbyciem kolekcji. Tacy spadkobiercy, którzy nie czują związku z tego typu dziedzictwem, nie są zazwyczaj zdolni do właściwego potraktowania odziedziczonej kolekcji i jedyne co ich interesuje, to szybka sprzedaż, co jest szkodliwe dla samej kolekcji (nie mam tu na myśli ceny takiej "amatorskiej" sprzedaży).
Nie wyobrażam sobie burzy uczuć jakie muszą targać kolekcjonerem, który przez sporą część życia z pieczołowitością dokładał do zbioru kolejne smakowite krążki, a teraz rozstaje się z nimi z własnej woli. Koszmar egzystencjalny najwyższego lotu.
Gysen rozstaje się ze swoją bogatą kolekcją, ale czyni to w sposób dobrze przemyślany. Sprzedaż w jednym domu aukcyjnym, gdzie renoma sprzedawcy przekłada się często na wysokie ceny, jest jedną strona medalu, ale raczej nie to jest najważniejsze. Sprzedaż w jednym miejscu pozostawia po sobie ślad w postaci zwartego katalogu, który sam w sobie będzie skromną tabliczka pamiątkową po tej wysmakowanej kolekcji monet z drugiej połowy III wieku. Należy tylko żałować, że Gysen nie był w tym przedsięwzięciu konsekwentny i wcześniej sprzedał już część monet ( często tych ciekawszych i rzadszych wariantów), których nie ujrzymy obecnie w zwartym katalogu aukcyjnym. Szkoda...