Aktualności: Już wkrótce, ósmego kwietnia, wybory do Triumwiratu TPZN!

  • 28 Marca 2024, 16:52:05

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji

Autor Wątek: Moralna i niemoralna historia pieniądza  (Przeczytany 5185 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Wrocek

  • Członkowie TPZN
  • Gaduła
  • *
  • Wiadomości: 841
Moralna i niemoralna historia pieniądza
« dnia: 03 Lipca 2008, 07:39:25 »
Wczoraj w dziale Zagadka Nabializm zarekomendował nam fajną książkę:
René Sédillot
Moralna i niemoralna historia pieniądza

Poszperałem trochę w necie i oto co znalazłem na jej temat:

Książka francuskiego historyka i dziennikarza przedstawia historię pieniądza – od jego stworzenia, które otwarło przed ludzkością nowe perspektywy gospodarcze, po powstanie kont płatniczych. Jest to opowieść o przejściu od prehistorii do historii, od stagnacji do ekspansji. Autor prowadzi nas przez dzieje ludzkości, ukazując, jak nasi przodkowie starali się za pośrednictwem pieniądza nie tylko ułatwić sobie wymianę towarów, lecz także dowodzić własnej zasobności i bogactwa, podnosić swój prestiż czy zdobywać władzę.


Fragmenty:

Grzechy i grzeszki pieniądza
 
Nawet podczas zgromadzeń politycznych, gdy do dobrego tonu należy złorzeczenie kapitalizmowi, mówcy tylko wyjątkowo atakują walutę. To słowo nie prowokuje obelg. Chętnie natomiast za cel obierany jest kapitał, przede wszystkim bankowy i spekulacyjny. To on ma być przyczyną wszelkich cierpień i całego zła, jakie pleni się w społeczeństwach kapitalistycznych. Zwróćmy jednak uwagę, że kapitał czy majątek ruchomy wyraża się właśnie w pieniądzu. Karol Marks zatytułował jeden z rozdziałów Kapitału: „Moneta, czyli pieniądz”, przyjmując, że znaczenie tych dwóch słów jest bardzo bliskie, a czasem synonimiczne.

Socjolog i filozof, podobnie jak przeciętny człowiek, uznają, że pieniądz zasługuje na pogardę i jest przeklęty. Ma wszelkie możliwe wady, jest źródłem zła, korumpuje, prowadzi do nierówności i nieszczęść. Dzieli rodziny i narody.

W pierwszym szeregu krytyków pieniądza stoją Kościół i socjalizm. Zacznijmy od Kościoła. Ewangelia potępiła lichwę, zabraniając udzielającemu pożyczki czerpania korzyści z tego procederu. Sobór nicejski kładzie nacisk na tę kwestię. Teolodzy wciąż przypominają o zakazie pożyczania na procent, a zarazem czerpania zysków z handlu. Państwowy wymiar sprawiedliwości wypowiada wojnę lichwiarzom.

Żydzi obchodzą te zakazy. Ponieważ Dewarim (czyli Deuteronomium albo Księga Powtórzonego Prawa) zabrania im udzielania oprocentowanych pożyczek współwyznawcom, uznają, że wolno stosować tę praktykę wobec wyznawców innych religii. W ten sposób niejako z własnej woli narażają się na poniżenia, obelgi, a nawet pogromy.

Chrześcijanie, by zaakceptować pożyczki pieniężne, uciekają się do różnych wybiegów. „Pieniądz jako taki, powiada Antonin z Florencji, nie wydaje owocu ani się nie pomnaża sam przez się; owocna natomiast jest zręczność kupców.” A zatem kapitał staje się produktywny w rękach ludzi, którzy potrafią go takim uczynić. Jan Gerson przyznaje, że wynagrodzenie należy się za trud i niebezpieczeństwo, na jakie ktoś się wystawił, a także za ulepszenia, jakich dokonał. Oznacza to, iż słuszne jest opłacanie wysiłku i ryzyka. Po prostu przyrost kapitału należy traktować raczej jako odszkodowanie niż jako zysk. Dlatego ostatecznie Kościół potępia tylko lichwiarskie odsetki.

Podczas gdy katolicy ostrożnie podchodzą do kwestii pieniądza, poglądy protestantów są jednoznaczne. Wzorując się na purytanach, głoszą, że zbytek i przepych są godne pogardy. Zalecają ograniczać konsumpcję dóbr, co prowadzi do pomnażania oszczędności. W ten sposób stają się wzorem kapitalistów. Ta odmienność postaw Kościoła rzymskokatolickiego i protestanckiego tłumaczy gospodarcze opóźnienie krajów romańskich i ekspansję świata anglosaskiego.

Podczas gdy katolicy ostrożnie podchodzą do kwestii pieniądza, poglądy protestantów są jednoznaczne. Wzorując się na purytanach, głoszą, że zbytek i przepych są godne pogardy. Zalecają ograniczać konsumpcję dóbr, co prowadzi do pomnażania oszczędności. W ten sposób stają się wzorem kapitalistów. Ta odmienność postaw Kościoła rzymskokatolickiego i protestanckiego tłumaczy gospodarcze opóźnienie krajów romańskich i ekspansję świata anglosaskiego.

Ale bardziej niż duchowe credo w arsenale intelektualistów i polityków liczy się fobia pieniądza. Mędrcy lubują się w oczernianiu go. Arystoteles nazywa pieniądz bytem fikcyjnym, któremu wartość nadaje prawo, toteż tylko od ludzi zależy, czy nie stanie się bezużyteczny, sam z siebie bowiem nie potrafi zaoferować niczego, co jest do życia konieczne. Dwa tysiące lat później złoto, a zatem pieniądz, przeklinać będzie Szekspir, nazywając je „kurwą wierutną”, „przeklętym pyłem”, „siewcą niezgody pośród narodów”. Zola wykrzyknie: „Pieniądz, straszliwy pieniądz, który kala i pożera”, a Péguy doda: „Pieniądz nawet na chwilę nie utracił władzy nad światem, jego zbrodnie zaś nie są dziełem czasów nowożytnych”.

Ktoś powie, że to tylko literatura. Ale Karol Marks uczyni pieniądz nie tylko przedmiotem rozważań, lecz i motywem walki. W Rękopisach ekonomiczno-filozoficznych napisze, że pieniądz ucieleśnia totalną dominację wyalienowanej rzeczy nad człowiekiem, jest rzeczywistą potęgą i jedynym celem, pośrednikiem między potrzebą a rzeczą, między życiem a środkami do życia, że wreszcie stanowi przejaw szerzącej ją perwersji. I doda, że jawi się jako siła degenerująca jednostkę i więzi społeczne, wierność przemienia w zdradę, miłość w nienawiść, nienawiść w miłość, cnotę w ułomność, ułomność w cnotę, lokaja w pana, pana w lokaja.

Skoro pieniądz jest aż tak występny, może powinniśmy się od niego uwolnić? Czy nie należałoby wyeliminować źródła tego ogromu zła i nieszczęść?

Opłaty w naturze

Wiemy już, że ludzkość obywała się bez pieniądza, dopóki go nie poznała. Wiemy w jaki sposób człowiek wymyślił wymianę, jak ją organizował i ustanowił jej reguły. Brak pieniądza nikomu nie przeszkadzał do chwili, gdy ktoś zorientował się, że można go stworzyć.

Przekonaliśmy się też, że wymiana ożywała, gdy cywilizowany człowiek stykał się i handlował z ludem nieznającym pieniędzy (jak konkwistadorzy z tubylcami Nowego Świata) lub gdy wojna i wyniszczenie gospodarki dyskredytowały pieniądz, powodując drastyczne braki towarów, albo wreszcie – kiedy w państwach totalitarnych rozkwitał czarny rynek. Tak działo się przecież nawet w XX wieku. Poza tym, trzeba przypomnieć, że w XX wieku, i to w państwach Europy Zachodniej, pieniądz ustępuje miejsca wymianie towarowej, kiedy nie jest w stanie wypełniać wszystkich swych funkcji.

Pragnąc uniknąć skutków psucia pieniądza, opłaty za dzierżawę ustalano w zbożu – czynsz dzierżawny był równowartością tylu to a tylu kwintali zboża za hektar. W ten sposób ludzie próbują oszukać czas i zlekceważyć kaprysy pieniądza. Przeważnie jest to tylko metoda obliczania dochodu z najmu lub dzierżawy, który ostatecznie jest wypłacany w pieniądzu. Może jednak dojść także do klasycznego handlu wymiennego, gdy właściciel odbiera towar i sam go spienięża.
Zdarza się również odpracowywanie długu, jak w przypadku odrobku, do którego zobowiązani byli czynszownicy. Zamiast płacić panu w gotówce (wówczas gdy gospodarka monetarna dopiero powstawała), zobowiązani byli zapewnić utrzymanie majątku – uprawiać pola, dbać o stan dróg i siedziby właściciela, zajmować się transportem. Początkowo taki odrobek mógł pochłaniać co drugi dzień w tygodniu, w końcu ograniczał się do jednej lub dwóch dniówek w roku.

Obowiązek świadczenia na rzecz króla, zinstytucjonalizowany w XVIII wieku, zmuszał wiejskich płatników podatku do prac na rzecz państwa, najczęściej przy budowie i utrzymaniu dróg. Liczba przypisanych każdemu dni w roku zmieniała się z biegiem czasu, była też różna zależnie od regionu. Prawo to ciążyło przede wszystkim na posiadaczach majątków, którzy mogli jednak przenieść obowiązek odrobku na osoby trzecie. Za panowania Ludwika XVI pracę zastąpiono podatkiem w naturze. Wielu posiadaczy z żalem wspominało czasy, gdy mogli spłacić należność, pracując w pocie czoła.

Płatności w naturze powracają zawsze, gdy pieniądz staje się rzadki lub niepewny. Są niemal regułą w systemach totalitarnych, gdzie istnieje instytucja dwustronnej wymiany handlowej między państwami. W handlu z faszystowskimi Niemcami, z państwami Bloku Wschodniego, czasami z Trzecim Światem, chętnie eliminuje się pośrednictwo pieniądza na rzecz bezpośredniej wymiany towaru na towar: zboża na ropę naftową, maszyn na rudy metali, lokomotyw na kawę.

Ale nawet wykluczony z procesu uiszczania należności, pieniądz, choć prawie niewidoczny, jest wciąż obecny w rachunkach, bo wartość wymienianych dóbr określa się w ścisłych kwotach, wyrażonych w nim właśnie. Nie płaci się pieniędzmi, lecz „w nich” się myśli. W rzeczywistości człowiek nie potrafi bowiem obyć się bez pojęć monetarnych, nawet gdy pozornie się od nich uwolnił.

Szkoła myślicieli greckich
 
Pieniądz jest niewątpliwie najważniejszym wynalazkiem w dziejach ludzkości, a z całą pewnością – najbardziej płodnym. Dlatego też myśliciele poświęcają mu tak wiele uwagi, raz po raz osądzając i poddając krytyce. Czy jednak racją ich bytu nie jest właśnie ciągłe zmienianie świata? Dlatego mówią: Pieniądz, który stał się podstawą gospodarki, należy znieść.

Arystofanes jest zbyt rozważny, by posunąć się tak daleko. Swój stosunek do tego problemu wyraził, drwiąc z filozofów, którzy marzą o zniesieniu środków płatniczych. W Sejmie kobiet za jednym zamachem rozprawia się z kobietami dążącymi do przejęcia władzy oraz z reformatorami, którym marzy się świat bez pieniądza.

Bohaterka komedii, Praksagona, przebudowuje społeczeństwo: „Wszystko powinno być wspólne, by wszyscy korzystać zeń mogli i żyć tak samo, a nie by bogaty był jeden, a drugi głodował (...) Wspólny wprowadzę tryb życia dla wszystkich; żywot dla wszystkich jednaki.”

Tak oto tworzy podwaliny państwa socjalistycznego.

Mąż Praksagony budzi się i spostrzega, że nie ma żadnego przyodziewku. Słowa małżonki kwituje po grubiańsku, acz wielce rozsądnie: „I łajna także będziemy mieć wspólne?”. Ale ta na wszystko ma gotową odpowiedź.
Blepyros: A co będzie, jeśli ktoś ziem nie posiada, a tylko same pieniądze, perskie darejki, majątek ukryty?
Praksagona: Do wspólnej go kasy przyniesie.
Blepyros: A gdy nie przyniesie?
Praksagona: To krzywoprzysięstwo! (...) Żadnego pożytku mieć z niego nie będzie, zupełnie. (...) Bo nikt już i nic nie zrobi przez biedę i wszyscy będą mieć wszystko – i chlebki, i rybki, i placki, i płaszcze, wino, wieńce i z grochu zacierkę. I cóż by za korzyść miał, gdyby nie przyniósł? No pomyślże sam i wytłumacz!”
Bystry, o ciętym języku mąż nie daje się zapędzić w kozi róg:
Blespyros: A jeśli dziewczynkę zobaczy, zapragnie i zechce ją trochę... potrząsnąć (...)?”
Praksagona replikuje: Wolno mu będzie za darmo z nią pospać. Uczynię je także wspólnymi dla mężczyzn i każda będzie spać z każdym!”

A zatem jest to wspólnota kobiet i wszelkich dóbr. Żadnych zamków ani złodziei, żadnych procesów ani sądów. Posiłki będą spożywane wspólnie. Komedia kończy się zabawą i śpiewem, myliłby się jednak ten, kto by sądził, że Arystofanes w usta Praksagony wkłada własne oceny i że jest aż tak naiwny.

Platon natomiast nie ma ochoty na żarty. Trudno jednak powiedzieć, czy z pełną powagą podchodzi do poruszanych kwestii. W Państwie idealnym, któremu poświęca dziesięć ksiąg Rzeczypospolitej “[...] majątku żaden żadnego na własność nie powinien posiadać, chyba najniezbędniejsze środki do życia.”To koszarowy komunizm z zakazem użycia pieniądza. „Co do złota i srebra, trzeba im przypominać, że je nieustannie posiadają w duszy, boskim sposobem dane im od bogów, że więc ludzkiego wcale nie potrzebują przydatku i że się nie godzi zbezczeszczać skarb tamten przymieszką złota znikomego, ponieważ wiele bezbożności czepi się monety, którą dłoń pospólstwa ściskała.”

Do zła, którego sprawcą był pieniądz, Platon powraca wielokrotnie. W Fedonie wyjaśnia: „Pieniądz służy jedynie wymianie przyjemności na przyjemność, cierpienia na cierpienie, strachu na strach.” W Prawach starzejący się Platon proponuje nowy typ społeczeństwa, mniej rygorystyczny; ale i w nim obowiązywać ma zakaz kupna i sprzedaży, zakaz posiadania złota i srebra. Pisze: „...nie będzie wolno ludziom prywatnym posiadać złota ani srebra. Wprowadzona zostanie obiegowa moneta ze względu na konieczność codziennej wymiany, niezbędnie potrzebna rzemieślnikom oraz wszystkim, którzy za usługi i świadczenia muszą najemnym, niewolnikom i osiedleńcom uiszczać zapłatę.” Raz w roku cały majątek zostanie oszacowany przez strażników praw. Prawdę mówiąc, Platon poszukuje dopiero właściwego ustroju, toteż zdarza mu się błądzić i wypowiadać sprzeczne sądy.

Jego niewierny uczeń, Arystoteles, nie ma wątpliwości, nie jest też naiwnym marzycielem. Dokonując wyboru między własnością prywatną a wspólnotą dóbr, opowiada się za tą pierwszą, nie sądzi też, by usunięcie pieniądza mogło przynieść korzyści. Nie potępia tych, którzy lubią pieniądze, złoto czy srebro, skoro „wszyscy tak czynią”. W Etyce nikomachejskiej pisze: „...Wszystko, co jest przedmiotem wymiany musi się dać w jakiś sposób porównać. W tym celu wprowadzono pieniądz, który uzyskał poniekąd rolę pośrednika; pieniądz bowiem jest miarą wszystkiego (...), np. tego, ile par butów równa się domowi czy pewnej ilości pożywienia.” Bez tego, jak twierdzi, nie byłoby ani wymiany, ani społeczeństwa.


                                                      Przedruk ze strony Onet.pl Czytelnia
TPZN 033   V-ce Prezes w stanie spoczynku

Zdzis

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 21
Odp: Moralna i niemoralna historia pieniądza
« Odpowiedź #1 dnia: 13 Lipca 2008, 22:41:26 »
Książka z pewnością ciekawa, choć nieco "chaotyczna". To coś jak długi, dość swobodny esej o funkcjonowaniu systemów pieniężnych, ich powiązaniach ze sferą realną gospodarki, trochę o psychologii pieniądza. Sporo ciekawostek (choćby o banknotach z kart do gry), choć ostatnie rozdziały o pieniądzu elektronicznym i kartach kredytowych są już trochę archaiczne (książka z 1989 roku). Cena około 40 złotych, więc warto :)

chgo

  • Członkowie TPZN
  • Stały bywalec
  • *
  • Wiadomości: 370
  • Capri Genus
Odp: Moralna i niemoralna historia pieniądza
« Odpowiedź #2 dnia: 14 Lipca 2008, 23:55:35 »
Co ci filozofi tak sie uwzieli na ten pieniadz?
Cóż to za wina tych biednych blaszek...?
To od ludzi zawsze zalezy jak używają te pieniądze..
ech

Pozdrawiam
Krzysiek

 

R E K L A M A
aukcja monet