Też próbuje coś trafic na ebay ale tam ostatnio cuda się dzieją,mam tu na mysli napaleńców którzy do samego końca czekaja by na koniec dowalić cenę zaporową w stylu "nie wiem za ile ale kupię"
Panie Macieju, to nie cuda, i wcale nie występujące jedynie "ostatnio", tylko od dawna utrwalona, standardowa praktyka licytacyjna doświadczonych kolekcjonerów, którzy nie chcą ujawniać swego zainteresowania na wcześniejszym etapie po części w obawie, aby nie być sztucznie podbijanym przez sprzedawcę, a po części w celu uśpienia czujności konkurencji, która może byłaby gotować dać więcej za daną monetkę, gdyby miała na to czas i szansę (czyli widziała w miarę wysoką cenę monety już na kilka dni przed końcem aukcji i zdążyłaby sobie przemyśleć w duchu i sercu, czy może warto jeszcze trochę więcej zalicytować). Wysoki limit składany przez doświadczonego kolekcjonera na kilka sekund przed końcem aukcji ma jednak z założenia pozbawić konkurencję właśnie tej szansy na "przemyślenie" sprawy.
Wielu kolegów z pewnością licytuje w ten właśnie sposób (sam do nich należę). Podejrzewam też, Panie Macieju, że prędzej czy później też Pan tak zacznie licytować
Nie ma co zatem się oburzać, tylko zaakceptować, że tak właśnie jest. Zresztą, analizowany fenomen ma pewne pozytywy w postaci nieustającego dreszczyku emocji towarzyszącego kolekcjonerowi do ostatnich sekund każdej licytacji: czy wygram tą monetkę (jestem przecież już tak blisko...), czy jednak nie...., no i za ile wygram, jeżeli wygram? Jaka to przecież radość wygrać np. za 10-20% limitu. Jakaż to z kolei wściekłość wygrać za np. 99% limitu, gdy dwie sekundy wcześniej cena monety wynosiła zaledwie 10% limitu... W tym właśnie rzecz. Tak wyglądają licytacje.