Historia gocka Jordanesa jest dziełem wtórnym i stosunkowo późnym. Pełno w nim anachronizmów i jako źródło musi być analizowane ze sporą dozą ostrożności. Fragment traktujący o Getach czapkonoścach, zaczerpnięty został od Diona Chryzostoma, od którego Jordanes zapożyczył wiele informacji, z tymi o wierzeniach włącznie. Zarówno greccy, jak i rzymscy pisarze mieli skłonności do identyfikacji barbarzyńskich bogów z tymi z własnego Panteonu, bez zbytniego zagłębiania się w różnice. To uproszczone stawianie znaku równości powodowało spłycenie przekazu, zostawiając nam opis schematyczny, który często mało miał wspólnego z omawianym bóstwem. Należy jeszcze zwrócić uwagę na wędrowne dzieje Gotów, którzy przemieszczając się ze skandynawskiej północy nad brzegi Morza Czarnego i Dunaju, stykali się z wieloma kultami i sanktuariami innych ludów, z którymi często wchodzili w symbiozę. Takie kontakty mogły wpłynąć na znaczną transformację pierwotnych wierzeń i przejęcie obcych miejsc kultu.
Miejsca składania ofiar przez Gotów? Cóż, szukając analogii u innych plemion germańskich, należy szukać szczęścia w środowiskach mokrych. Spektakularne stanowiska ofiarne z Illerup Adal, Nydam i Thorsbergu, mogą pobudzić wyobraźnię i wskazać kierunek poszukiwań. W sierpniu miałem okazję zwiedzić ekspozycję w muzeum na zamku Gottorf w Schleswigu, gdzie zgromadzono fenomenalne artefakty ze stanowisk ofiarnych z Nydam i Thorsbergu. Ilość i jakość zachowanego uzbrojenia przyprawia o palpitację serca. Święte jeziorka, rzeki i bagna mogą nas zaskoczyć swoimi depozytami. Należy je tylko zlokalizować.
Kilka skromnych gablot muzealnych na zamku Gottorf.