nigdy nie trafiłem na analizę, jak im się w oczach składały literki.
Podejrzewam, że w jakiejś zakurzonej literaturze stricte filologicznej mogą takie perełki być (inna rzecz, czy trafne). Może się okazać np., że jest hipoteza o regule "nie zaczynamy nowej linii od I, nawet jeśli sylaby nam się inaczej łamią, zawsze zostawiamy I na końcu poprzedniej".
Rzymianom najwyraźniej anus przypadkowo uwyraźniony w tytulaturze najjaśniejszego pana w ogóle nie przeszkadzał, był jakby niewidzialny.
Nb. u Rzymian jest to tym dziwniejsze, że zapewne spora część z tych, co czytać umieli, czytała niezbyt wprawnie, bo jednak mniej było do czytania. A kto czyta niewprawnie, ten ma większą skłonność, by dukać literka po literce, czy sylaba po sylabie i zauważać co do literki to, co czyta, niż ten, kto wprawnym okiem chwyta od razu całość i rozmaitych figli literkowych może nawet nie zauważyć.
Dukający duka niezależnie od tego, czy ma wielką przerwę w środku wyrazu, czy nie, więc ANVS powinien go śmieszyć, nawet jeśli nie jest jakoś specjalnie wyodrębniony. Z drugiej strony oni tak się faktycznie nazywali i to nie tylko władcy, ale spora część społeczeństwa - tak jakby słowo "ski" oznaczało w języku polskim jakąś wstydliwą część ciała, albo nawet niech będą te narty, tylko też po polsku*. Załóżmy dodatkowo, że teksty polskie bada ufoludek w roku 4400 Od Założenia Miasta. Znajduje on mnóstwo przypadków, w którym część nazwiska "ski" jest przeniesiona do następnej linijki:
"tedy Roch Kowal-
ski podniósł do góry półgarniec i cały na raz opróżnił"
"na pomoc pospieszył król Jan III Sobie-
ski, już w sierpniu wkraczając ze swoim wojskiem na Górne Węgry"
"z głosowania na dwie ręce zasłynął poseł Wiśniew-
ski, przyłapany w ciągu IX kadencji sześciokrotnie na tym procederze"
itp.
Widząc taką ilość przerzuconych "ski" ów ufoludek zaczyna się zastanawiać, czy autorzy chcieli w ten sposób opisywanych bohaterów dodatkowo obrazić, bądź też (w wersji z nartami) wyrazić między wierszami jakiś stosunek rzeczonych do owego zimowego sportu.
* Podobnego skojarzenia doświadczyłem w dzieciństwie, w okresie w którym coś już tam o świecie wiedziałem, ale wielu niuansów w żaden sposób nie mogłem jeszcze zrozumieć. Miałem jakieś dziewięć lat, byłem już po lekturze Potopu, ale nie miałem jeszcze zielonego pojęcia o jakimkolwiek języku obcym. Zobaczyłem na ulicy (czas głębokiej komuny, więc rzadkość) faceta w czapce z napisem "ski". Nie mieszkając w górach, nie jeżdżąc na nartach, nijak nie mogłem do niczego tego przyczepić. Wobec tego zinterpretowałem to w ten sposób, że facet w ten sposób akcentuje swoje szlacheckie pochodzenie.