... pisze niejaki Pierre Chevalier w swoim dziele pt. "Historia wojny Kozaków z Polską"*. Fragment dotyczy drożyzny w oblężonym Zbarażu i jest odnośnikiem do zdania "Mały kawałek chleba sprzedawano za dziesięć półtoraków, a beczkę piwa za pięćdziesiąt florenów" (s. 249).
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że cudzoziemcowi po prostu pomylił się złoty z czerwonym złotym. Ale... nie dość że odbył on w opisywanych czasach dwukrotnie podróż do Polski, to jeszcze był u siebie w Paryżu członkiem trybunału monetarnego. Trybunał ten "nadzorował prerogatywy królewskie w dziedzinie pieniężnej, (...) zajmował się rejestracją wszystkich aktywów królewskich odnoszących się do pieniędzy, kontrolował ich produkcję i obrót, rozpatrywał odwołania i ostatecznie rozstrzygał sprawy związane z ich fałszowaniem" (s. 57-58).
Dla laika w temacie historii XVII w. wydaje się nieprawdopodobne, żeby człowiek zajmujący się finansami popełnił taki kiks. Wobec tego moje pytanie: czy jest możliwe, żeby jednak w wyjątkowych wypadkach florenem nazywano złotówkę obrachunkową 30-groszową? (jesteśmy jeszcze w czasach przed Tymfem), czy jednak pan Francuz nie popisał się swoją wiedzą? I drugie, prostsze: jak długo obiegały półtoraki?
* w: Szymon Starowolski, Stanisław Koniecpolski, Guillaume le Vasseurde Beauplan, Pierre Chevalier. Okraina Królestwa Polskiego. Krach koncepcji Międzymorza. Wyd. Klinika Języka, Szczęsne 2018.