Ja nie jestem prawnikiem i o prawną wykładnię trzeba zapytać prawnika. Natomiast w świetle tego przypadku, to rozumiem problem tak:
1/ Sygnalista doniósł, że ma Pan kolekcję monet
2/ Wizyta, okazuje Pan na żądanie swoją kolekcję i stosowne potwierdzenia zakupów, nie znaleziono u Pana wykrywacza. Wizytujący z przykrością stwierdzają, że nie może Pan zostać oskarżony o nielegalne poszukiwania, kupił Pan w dobrej wierze i na dodatek ma Pan monety od więcej niż 3 lat
Art. 169. § 1 Oddycha Pan z ulgą. Ale obecny przy wizycie biegły stwierdza, że te monety są zabytkami archeologicznymi i w świetle art. 35 ust. 1 ustawy o ochronie zabytków są własnością państwa. Wizytujący "zabezpieczają zbiór"oczywiście za pokwitowaniem jako dowód w sprawie w związku z Art. 284.KK Trwa śledztwo rok albo i dłużej.
3 Sąd. oczywiście wynajmuje Pan adwokata i swoich biegłych na świadków. Teraz wszystko zależy od sędziego. Jak będzie rozsądny, niezależny i będzie rozumiał pojęcie zabytku archeologicznego, to sprawę umorzy i odzyska Pan zbiór o ile prokurator się nie odwoła. Jak się odwoła, to czeka Pana kilka lat rozpraw w sądach okręgowym, apelacyjnym i kasacja. Podobnie jak sędzia nie zrozumie definicji zabytku archeologicznego i zostanie Pan skazany, a kolekcja przepadnie. Pan się z kolei odwoła i spędzi kilka lat w sądach różnych instancji. Jak Pan wyczerpie sądowe możliwości w Polsce i będzie Pan uparty / pamiętajmy o kosztach/, to wytoczy Pan sprawę przeciwko Polsce przed TPC. Pewnie Pan wygra, ale jakim kosztem zdrowia i pieniędzy.
Przepraszam, że tą fikcyjną opowieść Panu przypisałem, ale tak mi się lepiej pisało. W żadnym wypadku tego nie życzę. Jeśli moja bajka nie jest prawdopodobna, to z wielką ulgą poczytam o bardziej prawdopodobnym scenariuszu