To nie miało być rozważanie na temat:
"Czy prawo było lepsze, czy gorsze dla numizmatyków przed, czy po objęciem rządów przez Tę, czy inną partię?".
Polska za czasów pogardy była często określana mianem "najweselszego baraku w obozie państw socjalistycznych". Odnosiło się to często do permanentnego ignorowania prawa przez przeciętnego obywatela. Prawo było i jest skomplikowane i pełne przepisów nielogicznych do punktu, gdzie w codziennym życiu może się okazać, że każdy obywatel je łamie, bezwiednie, czy świadomie. Ogrom tego zjawiska jest taki, że niewykonalne jest ściganie wszystkich "przestępców", bo policji za mało, a więzienia wszystkich nie pomieszczą. Ściga się więc "po uważaniu", tych, którzy rzucają się w oczy, lub mają wrogów, którzy na nich doniosą. Jest to swego rodzaju interesujący mechanizm kontrolowania społeczeństwa. Polska, będąca ofiarą wojny, wykrwawiła się przez lata okupacji z elementów dziedzictwa kulturowego. Pechem prawdziwym był fakt, że żadne zwycięskie mocarstwo nie miało na tyle przyzwoitości, by dopuścić Polaków do podziału łupów wojennych. Trzeba więc odwiedzać kraje złodziejskie, by to dziedzictwo sobie obejrzeć. Mam jeszcze w planie Rosję i Szwecję.
W celu ochrony tego dziedzictwa nałożono pewne bariery, np. zakaz wywozu z kraju wszystkiego, co "przedwojenne". Przez wiele lat było to barierą, teraz jest to zorganizowane bardziej liberalnie. Myślę, że pozostało jednak w świadomości wielu Polaków przeświadczenie, że dobro narodowe trzeba chronić przed cwaniaczkami, którzy je gromadzą i broń Boże nie pozwolić im się "bogacic kosztem społeczeństwa". Drżyjcie więc posiadacze precjozów o charakterze historycznym, bo to wyraźnie na nas spoczywa obowiązek udowodnienia naszej "niewinności". Jak ten baca oskarżony o gwałt, bo ma przecież narzędzia...