Przy ostatnim zalogowaniu zajrzałem po coś tam do statystyk i znowu wpadła mi w oko ta najsmutniejsza statystyka "Stosunek mężczyzn do kobiet: 29.1:1".
W praktyce - biorąc pod uwagę nie tylko rejestracje, ale aktywność, wysłane posty etc. - jest z tym jeszcze gorzej. Kobiet w numizmatyce rozumianej jako zbieractwo po prostu nie ma!
Owszem, jest ich trochę (ale też nie za dużo) w numizmatyce uniwersyteckiej (np. była pani Huvelin, jest pani Estiot), ale nie na forach hobbystycznych.
Jak to się ma do współczesnego feminizmu?
Otóż współczesny feminizm jest zasadniczo antyesencjalistyczny. Twierdzi, że "kobiecość" czy "męskość" to w istocie nie jest coś, co przynosimy ze sobą na świat (np. w genach), ale coś, czego się uczymy. Nasze stado (społeczeństwo) pokazuje nam, co to znaczy być kobietą czy mężczyzną, a my lepiej lub gorzej odgrywamy te role (choć czasem nas uwierają). I chociaż istnieją między płciami całkiem wyraźne (pomijając wady genetyczne) biologiczne różnice, to nie przekłada się to na żadne "kobiece" lub "męskie" upodobania, skłonności etc. To, że osoby z siusiakiem mają lubić to czy tamto, a te bez - coś innego, to już tylko konstrukt społeczny (który da się unieważnić, przekonstruować etc.).
W trywialnym uproszczeniu można to sprowadzić do przekonania, że jeśli chłopcom dawać do zabawy lalki, a dziewczynkom - pistolety, i wszystkie dzieci za tę zabawę odpowiednio nagradzać społeczną aprobatą, to chłopcy polubią czułe zabawy "w dom", a dziewczynki zaczną do siebie strzelać jak opętane.
Oczywiście mowa tu o statystycznie istotnej większości, bo to, że NIEKTÓRZY chłopcy wolą gotować czy szyć zamiast strzelać, a NIEKTÓRE dziewczynki wolą skakać po drzewach (jak Pipi) zamiast niańczyć lalki, wiadomo było "od zawsze".
Jak się zdaje, nasze forum numizmatyczne (i nie tylko nasze) jest dość mocnym kontrprzykładem wobec antyesencjalistycznych założeń feminizmu. Napawanie się tym byłoby jednak zbyt łatwe, toteż proponuję odwrotną zabawę intelektualną.
Czy dałoby się może jednak te feministyczne założenia obronić także w tym wypadku? Na przykład wskazując, w jaki sposób "numizmatyk" został społecznie skonstruowany jako rola typowo męska i jak w dalszym ciągu społeczeństwo do podjęcia tej roli skutecznie zachęca akurat chłopców, zniechęca zaś dziewczynki. Co zatem takiego jest w numizmatyce "męskiego" (lub co najmniej "niekobiecego")?
Proszę się nie krępować i proponować nawet najdziksze fantazje. Feministki się nie krępują :-)
P.S. Tak, tak, pamiętam, że podobny temat był tu już wałkowany kilka lat temu, ale wtedy wszystko szybko zeszło na snookera i orientację przestrzenną kobiet (oraz mnóstwo innych zagadnień), a o numizmatyce było tyle, co nic.