Jeśli dla Pana jest niejasne, to warto skorzystać z pomocy kogoś dla kogo jest to prostsze. Starałem się pomóc, ale Pan tej pomocy nie przyjmuje. Nie widzę więc powodu, żebym miał się Panu napraszać. Fakt, że Panu nie odpowiedziałem nie oznacza, że nie potrafię. W mojej ocenie Pańska polemika nie zmierza do wyjaśnienia problemu, więc zdecydowałem się nie odpowiadać na Pańskie wątpliwości interpretacyjne.
Pana powyższy wywód jest równie mętny, jak to Rozporządzenie. Zaczyna Pan od tego, że jakoby chce mi pomóc, po czym oświadcza Pan, że odpowiedzi mi nie udzieli. I to Pan nazywa pomocą?
Bo jak na razie niczego Pan nie wyjaśnił, a jedynie wygłosił apodyktyczne oświadczenie, którego podstaw nie chce Pan zdradzić, więc mógłbym je przyjąć jedynie na wiarę. Ale ja, niestety, jestem niewierzący...
Nb. ta Pańska praktyka dyskryminacyjna ("więc zdecydowałem się nie odpowiadać") wśród wywodów o zapobieganiu dyskryminacji przez tych, co zdecydowali się komuś tam nie sprzedawać, wygląda co najmniej osobliwie.

Wśród praktyk dyskryminacyjnych można się spotkać nie tylko z kwestią odmowy sprzedaży, ale także różnicowania cen sprzedaży do innych krajów.
I naprawdę Pan uważa, że robią to złośliwie, żeby mniej sprzedać, ale za to kogoś sobie "podyskryminować"?
Producenci celowo w umowach z dystrybutorami ograniczają możliwość sprzedaży do określonego kraju żeby kontrolować ceny na poszczególnych rynkach.
A cóż to za satysfakcja dla producenta, że "kontroluje ceny", jeśli wskutek tego mniej sprzedaje?
Owszem, czasem producent różnicuje ceny na różnych rynkach, bo różne jest tam ryzyko handlowe. Albo na przykład dlatego że razem z towarem sprzedaje także obsługę gwarancyjną i pogwarancyjną, a to na małym rynku kosztuje drożej, jeśli ma być odpowiedniej jakości (a kiepska jakość uderza w markę). Nie opłaca się tam utrzymywać serwisów, trzeba np. produkt od razu wymieniać na nowy (co zwiększa koszta) etc. etc. Jest to zachowanie racjonalne.
Czy uważa Pan, że należy takie racjonalne zachowania tępić w imię jakieś fanatycznej "antydyskryminacyjnej" ideologii?
Poza tym producent z pewnością na te nonsensy racjonalnie zareaguje i zredukuje koszty obsługi. Więc co z tego, że będziemy kupować towar X za cenę taką samą (wyjściowo, bo dojdą jeszcze lokalne narzuty) jak w kraju producenta, skoro potem na naprawę czy wymianę gwarancyjną pechowcy będą czekali miesiącami.
Producent ma wiele sposobów, żeby zniechęcić do kupna towaru, do którego miałby potem (zgodnie z jakimiś pomysłami fanatyków) dokładać.