A ja niepolitycznie stwierdzę, że w wypowiedziach przedmówców więcej dobrego serca i manier, niż prawdy.
Wiedza jest bardzo ważna...
Profil kolekcji jest ważny...
Ale bez pieniędzy nie mają żadnego znaczenia.
Za 150 złotych miesięcznie można skromnie poszerzać kolekcję, a nie ją stworzyć.
Piszę to właśnie z perspektywy osoby, która jest na etapie tworzenia kolekcji.
Dwie czy trzy monety rocznie kolekcji nie stworzą. Tak, tak, wiem...Ziarnko do ziarnka...
Otóż nie.
Budowanie kolekcji od zera to abstrakcja- i to głównie w kontekście tak hołubionej tutaj wiedzy. Wiedza numizmatyczna nie istnieje jako czysta abstrakcja i jest ściśle połączona z fizycznym obyciem z monetami. A do takiego obycia trzeba mieć materiał.
Więc proponuję hipotezę roboczą, że owszem, za 150 miesięcznie można rozbudowywać kolekcję, ale na dzień dobry trzeba się zaprzeć i wyłożyć co najmniej tysiąc w ramach biletu wstępu do grona kolekcjonerów (...)
Chociaż nie z wszystkimi tezami przywołanymi powyżej się zgadzam (jak chociażby z tą, że do „obycia z monetami” potrzeba „mieć materiał”; wystarczy bowiem go studiować, a nie posiadać – jest wszak sporo znamienitych numizmatyków, świetnie obytych z monetami, który nie kolekcjonują monet i nie posiadają osobiście żadnej; nie zgadzam się też np. z tezą, że wiedza ani profil kolekcji „nie mają znaczenia bez pieniędzy” itp.), podzielam ogólne spostrzeżenie, że w wypowiedziach przedmówców „więcej dobrego serca i manier, niż prawdy”.
Moim zdaniem nawet bardzo zaawansowany kolekcjoner, który już dawno zapłacił swoje frycowe (w postaci chociażby przepłaconych zakupów mało interesujących walorów, falsów, czy też „okazji” w postaci popularesów w bardzo słabych stanach zachowania itd.) i który już dawno zgromadził i przeanalizował literaturę na temat interesującego go mennictwa (co w wielu przypadkach też sporo kosztuje, bo jednak nie wszystko jest dostępne w internecie w formie darmowych skanów, a publikacje numizmatyczne, zwłaszcza zagraniczne, są – jak wiadomo – bardzo drogie) miałby ogromny problem ze zbudowaniem „fajnej kolekcji monet cieszących oko i w poprawnych stanach zachowania, z których można się uczyć historii” za jedynie 150 zł miesięcznie. A co dopiero początkujący kolekcjoner, który nawet jeszcze nie wie dokładnie co chce zbierać i dlaczego i który prawdopodobnie popełni jeszcze wiele (kosztownych) błędów zanim zdobędzie niezbędne doświadczenie?
Nie twierdzę, że przy kwocie 150 zł miesięcznie zbudowanie ciekawej i wartościowej kolekcji numizmatycznej jest absolutnie niemożliwe, ale jest to zadanie naprawdę trudne, które wymaga ogromnego zaangażowania czasowego, wytrwałości, cierpliwości i samodyscypliny, a przede wszystkim znalezienia sobie jakiejś niszy, a następnie zdobycia dużej wiedzy na jej temat, pilnując się przez cały ten długi okres czasu, aby w tzw. „międzyczasie” nie roztrwonić środków na mniej lub bardziej przypadkowe okazy.
Podsumowując, większość przedmówców dała założycielowi wątku słuszne i wartościowe rady, z którymi się w pełni zgadzam (lepiej kupować rzadziej, ale ciekawsze i lepiej zachowane egzemplarze, lepiej najpierw zainwestować w literaturę itd.). Wydaje mi się jednak, że zapomniano dodać, że konsekwentne stosowanie wszystkich tych rad jednocześnie przez długi (czytaj wieloletni) okres czasu to duże wyzwanie, bo ostatecznie kwota 150 zł miesięcznie to - bez zbędnej politycznej poprawności - naprawdę skromna kwota, gdy ma się na celu zbudowanie fajnej i wartościowej kolekcji monet „z której można nauczyć się historii”.