Miałem kiedyś podobną sytuacje.
...(w domyśle, że odebrałem sobie tę przesyłke ze skrzynki i teraz specjalnie robię gównoburzę, wykorzystując sytuację żeby skrzywdzić zapracowanego i biednego pracownika poczty). Brak mojego podpisu był jednak ewidentny i poczta mnie za to przeprosiła (znaczy ten kierownik). Ubezpieczenie zostało wypłacone nadawcy, a ja żeby odzyskac swoich kilka setek za monetę, sprawę zgłosiłem na policję. Postępowanie umorzyli po kilku miesiącach, po przesłuchaniu listonosza oraz uznaniu, że to emeryt któremu dobrze z oczu patrzy, więc to nie może być pospolity złodziej i pewnie rzeczywiście się pomylił...
Czyli jego słowo przeciwko Twojemu. I jeśli on nie ukradł, to Ty próbujesz wyciągnąć pieniądze, które Ci się nie należą. De facto wyszli z założenia, że to Ty jesteś złodziej. Zastanawia mnie ta niefrasobliwość poczty polskiej, która w obliczu ewidentnego złamania zasad przesyłki poleconej wciąż nie uznała swojej (listonosza) winy. Bo przecież Twój podpis ma być gwarantem dostarczenia przesyłki do rąk własnych.
A swoją drogą pp zachowała się jak szatniarz z Misia: "nie mamy panskiej przesyłki i co nam pan zrobi?".
Ale przecież wiara w czarownice chyba jest już w Polsce przeszłością? To gdzie jest ta przesyłka? Niestety, wciąż wypadło na Ciebie, żeś to Ty ją zajumał.
Sorry, ale szlag mnie trafia na takie praktyki. Kiedyś wysłałem rodzicom serię przesyłek z lekami i innymi drobiazgami. Wszystkie! przepadły bez śladu a na moje protesty zareagowano wzruszeńiem ramion: "wie pan jak to jest...". Wiem.
Dzięki Bogu policjanci nie sugerowali mi, że to ja "ją sobie sam ukradłem" ale obrali inny i to całkiem ciekawy scenariusz.
Stwierdzili, że skoro uznali za prawdopodobny zbieg okoliczności polegający na tym, że łącznie wystąpiły n/w dwa zdarzenia:
1) stary listonosz zeznał, że się "pomylił" i w efekcie (po raz pierwszy od 12 lat, bo tyle mieszkam pod tym adresem) poleconego wrzucił mi do skrzynki,
2) pracownik poczty (może i ten sam listonosz?) z niewyjaśnionych przyczyn błędnie zaznaczył w systemie pocztowym, że odebrałem przesyłkę osobiście, mimo tego , że na dokumentacji nie ma mojego podpisu + sam listonosz zeznał, że nie pamiętał żeby mnie wówczas odwiedzał....
To przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do tych dwu fantastycznych okoliczności dodać kolejny punkt "z tej samej półki":
3) pojawił się nagle, nieznany z imienia i nazwiska złodziej, który w nieustalony i tajemniczy sposób (nie powodujący żadnych śladów) jakoś wyjął przesyłkę poleconą z mojej skrzynki i ją sobie perfidnie przywłaszczył. Jak on śmiał tak zrobić...
A ponieważ kamery, akurat skrzynek na listy nie rejestrują, nie udało się wykryć sprawcy i sprawę można spokojnie umorzyć. Oczywiście dochodzenie zostanie wznowione jeśli tylko pojawią się nowe okoliczności.
Śmieszne ale prawdziwe
Ja w każdym razie monitoruje sieć czekając spokojnie aż zaginiona moneta gdzieś wypłynie + zdecydowanie chętniej niż wcześniej odbieram pozyskane numizmaty osobiście. Taka nauczka.