Jak mamy już wątek jesienny nie sposób nie wspomnieć o zakończonej w piątek (tj 20.IX) 46 aukcji Paula-Francis Jacquier gdzie wystawiana była druga część słynnej kolekcji Philippa Gysena. Dzieci zmarłego kolekcjonera nie znalazły w sobie pasji ani chęci kontynuowania dzieła ojca więc zebrane monety poszły pod młotek.46 aukcja nie była tak okazała w porównaniu do części pierwszej wystawianych monet która odbyła się w wrześniu zeszłego roku ale mimo wszystko było na niej troche poszukiwanych i rozchwytywanych przez kolekcjonerów pozycji.
Parę słów o samej aukcji.Otóż początek aukcji jak i uzyskiwane ceny przebiegały rzekłbym planowo.Oferta z mennictwem Tacyta nie znalazła nabywcy w 80% oferowanych monet.Coś niepokojącego zaczęło się dziać przy monetach Floriana gdzie poprawnie,centrycznie wybite monety osiągały spore sumki.I przyszedł czas na mennictwo Probusa,najszersza oferta z całej aukcji ponad 300 monet tego cesarza.I się zaczęło.Nie wiem co kierowało kupującymi ale to było istne bombardowanie wylicytowanymi cenami które nie miały rzeczywistego przełożenia na monety.Monety które bez problemu można dostać po 50-100 Euro schodziły po 300-400 Euro.Zakładałem że ktoś z gotówką wykupi w ten sposób początkowo oferowane egzemplarze i potem będzie spokój,ale nie,bombardowanie trwało do ostatnich pozycji.Trzeba też nadmienić że zdarzało sie że ciekawe i rzadkie pozycje schodziły bez walki sugerując tym samym że kupujący szli na jakość oferty niewnikając w rzadkość monet.Naprawdę jak ktos chciał kupic cociekawszy lepiej zachowany egzemplarz to musiał stoczyć ostrą walke z absurdalnymi cenami bo jak inaczej nazwać przebicia popularesów o 300,400%
Faktycznie rzeźnia była straszna, a bombardowanie monet Probusa trwało bardzo długo, chociaż może nie do ostatnich pozycji, ale do końca Siscji (od Serdyki uspokoiło się, a większość monet ze wschodnich mennic w ogóle nie znalazło nabywców z uwagi na przeszacowane ceny wyjściowe).
Konkurencja była nawet większa niż rok temu, mimo że oferta monet w zeszłym roku była generalnie wyższej klasy (co bynajmniej nie oznacza, że w tym roku były słabe monety; to i tak był raj dla miłośników Probusa).
Rzeczywiście wiele pozycji (wcale nie super rzadkich, ale bardzo ładnie zachowanych) poszło za ceny niekiedy kilkukrotnie przekraczające ich realną wartość rynkową. Sam byłem w szoku.
Trudno opisać w słowach poziom frustracji i zaskoczenia, gdy trzeba było oddać przeciwnikom niektóre pozycje, na których bardzo mi zależało, a na które miałem przygotowane naprawdę wysokie limity, które w ferworze walki jeszcze podnosiłem o kilkadziesiąt procent, ale i tak bez skutku.
Z drugiej strony nie sposób opisać poziomu satysfakcji z wygranych w tak zażartej walce. A zwycięstwa także się zdarzały:)
Zdecydowanie najważniejszym zwycięstwem było zdobycie upragnionej Fides Militvm z 3 sztandarami, która była największym klejnotem Probusowej kolekcji Gysena (i zresztą jego ukochaną monetą). To jest po prostu rewers marzenie, całkowicie odmienny ikonograficznie od standardowych wyobrażeń Fides Militvm ze stojącą lub siedzącą personifikacją Fides pośród sztandarów. Typ rewersu niemający swego odpowiednika w całym niezwykle bogatym mennictwie Probusa. Rewers nienotowany w RIC, nienotowany przez Pinka, a przede wszystkim nienotowany u Alfoldiego, który stworzył bardzo obszerny i dogłębny corpus monet Probusa z Siscji. Jest to rewers znany zaledwie z trzech egzemplarzy, z czego dwa miał Gysen (pierwszy egzemplarz, z innym popiersiem, był licytowany w zeszłym roku i zasilił kolekcję Mike Vospera), a trzeci, w znacznie gorszym stanie, był na aukcji CNG w 2010 r.
O powyższym rewersie i widocznym na nim instrumencie zwanym "bucina" bardzo ciekawie opowiadał Kolega Zenon podczas ostatniej edycji TWNA w Krakowie. Szkoda że wykład nie był nagrywany!