W kraju, gdzie "zawsze" panował polityczny bałagan, gdzie zwycięstw w polu "nigdy" nie potrafiono przekuć na strategiczne zwycięstwa dyplomatyczne. Gdzie przespano możliwość wpływu na politykę budzącej się Rosji. W tym kraju w pewnym momencie zaczęły decydować czynniki zewnętrzne. Elekcja, czy była zgodna z prawem, czy nie; nie była elekcją rzeczywistą a wyborem między jednym i drugim złem, coś jak dziś.
Wybór Wettyna był de facto zwycięstwem frakcji rosyjskiej nad frakcją pro-szwedzką, czy pro-francuską. Żadna z tych opcji nie była do końca czysto polska. Można więc się było spodziewać, że polityka będzie odzwierciedlać te unilateralne interesy. Nie jestem zbyt silny w tym okresie, ale mam wizję Fryderyka Augusta der Starke jako dziwkarza i hulaki, który miał jednak pojęcie o polityce, ale w gruncie rzeczy niewiele obchodziło go dobro kraju, który zrobił z niego króla, bo Saksonia była wtedy księstwem. Pierwszym królem Saksonii został jego prawnuk, Książę Warszawski w epoce napoleońskiej.