Z tym, że te poprzednie polskie tradycje tak do końca polskie nigdy nie były.
Tak, jak i obecny pomysł nie jest.
Możemy się cofnąć jeszcze dalej i może Pan wytłumaczyć Francuzom i Belgom, że ich własne czapki są tak naprawdę włoskie, bo około 1880r. je sobie zawłaszczyli i zmodyfikowali. Proszę też nie zapomnieć o wytknięciu włoskim uniwersytetom, że pomysł na wyższe uczelnie tak naprawdę pochodzi z Grecji, więc de facto nie ma czegoś takiego jak włoskie uniwersytety. Istnieje różnica między centralnie regulowanymi, ideowymi korporacjami, mającymi w statutach wpisany cel wychowawczy w duchu religii i umiłowania ojczyzny, z żywcem przeniesionymi standardami niemieckimi (od nakrycia głowy, przez obyczajowość), a niezależnymi organizacjami studenckimi w stylu krakowskiego i szczecińskiego BCS (czapka od projektu do wykonania pierwotnie pochodząca z Warszawy), zielonogórskich Żółtych Szalików czy lubelskiej Gildii Akademickiej. Jeśli za "tradycyjnie polskie" uznaje Pan grupy rekonstrukcyjne międzywojennych zwolenników picia piwa w czysto męskim katolickim towarzystwie, a za "niepolskie" organizacje bez zapędów wychowawczych, skupione na poważnym robieniu niepoważnych rzeczy, cóż... Trudno. Raczej nie jest to dla nich nic nowego i od ponad 10 lat się tym nie przejmują.
Poza tym to naprawdę nie jest taka standardowa, poważna organizacja...
Znam ją
Śmiem twierdzić, że najwyżej Pan o niej słyszał.
Przewinęło się przez nią już pewnie z kilkuset studentów różnych wydziałów i uczelni. Słyszałem o małżeństwach i dzieciach. To znaczy, że są osoby po studiach, które swoje czasy studenckie ściśle wiążą również z czapką. Nie słyszałem natomiast, żeby którakolwiek z osób czy instytucji obdarowana medalem przez Bractwo miała do niego podobne zastrzeżenia - np. Gabinet Czapskich, JM Prof. Nowak, czy Muzeum Watykańskie. Znów, słyszałem o przynajmniej kilku nieudanych próbach reaktywacji międzywojennych, męskich, elitarnych korporacji krakowskich. Chłopaki zwykle spotykali się w 4-5 osób i szybciutko kłócili czy lepszy był Piłsudski czy Dmowski, a potem zawieszali działalność. Przypominam, że te "polskie tradycje korporacyjne" mają również wątpliwą ciągłość, na którą lubią się powoływać. Po wojnie zwinęli interes, próbują zaistnieć po 1990r. - z marnym skutkiem. Tu może bardziej pasują zbytki w zabytkach...
...czapki w różnych kolorach nie odróżniają się na ulicy (pierwotnie dla Uniwersytetu zwykła czapka była biała, tylko otoki miały kolor wydziałowy)...
Nie odróżnia Pan czapek bratniakowych (białe rogatywki) od wydziałowych (kolorowe, ośmiozaszewkowe). W sprawie tych drugich można składać zażalenia do studentów z międzywojnia, którzy taki podział wprowadzili w Warszawie, Krakowie i Lwowie.
...biurokratyzacja figli studenckich w postaci kolejnych przypinek kojarzy mi się ze zmodyfikowaną wersją naszywek sprawnościowych dla zuchów, którzy jakby nie było, trochę młodsi od braci studenckiej są... :-) (innymi słowy, zgadzam się w tym wypadku z Papciem Chmielem, który w jednym z Tytusów zapisał taki bon mot: "w zabytkach nie robi się zbytków, a ze zbytków - zabytków")...
Abstrahując od istnienia dorosłych harcerzy, którzy również zbierają "śmieszne sprawności" mimo wieku, można też podciągnąć po to wojskowych udekorowanych medalami "zupełnie jak harcerze", ot przypinki za zbiurokratyzowane żołnierskie figle. Nie znam natomiast harcerza, który dostałby przypinkę za najszybsze wypicie litra piwa, albo bieg po Plantach w stroju Adama (inna za zakończenie biegu interwencją służb, inna za brak takowej).
Kiedyś, jak student chciał być postrzegany za pomocą czapki jako ten z długim stażem akademickim, przecierał czapkę tak, by wyglądała na zużytą i to wystarczało.
Pan myśli, że teraz tego nie robią? Widziałem kiedyś wywiad z właścicielem słynnej pracowni czapek i kapeluszy - Pan Kurzydło nie był rad z tego procederu.
Za to Pan Chorąży, który robi czapki dla większości polskich uczelni chyba też dostał medal, który można podziwiać w jego pracowni w Krakowie.
Wystarczyło mu ubrać czapkę i ubrązowić. Reszta to dowcip z pompą.
Rozumiem, że na kolejnym medalu pojawi się np. Kazimierz Wielki?
Oczywiście. Był nawet brany pod uwagę razem z Boyem przed realizacją tego medalu. Pojawiał się już na plakatach i okolicznościowych pinsach.
Bezczelni studenci nie znają świętości.
Ogólnie rzecz biorąc, odpowiedzią na pierwsze pańskie pytanie "Dlaczego Boy?" może być krótkie, ale mało zachęcające do dyskusji "Bo mogli. Nie było też pod ręką żadnej jęczybuły, która by ich do tego zniechęciła." Pomijam fakt, że te kwestie w miarę wyczerpująco tłumaczy sam opis aukcji. Chce Pan wytłumaczenia historycznego powiązania Boya z czapką od organizacji, której głównym polem działania jest ironiczna biurokratyzacja zabawy studenckiej, która ma swój herb zaprojektowany przez heraldyków współpracujących z komisją heraldyczną przy MSWiA i za hymn uznaje łacińską pieśń żakowską z XVI wiecznego Krakowa. W tym kalejdoskopie nie spotka Pana nic poza... dobrą zabawą, jeśli ich Pan odwiedzi przy okazji jakiejś imprezy, bo to towarzystwo bardzo otwarte. Po jednym karnym powitalnym piwie będzie Pan mógł porozmawiać z przyszłym lekarzem o krajaniu trupów, przyszłą anglistką o tłumaczeniach, z przyszłym prawnikiem o, tylko to tak między nami, konstytucji, a z historykiem o jego ostatnich warsztatach z numizmatyki. Nie ma w Krakowie barwniejszej, bardziej otwartej i bardziej zróżnicowanej grupy studenckiej. Jeśli jest Pan abstynentem, nie zrobią problemu z soku pomarańczowego. Proszę zgłosić się do którejś z korporacji i spróbować choćby dostać odpowiedź na maila.
Ja tylko zachęcam do pomocy studentom z Krakowa we wsparciu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W zamian ot, taki właśnie krążek, zupełnie taki sam jak u Czapskich i Papieża Franciszka.
Aktualnie za ok. 300zł, co miejmy nadzieję jeszcze wielokrotnie się zmieni.