A u nas w Danii podobnie. Wszyscy siedza w domach od dwoch tygodni. My mamy dwojke dzieci w wieku szkolnym i przejelismy role nauczycieli. Dodatkowo oczywiscie jest oczekiwanie 'bycia' online czyli w pracy. Laczymy wiec z pewnymi klopotami obie rzeczy. Z reguly praca jest wieczorem choc trzeba przyznac po ilus tam godzinach uczenia dzieci niewiele zostaje intelektu na normalna prace zawodowa. Ja robie wyklady online, sprawdzam magisterki, pisze prace do opublikowania. A zona jest tzw. krytycznym pracownikiem poniewaz zajmuje sie kobietami, ktore doswiadczaja przemocy domowej. Chodzi wiec do pracy codziennie. Okazuje sie, ze obecna kwarantanna spowodowala gwaltowny wzrost przemocy domowej i dziesiatki kobiet zglaszaja sie dziennie po pomoc.
Caly sysytem administracji dziala sprawnie- cala dunska administracja dziala teraz z domu, a ze i tak olbrzymia czesc spraw do tej pory zalatwialo sie online to nie ma wielkiej roznicy. Po za tym Dania nie testuje na covi, po za przyjeciami do szpitala nikt nie wie ile jest zarazonych. Nie daje to tez pozywki mediom bo numery wlasciwie nie rosna wiec nie ma o czym pisac. Jest duza dyskusja na temat Szwecji i oczywiscie Dunczycy uwazaja, ze Szwedzi to idioci.
Procz tego, dzis wstepnie ogloszono, ze istnieje szansa na wstepne stopniowe otwarcie po swietach. Pod warunkiem, ze na swieta sie nie bedzie jechalo do rodzin ale spedzi sie je we wlasnym gronie.
WHO z kolei skrytykowal Danie, ze uznala, ze przez brak testowania cala populacja musi przejsc infekcje i ze iles tam ich umrze a gdyby testowali to by wiedzieli kto zarazony, do izolatki i w efekcie mniej by sie zarazilo. A Dunczycy uznali, ze jedyne co mozna zrobic to przez izolacje spowolnic tempo, nie przeladowac szpitali, chorym dac odpowiednia opieke medyczna bo wowczas smiertelnosc jest dosc niska. I praktycznie tak do tego podeszli.........badz tu madry