Trochę dla zmiany tematu naszych myśli, na oddalenie trosk i zmartwień. Mamy wiosnę, robi się piękna pogoda...
Mamy nakazane mieszkać w domu - czy to na ekranie telewizora, czy to nawet w komunikatach sieci komórkowej telefonu - wszędzie zwrot typu "#daheim bleiben", "zostaję w domu" itp. Ja mieszkam na dawnych terenach Imperium Romanum :-) Tak się złożyło w życiu, że trzeba było się przeprowadzić i tak wyszło, że mieszkam obecnie z rodziną w Niemczech. I tu bardzo szczęśliwie się złożyło, że żona wybrała dom w otulinie gór Taunus (
tak, był kiedyś taki samochód Ford Taunus) i to wyszło, że zaledwie kilka kilometrów od dawnej granicy Imperium Rzymskiego :-)
Do dawnego fortu rzymskiego w Saalburgu mam parę kilometrów, bywałem tam już samochodem, rowerem i pieszo. Standardowo zabieramy tam na zwiedzanie rodzinę, czy znajomych którzy nas odwiedzają. To taki trochę "niemiecki Biskupin", z tym że z kamienia - odbudowany trochę niekoniecznie zgodnie z rzeczywistością rzymski fort - według stanu wiedzy na moment odbudowy, tj. jeszcze w epoce wilhelmińskiej na przełomie XIX i XX wieku. Sam fort i to co w środku wygląda bardzo imponująco, kolekcja zabytków do zobaczenia też godna uwagi. Jeśli ktoś ma okazję przebywać we Frankfurcie i ma wolny dzień, to zdecydowanie polecam poświęcenie soboty czy niedzieli na wizytę w Saalburgu.
Dwa zdjęcia sprzed głównego wejścia (sprzed dobrych 2 lat):
Ale nie to chciałem Wam dzisiaj opowiedzieć - chciałem nawiązać do tego zakazu wyjścia z domu. Otóż w Hesji takiego zakazu nie ma, jest polecenie pozostania w domu, jednakże równocześnie jest pozwolenie na uprawianie sportu (bieganie, jazda rowerem) czy na spacer, jeśli ktoś uważa, że dla jego ciała (i przede wszystkim ducha) jest to konieczne. Stąd Niemcy są nieco częściej niż zwykle obecni na spacerach, oczywiście karnie z zachowaniem obowiązkowego odstępu i środków ostrożności. W sobotnie popołudnie wybrałem się z synem na przejażdkę rowerową po szczytach gór Taunus, na wyprawę, którą gorąco omawialiśmy od jesieni, a z którą zwlekałem czekając aż wyschną błota na leśnych duktach. Wybraliśmy się w końcu wjeżdżając w pierwszym etapie w okolice fortu w Saalburgu (tak prowadzi w miarę łagodna leśna droga), dalej na szczyt Herzberg, po czym po krótkim odpoczynku przy stolikach nieczynnej restauracji wspięliśmy się na szczyt Rosskopf 632 m.n.p.m. i oto ujrzeliśmy
limes w terenie:
Zdziwiony byłem stosunkowo niską wysokością wału, obecnie zaledwie kilkadziesiąt cm wysokości, gdyż włócząc się podczas grzybowych wypraw w okolicach fortu w Saalburgu nie raz wspinałem się na wał wysokości dobrych 3 metrów. A tu raptem parę kilometrów dalej i wał jest w warunkach górskich dużo, dużo mniejszy.
c.d.n.