No tak, a jak jeszcze zaproponowano im interes życia... Pamiętam jak we wsi niedaleko której kiedyś mieszkałem żyła sobie pewna sprytna babka, która ponaciągała kilkoro mieszkańców na kasę, proponując im następujący interes: wezmą pożyczkę na swoje imię i nazwisko, dajmy na to 1000 złotych, z czego sobie wezmą pięćset, jej oddadzą pięćset (bez żadnego pokwitowania, jeno na gębę) a ona obiecuje, że spłaci za nich tę pożyczkę w całości, zatem będą pięćset na czysto do przodu. Po pewnym czasie do ludzi zgłosił się bank z życzeniem spłaty, ludzie narobili rabanu i jeszcze zaprosili słynną panią Jaworowicz, chcąc nią postraszyć bank, że im się krzywda dzieje. A cwana biznesmenka śmiała im się w twarz mówiąc: braliście pożyczki, to teraz spłacajcie.