Potrzeba masowej produkcji monet, wcale nie musi wykluczać ich różnorodności i porównanie z monotonną masówką jaką emitowała mennica w Heraklei wcale nie jest trafnym argumentem.
Proszę wziąć pod uwagę dwa przeciwstawne bieguny sposobu emitowania monet. Obrzydliwie nudny i monotonny wschód grecki, gdzie latami i to bez naglącej potrzeby wypuszczano z mennic te same motywy. Przynajmniej od czasów Dioklecjana monety ze wschodnich mennic cechuje koszmarna monotonia, w przeciwieństwie do mennic zachodnich, charakteryzujących się rozbudowaną gamą wersji rewersowych, jak i wielością typów wizerunków cesarskich na awersach. To są kompletnie dwa przeciwstawne sposoby wprowadzania monet do obiegu. Różnorodny i rozbudowany wariantowo zachód, w opozycji do monotonnego i ubogiego typologicznie wschodu. Tak było już za czasów Dioklecjana doby przed reformą monetarną i tak było w okresie współwładzy Konstantyna z innymi panującymi.
Proszę spojrzeć na różnorodną wariantowo tzw. „gwiazdeczkową” emisję z Londinium. Tylko dla jednej jej części, oznaczonej na rewersie -/*//PLN, mamy zaledwie 110 odmian i to wyłącznie odnotowanych w RIC VI, a dobrze zdaje sobie Pan sprawę ile kolejnych wariantów odnotowała Helene Huvelin oraz Pan osobiście na stronie Not In RIC. Prowincjonalna mennica, emitująca monety na potrzeby garnizonów i lokalnej społeczności Brytanii, wypuszcza tak zdumiewającą różnorodność monet w stosunkowo krótkim czasie. Może Konstantyna cechowało zamiłowanie do autoprezentacji w sposób bardzo rozbudowany i urozmaicony, a może była to cecha szczególna dla mincerzy zachodnich, którzy produkując masowe ilości pieniądza, tworzyli różnorodne warianty dla uniknięcia schematyczności i monotonii.
Pisze Pan, że 134 odmiany wyemitowane w Rzymie w okresie około sześciu miesięcy, to strasznie dużo. Owszem, jest to spora ilość wariantów, ale powtórzę kolejny raz, że była to potrzeba chwili, kiedy należało puścić w obieg całe wory pieniędzy dla opłacenia własnej armii, zastąpienia będących w obiegu monet z podobizną i legendą Maksencjusza (podkreślam - skazanego na zapomnienie) oraz dla zaspokojenia bieżących potrzeb propagandowych. Na marginesie, jedna z płaskorzeźb na łuku Konstantyna obrazuje idealnie ten system 500+ nowego władcy Rzymu. Nie można jednocześnie zapominać o tysiącach pokonanych żołnierzy Maksencjusza. Ich również należało pozyskać i zagospodarować, a ci zapewne posiadali kabzy bardzo wypchane monetami z wizerunkiem Maksencjusza i te monety również należało szybko wymienić na obowiązujące po zmianie władzy w Rzymie.
Teraz dla odmiany stanę po drugiej stronie barykady i zapytam o dwa argumenty przemawiające za wersją z 311 rokiem.
Eutropiusz piszący swoje Breviarium prawie 60 lat od wydarzeń wspomina, że Konstantyn wszczął wojnę przeciw Maksencjuszowi w piątym roku swojego panowania. Za Eutropiuszem w VIII wieku stwierdzenie powtarza Paweł Diakon. Jeśli przyjmiemy wyliczankę od czasu w którym Konstantyn uzyskał tytuł augusta, to 312 rok pasuje idealnie. Co jednak, jeśli uznamy za wiążące odliczanie od czasu proklamowania Konstantyna na cezara w Eboracum 25 lipca 306 roku? Początek wojny będzie musiał zmieścić się do lipca 311 roku! Oczywiście początek konfliktu nie musi być jednoznaczny z rozpoczęciem inwazji przez Konstantyna, gdyż ta mogła nastąpić dopiero po solidnych przygotowaniach, wiosną 312 roku.
Druga wątpliwość jest natury menniczej. Zarówno Sutherland w VI tomie RIC, jak Drost i Paolucci uznają, że północne mennice Maksencjusza (Aquileia i Ticinum) nie emitowały monet już od około połowy 310 roku. Jakiś rywal zajął przed 312 rokiem te terytoria, czy ewentualna ewakuacja mennic była następstwem ustawicznego zagrożenia ze strony Licyniusza?
Jeśli stanęła Aquileia i Ticinum, a jeszcze wcześniej mennica w Kartaginie, to całość produkcji monetarnej pod władzą Maksencjusza spoczęła na barkach mincerzy z Rzymu i Ostii. Z drugiej strony, jeśli rozbudowano te dwie mennice, to Konstantyn zdobywając Rzym w październiku 312 roku dysponował sporymi fabrykami monet, wraz całą armią mincerzy zaprawionych w masowej produkcji. W ten sposób zataczamy koło i wracamy do gigantycznej masy monetarnej wyemitowanej w krótkim okresie po zajęciu Rzymu przez Konstantyna.