Kiedy 53-letni
Władysław IV zmarł 20 maja 1648 roku ponoć z powodu przedawkowania środka przeczyszczającego zostawił swojemu młodszemu bratu
Janowi Kazimierzowi wraz z koroną też i kilka niebagatelnych kłopotów. Władysław opuścił ten padół bawiąc na łowach w
Mereczu, może jeszcze raz uległszy wdziękom swej wieloletniej kochanki
Jadwigi Łuszkowskiej.
Ludwika Maria, królowa od zaledwie dwóch lat, którą król jegomość zaniedbywał był karygodnie, zamiast gorzknieć jako wdowa rozejrzała się krytycznie za kandydatem i poparła elekcję Jana Kazimierza, z którym podobno miała romans już w 1640 roku kiedy to przyjechał do Francji aby starać się o jej rękę w imieniu Władysława IV…
Tu historia tej pary nabiera impetu mimo knowań
Bohdana Chmielnickiego; koronacja Jana Kazimierza 17.01.1649, wesele w końcu maja a już niebawem trzeba było królowi ruszać w pole z odsieczą dla Zbaraża. Mimo nawału obowiązków stanął był na wysokości zadania i prawie dokładnie w rocznicę ślubu parze urodziła się córeczka:
Maria Anna Teresa (1.07.1650-1.08.1651). Niestety nieboga zmarła już po roku i jako że rodzice planowali oddać ją do zakonu karmelitanek to biedne dziecko zostało pochowane w habicie zakonnym pod wielkim ołtarzem ich kościoła w W-wie.
Talar 1650, który poniżej przedstawiam, być może został wybity wraz z jej urodzinami i niewątpliwie może być zaliczony do
krakowskiej talarowej elity; rzadszy od tych z roku 1649 i rzadszy od tych z herbem Wieniawa…
Krótka i moim zdaniem bardzo oryginalna edycja, w której nawet bez oglądania rewersu już po samym portrecie czy to z „dużą głową”, popiersiem czy półpostacią bez wątpliwości rozpoznamy po trochę kanciastych rysach, że moneta pochodzi z mennicy krakowskiej.
Co więcej, krążek trzaśnięty krzepką ręką mincerza, czy może raczej zbyt mocno dokręcona prasa powodowała, że co drugi egzemplarz ma
charakterystyczne pęknięcia.