Pomysł rozpoczęcia przygody z mennictwem rzymskim od zebrania pocztu cesarzy uważam za słuszny, choć mało odkrywczy:) To jest klasyczne podejście, od którego większość z nas zaczynała, łącznie ze mną.
Oczywiście w zależności od możliwości finansowych każdy prędzej czy później dochodzi do ściany. Dla jednych będzie to już taki np. Balbin albo Pupien, dla innych dopiero Gordian I lub II a dla najtwardszych taki np. Bonosus. Najlepiej przyjąć że pewnych postaci, w tym zwłaszcza efemerycznych uzurpatorów, w ogóle nie zbierze się nigdy i po prostu zapomnieć o nich. Bo nie pojawiają się w ogole na rynku, a jeśli się pojawiają raz na dekadę to kosztują setki tysięcy.
Skupić się na reszcie. I tak dużym osiągnięciem (i obciążeniem finansowym) będzie zdobycie w pięknych stanach wzmiankowanych już m.in. Gordianów I i II, Pertynaksa, Didiana Juliana, Zenobii, Juliana z Panonii, Othona i jeszcze łącznie ok. kilkunastu innych postaci, z których każda z osobna będzie kosztować po kilka tysięcy euro za sztukę, ale raczej poniżej 10 tyś euro (w srebrze lub brązie; nie mówię o aureusach rzecz jasna, które kosztują zdecydowanie więcej).
Reszta będzie zaś tańsza.