Nie mieszając zagadnień trojaki/dwuzłotówki chciałbym wrócić do tych ostatnich.
Jak do tej pory nie natknąłem się w archiwach na ślad tej monety i z tego też powodu moja prośba o jakieś konkretne/udokumentowane o niej informacje.
Być może coś znajdę jak udostępnione będą akta Magistratu z czwartej dekady XIXw. (obecnie trwa proces odgrzybiania) ale to tylko być może.
Kto, kiedy i dlaczego ją wybił jak na razie nie wiadomo (brak dokumentacji) i z tego to powodu chciałbym ten temat drążyć.
Proszę ponownie o pomoc w dotarciu do materiałów jak w temacie wątku - może jednak ktoś coś wie więcej.
Skoro nawet Pan Chałupski nie był tu w stanie dostarczyć żadnych nowych danych, to wygląda na to, że to raczej Pan powinien tu odpowiadać na pytania na temat monet WMK...
Najważniej poniosłem klęskę i to teza p. Bylickiego
nie wytrzymała próby czasu i konfrontacji z dokumentami, zaś zebrane sławy numizmatyczne nie myliły się.
Jednak nadal nie wszystko jest dla mnie jasne.
Przestudiowałem jeszcze raz "Wprowadzenie
Monety Krajowej" i przyznaję, że Pańska koncepcja
datowania bicia prób trojaków na powiedzmy wczesną
jesień 1835 bardziej mnie przekonuje, niż opis Matniaka.
Tak to wygląda logicznie: Krakowiacy chcą najpierw
zorganizować produkcję menniczą u siebie, biją pewną
ilość próbnych trojaków - i zapewne kilka dwuzłotówek - z wyników nie są zadowoleni, orientują się, że sprawa ich
przerasta i oddają robotę profesjonalistom z Wiednia.
W międzyczasie zapada decyzja o chwilowej rezygnacji
z miedziaków na rzecz srebrnych złotówek. Ostatecznie
do przemysłowej produkcji miedziaków nigdy już nie dochodzi. Teraz to ma ręce i nogi.
Natomiast wg. Matniaka było inaczej. Już w 1833 Senat planuje utworzenie własnej mennicy, co jednak "okazało się dla finansów WMK zbyt dużym obciążeniem". Senat zamawia zatem monety w Wiedniu i na początku 1836 zostają dostarczone. Można ocenić, że przedsięwzięcie zakończyło się dużym sukcesem. I teraz zamiast ponownie iść wypróbowaną już drogą we wrześniu 1836 powraca koncepcja bicia monet w Krakowie... Utworzenie mennicy nagle przestaje być problemem. Za to oferta mennicy wiedeńskiej nagle traktowana jest jako
zawyżona... I co - cała inwestycja zaowocowała
tylko wybiciem 203 trojaków (niektórzy twierdzą, że
było ich 208), może kilku dwuzłotówek - ale jakość
tych monet była w zasadzie do dupy, a więc cały biznes zastopowano i przewidziano przyszły powrót na "drogę wiedeńską". I taka interpretacja zdarzeń w moich oczach kupy się nie trzyma.
A jednak Mataniak wyraźnie pisze tu o decyzji Senatu odnośnie produkcji trojaków z września 1836, a co do urządzania mennicy powołuje się na pismo Wydz. Dochodów Publicznych do Senatu z 19.11.1836. Więc co? Z palca sobie tego nie wyssał...
Ale wracamy do tezy p. Bylickiego. Została ona opublikowana w 1987 i chyba się na chwilę zadomowiła, bo najwyraźniej z pracy nie kogo innego, a samego Borysa Paszkiewicza pochodzi zdanie "...jeszcze w XIX stuleciu na rynku numizmatycznym pojawiły się "próbne" 3-groszówki oraz 2-złotówki. Okazały się wszakże jedynie fantazyjnymi wyrobami kolekcjonerskimi" (E. Korczyńska, B. Paszkiewicz - Mennictwo XIX i XX w. Kraków 1989). Powołując się na tę pracę polska Wikipedia do dziś radykalnie zaprzecza istnienia jakichkolwiek legalnych prób 3 gr i 2 zł - czyli idzie po linii p. Bylickiego. Także zresztą i Mataniak cytuje to samo zdanie, niejako jednym tchem z obszerną informacją o biciu prób trojaków i dwuzłotówek w Krakowie.
To jak mamy to teraz rozumieć? Że w Krakowie
wybito wprawdzie sporo próbnych trojaków (ponad
200) i jakąś bliżej nieznaną ilość dwuzłotówek, ale monety te znikły gdzieś bez śladu - więc żeby zaspokoić
potrzeby spragnionych kolekcjonerów ktoś w drugiej
poł. XIX w. wymyślił i wyprodukował twory fantazyjne?
Które ze swojej strony też znikły bez śladu, za to
w XX i XXI wieku, wprawdzie bardzo sporadycznie,
ale zaczęły wyciekać próby oryginalne. Czy może
oryginały znikły na amen, a znamy tylko wzory
fantazyjne?... W przypisie do powyższego, słynnego
już zdania Mataniak podaje, że "stemple prawdziwych
monet, podobnie jak pramatryce i punce do ich wykonania zachowały się w zbiorach mennicy wiedeńskiej". Skąd taka bzdura, ja się pytam, skoro właśnie ustaliło się, że wszystkie prace przygotowawcze do emisji trojaków i dwuzłotówek przeprowadzono wyłącznie w Krakowie. Jeśli coś się ma w ogóle ostać z tezy p. Bylickiego, to przede wszystkim naświetlenie faktu, że Wiedeń z produkcją tychże nie miał nic wspólnego i nie dysponuje w tym przedmiocie żadną dokumentacją.
Żeby w tym momencie jakoś sobie unaocznić, jak sprawa się miała z tymi próbami i wytworami
fantazyjnymi, rzuciłem okiem do archiwum WCN (w innych domach aukcyjnych na razie takich monet nie
widziałem). I oto tu obserwujemy ciekawą metamorfozę. Trojak WMK pojawia się na aukcjach WCN 4 razy. W 1991 opisany jest jako R5 z odniesieniem do katalogów Kopickiego i Kamińskiego. Ale już w roku 2000 spada na R2 i w opisie czytamy "moneta wymyślona i wybita w XIX wieku dla kolekcjonerów".
Co spowodowało taką zmianę frontu WCN, można się
domyślić - ale o wiele bardziej intrygujące jest pytanie następujące: dlaczego dwa trojaki, które po długiej przerwie w 2017 pojawiają się na aukcjach WCN, ponownie zyskują status "normalnej", bardzo rzadkiej monety (tym razem z odniesieniem do Bitkina, Igera i Plage). Co mogło spowodować kolejną zmianę zdania przez WCN? Wartoby zapytać.
Porównanie zdjęć tych 4 trojaków, zdjęcia z Wikipedii, a także zdjęcia z portalu
www.portalnumizmatyczny.pl (który podobnie jak Wikipedia zaprzecza istnieniu prób
trojaków i dwuzłotówek) pozwala dojść do przekonania,
że ciągle mamy do czynienia z jednym i tym samym
typem monety. Prowadzi to do wielce prawdopodobnego
wniosku, że nie istniały równolegle i próby trojaków
i jakieś tam "wytwory fantazyjne", tylko albo jedne,
albo drugie. A skoro mamy już tak poważne zaplecze
archiwalne potwierdzające próbne bicie w Krakowie,
to znane monety muszą być tymi próbami.
Z kolei na temat dwuzłotówek wyciekło znacznie
mniej. W archiwum WCN pojawia się takowa tylko
raz - na aukcji z roku 1993. W opisie figuruje ona
jako unikat, z wzmianką na temat tego, że moneta
była jeden jedyny raz w sprzedaży: na aukcji niemieckiej
firmy Leo Hamburger w roku 1932.
www.portalnumizmatyczny.pl reprodukuje dokładnie tę samą dwuzłotówkę. Podczas gdy WCN milczy na temat metalu odbitki, wspomniany portal nadmienia, że
dwuzłotówki wykonano w ołowiu, aczkolwiek
istnieje też w zbiorach Muzeum Narodowego
odbitka srebrna wykonana na dwuzłotówce
Królestwa Polskiego z lat 1826-30.
Moje dane w tym temacie są więc bardzo niepełne, a porównawczy materiał fotograficzny diabelnie skąpy. Tym niemniej porównując stempel awersu tej jedynej aktualnie mi dostępnej dwuzłotówki z reprodukcjami
kilku dostępnych trojaków dochodzę do wniosku,
że herb Krakowa na obu monetach jest praktycznie
identyczny, być może z tego samego stempla. Jest to bardzo poważny argument za uznaniem również i dwuzłotówek za legalne próby bicia - choć materiał archiwalny na ten temat jest o wiele skromniejszy, niż w przypadku trojaków.
Z niecierpliwością czekam zatem na publikację materiałów Pana lajkonika - a w szczególności
na rewelacje na temat (rzeczywistego) miejsca
pobytu stempli do owych tajemniczych prób 😃