Bawiłem się w te holdery Hartbergera, bez kleju, ze zszywaniem. Zamykając w nich monetę, niemal się z nią żegnałem. Po paru miesiącach wszystkie, z ogromną przyjemnością, porozrywałem.
czy holdery przyniosły jakąś szkodę dla monet?
Nie dostrzegłem uszkodzeń, choć miałem wrażenie, że duże brązy bardzo delikatnie zaczynają się "pocić" a drobne monety potrafiły się mocniej wewnątrz przesuwać, zwłaszcza jeśli nie zszywałem ich blisko okienka.
jeśli chodzi o brak kontaktu z monetą to też mój problem, ale sposobu idealnego przechowywania monet niestety nie ma, myślałem jeszcze nad "szafką numizmatyczną" - łatwy kontakt do monety - ale moneta ma kontakt z powietrzem i naturalnie patynuje, niektóre patyny mi się bardziej podobają niż połysk menniczy (w monetach II RP np. 3 aukcja GNDM i kolekcja prób II RP, szczególnie ładna patyna na nike '28 stempel głęboki, bo w monetach Polski Królewskiej to oczywiste że patyna jest wskazana), ale nie wiem jak moje monety zajdą patyną i nei mam nad tym takiej kontroli, m.in. dlatego odrzuciłem ten sposób
Szafka, kaseta, regał z szufladkami, gabinet i wszystkie pochodne to mój ulubiony sposób przechowywania. Kontakt z monetami to jedno a urok samych szufladek z ręcznie pisanymi karteczkami jest dla mnie nieodłącznym elementem numizmatyki w takim wydaniu, w jakim w niej się zakochałem. Doskonale rozumiem jednak, że w przypadku lustrzanek lub delikatniejszych monet bardziej nowożytnych w menniczych stanach, jest to jednak duże ryzyko. Kto jednak może sobie pozwolić, temu polecam. Swoją drogą, jeden z forumowiczów (nie wiem czy mogę zdradzać) nabył ostatnio ten piękny, drewniany gabinet, którego zdjęcia pojawiłu się właśnie na forum i jest to w ogóle mój wymarzony (potrzeba sporej kolekcji, żeby miało to sens) sposób przechowywania monet. Można powiedzieć, że wręcz optimus modus.
w sumie okazjonalne rozerwanie holdera(by potem zamknąć gow nowym) by mieć kontakt z monetą to może być też coś w rodzaju creme de la creme (nie mamy często takiej okazji by mieć kontakt z monetą) i jest więsksza przyjemność, to coś w rodzaju wyciągnięcia monety z kopertki (tak to leżą w kapslach/holderach, zawsze się przechodzi to się spojrzy - a tutaj to delektowanie sie/okazja)
Dokładnie tak robiłem. Zapasowe holdery od samego początku były uwzględnione w kosztach, ale choć kwoty symboliczne, to miałem dziwne poczucie, że każdorazowo płacę za oglądanie swoich monet
