W takim razie jeśli się podoba - to na zdrowie. Zwłaszcza, gdy to pretekst dla Pani - otwierający kolekcję i decyzja dyktowana wizualnością. Nie można tej decyzji podważyć, ani obiektywnie oceniać. Zostaje szczerze życzyć powodzenia.
Moim zdaniem, tylko z perspektywy inwestycyjnej - grafika, którą Pani nabyła ma minimalne szanse na utrzymanie wartości. Nie mówiąc o jej pomnożeniu. Gdyby produkt był jeszcze związany licencją np. z grą CD Projektu i sama produkcja nie okazała się dzisiaj sporym rozczarowaniem - to może miałoby sens. Merch towarzyszący wydawnictwom gier wideo można już obserwować z perspektywy 30 lat. Oryginalne gadżety dodawane do nielicznych wówczas edycji kolekcjonerskich gier, które z czasem stały się legendarne - są dziś bardzo cenione i budzą pewne pożądanie. Tu jednak niestety nie ma referencji - poza ogólną nazwą Cyberpunk 2022, która jest tak na prawdę podróbką Cyberpunk 2077 (nie ma mowy o produkcie licencjonowanym). Autor grafiki jest anonimy - a to najprostszy sposób by dodać trochę blichtru. Tu ilustracji nie wykonała jakaś rozpoznana, dobrana odpowiednio osoba artystyczna - np. Bartosz Zaskórski/Mchy i Porosty, czołowy polski artysta, który pracował nad ścieżką do gry Cyberpunk - wtedy miałoby to wartość na starcie. Postawiono na oszczędność, czyli osobą tworzącą banknot był ktoś nierozpoznany, być może "emitent".
Dobijając do brzegu - mam na myśli, że ta grafika (bo jednak nie jest to banknot) jeśli zyska na wartości - to tylko poprzez ewentualną, zupełnie przypadkową pracę kolekcjonerów (np. Pani prywatna działalność lub kolekcja stanie się w jakiś sposób "tekstem kultury") albo czysto marketingową spekulację liderów opinii. Plus - gdy jakimś cudem zutylizowanych zostanie 2990 z potężnego nakładu 3000.
Warto temat wyczerpać - takie oferty, z których Pani skorzystała są moim zdaniem nieetyczne. Jest to stworzenie tymczasowej wartości i świadome pozostawianie nabywców i nabywczynie z towarem bez perspektywy na zbudowanie kapitału symbolicznego, jakiejkolwiek kontynuacji obsługi - czyli bezwartościowym. Osoba inwestująca, czy tylko kolekcjonująca zawsze, choćby intuicyjnie - poszukuje zaufania. To jest podstawa dowolnej umowy społecznej co do wartości i wiarygodności emitenta, poczynając od starożytnych płacideł. Tu tego nie ma, zero. Obserwuję takie próby od lat, zajmując się zawodowo obrotem dzieł sztuki współczesnej. W latach .90 i .00 było wielu cwaniaczków, "domów aukcyjnych" jak choćby sławetny Abbey House, które nabierały niedoświadczonych klientów i klientki na hasła jak np. "młodą sztukę" i krzykliwą wizualność. Na szczęście kolorowy wydruk za 80zł +przesyłka, to relatywnie małe piwo. Sam "emitent" zarobił na tym jakieś 35. Nawet jeśli sprzeda cały nakład, czyli 3000 - uzyska zwrot 10000zł. Umówmy się, raczej nie ma powszechnego zapotrzebowania na takie kolorowe grafiki, temat jest niszowy - więc to nie jest długoterminowe rozwiązanie, a skok. Czy raczej - podskok. Wygląda jak pomysł przedsiębiorczego nastolatka, albo studenta pierwszego roku ekonomii. Sad but true.