Drodzy Koledzy 🙂
Bardzo ucieszyły mnie ciepłe słowa "zawodowców" od antyku pod adresem moich dwu skromnych rzymskich nabytków. Są to wprawdzie moje dwie pierwsze monety rzymskie, ale nabyłem już wcześniej 4 monetki greckie - między innymi ładny brązik Hierona II z Syrakuz i drachmę Aleksandra Wielkiego. Padło tu pytanie o genezę takich, a nie innych zakupów - i o ich okoliczności. Otóż (jak już opowiadałem w kilku małych esejach na naszym Forum) około 1,5 roku temu wróciłem do bardzo aktywnego powiększania zbioru numizmatycznego - i to na skalę nie znaną przeze mnie wcześniej. Prozaiczna (i bardzo smutna) prawda jest taka, że moja trzecia żona zmarła i zostałem całkiem sam, równocześnie pracując dosyć intensywnie i uzyskując pokaźne jak na moje przyzwyczajenia dochody. Potrzebowałem bardzo nowej pożywki dla umysłu - wobec czego w naturalny poniekąd sposób zwróciłem się (po raz kolejny w życiu) do mojej odwiecznej pasji - numizmatyki. Przy tym moje myślenie w tym temacie uległo zdecydowanej metamorfozie. Do tej pory zawsze było to myślenie kategoriami "obszarów zbierackich", które należało za wszelką cenę uzupełniać do pełnego kompletu. Obecnie, nie rezygnując bynajmniej z uzupełniania moich klasycznych "obszarów", takich jak PRL i II RP, spojrzałem na numizmatykę szerzej - jak na wielką przygodę. Zacząłem intensywnie kupować monety na aukcjach polskich i zagranicznych. Przeglądałem tysiące obiektów z różnych krajów i epok. Często zdarzało mi się napotkać przy tym obiekty, o których nigdy bym nie pomyślał, że mogą wzbudzić moją uwagę - monety, które miały "duszę". Kupując tego typu przypadkowe obiekty możemy czasem niechcący zapoczątkować całkiem nowe "obszary kolekcjonerskie". Oto przykład: mniej lub bardziej przez przypadek i na bazie pewnego sentymentu z dzieciństwa nabyta dwuzłotówka Stanisława Augusta została uzupełniona o rubla Katarzyny Wielkiej (pisałem już o tym kilkakrotnie). A to z kolei dało początek całkiem już pokaźnej (ok. 30 sztuk) kolekcji XVIII-wiecznych talarów. W monetach tych fascynuje mnie ich rozmiar (cudownie to leży w dłoni) i przepiękne rokokowe portrety władców. Stąd już tylko krok do zaprzyjaźnienia się z ideą "kolekcji tyranów" - na wzór słynnej Tyrant Collection. Już tu na ten temat dyskutowaliśmy - słowo "tyran" użyte jest tu na oznaczenie władcy absolutnego, albo przynajmniej obdarzonego władzą o bardzo dużym zakresie; niekoniecznie takiego, co regularnie wyrzyna albo maltretuje poddanych. Idea kompletowania monet określonych władców, szczególnie takich, którzy historycznie rzecz biorąc pobudzają moją wyobraźnie, okazała się być całkiem bliska mojemu sercu. I jak już mamy, powiedzmy, Katarzynę Wielką, Fryderyka Wielkiego, Ludwików od XIV do XVI, Napoleona, Ludwika Filipa itd., może kiedyś paść pytanie, czy nie sięgnąć głębiej i nie kupić sobie Aleksandra Wielkiego albo Hierona II (akurat ten kojarzy mi się pozytywnie z Archimedesem 😀)? Kupiłem. I już wkrótce zrodził się plan, aby listę "tyranów" uzupełnić o mini-poczet cesarzy rzymskich. Tak mniej więcej poczynając od ewolucji w stronę Cesarstwa (czyli Triumwirat, Juliusz Cezar i takie tam...) A potem już od Augusta do mniej więcej 150 roku n.e. No może jeszcze Marek Aureliusz, bo bliski jest sercu memu... Do tego może jakiś efektowny denarek republikański z fajnym napisem ROMA, dla kontrastu 😂 I już mamy listę zakupów na kilka lat - zważywszy, że ta tzw. "lista rzymska" nie jest bynajmniej na szczycie moich priorytetów.
Jest zatem tak - przepraszam, jeśli Was rozczaruję - nie przechodzę bynajmniej do totalnego oczarowania antykiem i jestem na tym polu nadal całkowitym ignorantem. Ale w odróżnieniu od lat wcześniejszych przeglądam pilnie listy antycznych monet, które dawniej omijałem - w poszukiwaniu okazji nabycia określonych obiektów będących na moich listach. A czasami może się zdarzyć, że kupię całkowicie spontanicznie coś spoza listy, bo mnie to zafascynuje...
Na Kaligulę akurat już od jakiegoś czasu polowałem. Postać tę odbieram podobnie jak Zenon nie jako "tyrana" w pejoratywnym sensie, a jako sympatycznego ekscentryka z dużą fantazją. Najlepiej jest naturalnie, gdy moneta danego "tyrana" zawiera jego wizerunek. Ale w przypadku Kaliguli (jak wiecie zapewne lepiej ode mnie) najczęściej oferowane są właśnie takie kwadransy - trzeba przy tym cierpliwości, aby znaleźć monetę w przyzwoitym stanie za przystępną cenę. W tym momencie uważam, że się udało. Julia Domna stanowi natomiast przykład "offside play" - nie przystaje do żadnych moich założeń kolekcjonerskich. Przyznaję jednak, że przy przeglądaniu ofert monet antycznych już od dawna przyciągał moją uwagę jej wizerunek. Temat kobiet na monetach nie jest mi całkiem obcy (mam nawet znaną książkę na ten temat) - i być może kiedyś stanie się jakąś nową linią zbieractwa... W każdym razie zdarzało mi się obserwować denarki z Julią i przeważnie schodziły dużo drożej, niż ja zapłaciłem. Więc skoro pojawiła się okazja... 🤣
Nie ukrywam też, że obu zakupów dokonałem wpadłszy w osłupienie a propos poziomu cen na aktualnie odbywających się aukcjach polskich... Aby sobie "powetować straty moralne" sięgnąłem do aukcji zagranicznych: Artemide Aste i Aquila Numismatics - i tam właśnie nabyłem oba obiekty 🙂🙂🙂
Serdecznie pozdrawiam!