Temat jest tak wielowątkowy i momentami niezwykle subtelny, że istnieje spore ryzyko, że zwięzłe podejście do niektorych zagadnień, nakreśli (volens nolens) niewłaściwe akcenty. Warto jednak spróbować. Postaram się hasłowo oddać swój stosunek do wybranych aspektów działań domów aukcyjnych z perspektywy kolekcjonera z paroletnim stażem, który z uwagi zainteresowanie przede wszystkim antykiem, jest niemal skazany na zakupy internetowe, niestety coraz częściej z przewagą zagranicznych.
Rzetelność - postawa powszechnie oczekiwana, choć różnie interpretowana. Oprócz wielu oczywistych uwag, szczególnie wskazałbym tutaj oczekiwanie niezatajania informacji o walorach, do których nawet amator jest w stanie dotrzeć w ciągu paru minut internetowego researchu. Rzadko brakuje informacji, które mogłbyby działać na korzyć monet. Przeważnie brakuje wzmianek o lepiej lub gorzej widocznych naprawach, wadach monety. Jeśli nawet owe przemilczenia są dziełem przeoczenia, co staram się bazowo zakładać skoro nie jesteśmy w stanie udowodnić złej woli, to tym bardziej dla sprzedawcy powinien być to powód do wstydu. W rzetelności zmieściłbym także samo sprawdzanie podawanych informacji. Często widuję przypuszczenia, informacje ze znakiem zapytania etc. W większości wypadków wolałbym, żeby już w ogóle takowe pominąć, w myśl zasady, że czasem mniej znaczy lepiej.
Opisy - i tutaj płynnie mogę przejść do tematu opisów. Nie widzę przeszkód, by jedne domy aukcyjne (nadal) prezentowały obszerniejsze opisy sprzedawanych walorów a inne ograniczały się do niezbędnego minimum. Są tacy, którzy to docenią, inni uśmiechną się pod nosem z powodu “przepalanego” czasu. Mam oczywiście na myśli informacje dodatkowe, pomocne szczególnie dla początkujących, którzy uczą się nawet jedynie oglądając aukcje bez decyzji zakupowych. Osobiście cenię sobie dłuższy opis w przypadku ciekawszych pozycji, ale jestem też wyczulony na punkcie “naciąganych” opowieści, które bardziej podbijają cenę waloru niż wiedzę. Gdybym miał jednak wybrać jakiś jeden standard, to byłby to opis ze zdjęciem ograniczony do parametrów monety podparty krótkimi filmikami, które moim zdaniem łatwiej jest czasem nagrać niż zrobić dobre zdjęcia. Takie kilkunastosekundowe “szoty”, na których moneta obracana jest w palcach, i które widuję coraz częściej, zdecydowanie na plus. Koniec końców, co widzimy w innych dziedzinach naszego życia, od zawsze było tak, że większy mógł pozwolić sobie na więcej (w tym przypadku więcej to mniej) i nie widzę przeszkód, by mniejsi gracze konkurowali z większymi właśnie złożonością opisów, czy dodatkowymi metodami prezentacji walorów, jak to się moim zdaniem dzieje obecnie. Przewiduję jednak pewien potencjalny trend, który boleśnie odczuwam w innych obszarach a mianowicie, że płacimy coraz więcej za coraz mniej (i nie wszystko można tak radośnie usprawidliwiać inflacją). Skoro zatem złożoność opisów pochłania tak wiele kosztów, to liczę na optymalizację chociażby opłat a nie czuję jednak by miały spaść. Co do oceny stanów zachowania, to akurat najbardziej kontrowersyjny a zarazem najprostszy moim zdaniem temat. Przy takiej dowolności i marketingu jaki mamy obecnie, nie mają one sensu i w większości przypadków mogą stanowić jedynie punkt wyjścia do własnej oceny. Osobiście jestem za oceną opisową, ale dotyczącą jedynie najbardziej obiektywnych aspektów (np. obecność rys, lustra menniczego, flow lines etc.), z pominięciem pustych "ładny", "piękny", "dobrze zachowany", choć nie zabroniłbym nikomu publikacji takich opisów. Niedoświadczeni muszą czasem zapłacić za brak wiedzy a starsi gracze mieć się z czego pośmiać.
Referencje - tutaj również nie widzę problemu, by domy aukcyjne konkurowały odniesieniami do najnowszej literatury, jednak, w przypadku braku pewności, czy to co podajemy nie jest przestarzałe, oczekiwałbym wstrzemięźliwości. Czyli albo podajemy często wartościowe odniesienia nawet jako smaczek albo sobie darujmy i nie wprowadzajmy kupujących w błąd. Sam natomiast największy problem mam nie z tym czy literatura jest najnowsza czy już nieco przestarzała a regularnie trafiam na błędne atrybucje i to nie spowodowane wcale starszym źródłem. Czyli po raz kolejny - rozmawiamy o detalach a często kuleją podstawy podstaw.
Rzadkość - wiąże się oczywiście i z odniesieniami do katalogów, ale tutaj wyjątkowo podchodzę do sprawy nieco inaczej. Po pierwsze często czytam o rzadkich pozycjach, które ostatecznie tak rzadkie nie są lub “rzadszych”, co jest jeszcze niebezpieczniejszym zabiegiem przy większych aukcjach. Inwestorzy lub zbieracze, którzy wypatrują pozycji określonych jako rzadsze, chcąc załatwić sprawę bez większego wysiłku włożonego w zdobycie wiedzy. Oczywiście to pewnie jeden z głównych argumentów dla całej tej dyskusji i znając realia ciężko jest liczyć, że nagle wszyscy będą pilnować najwyższych standardów przekładając je ponad indywidualne zyski. Nie mam na ten problem, jak i na wiele innych, złotego rozwiązania. Bardziej podpisuję się pod obserwacją, że ów problem istnieje.
Kończąc tę przydługą litanię oczywistości - obawiam się, że w tak durnych czasach jesteśmy skazani na działalność pośród tych różnych nieuczciwych praktyk, korzytając jak dotąd z furtek, które się czasem otwierają i piętnując postawy najbardziej niegodziwe. Przy takim dostępie do informacji z jednej strony łatwiej nagłośnić pewne sprawy, z drugiej potrafią one zniknąć pośród ich zalewu. Zdaje się, że tylko siła i prężne działanie takich Stowarzyszeń czy grup jak TPZN, jako recenzentów dziłania domów aukcyjnych, stanowią efektywne narzędzie wpływu.