Pierwszą monetę dostałem od Taty gdzieś na początku podstawówki. Tata w czasie wojny znalazł ją w winnicy na południu Francji jak z kolegami podbierali winogrona. Przywiózł ją ze sobą do Polski w 1946. Mam te monetę do tej pory- sol z mennicy w Metz Ludwika XVI z 1791, kawał miedzi- 12 gramów. Nikt na podwórku takiej nie miał. Zbierałem niemieckie fenigi, które się tam u nas walały, a i parę srebrnych marek też było. Do tego aluminiowa drobnica francuska przywieziona przez polskich reemigrantów.
,,Młodzi nie garną się do numizmatyki" - czyli przyszłość ruchu numizmatycznego Naturalną koleją rzeczy monety PRL- Mama pracowała w banku i tak zebrałem całość. Też mam do dzisiaj.
Już w dzisiejszym miejscu zamieszkania znalazłem w ogródku tę kopiejkę- też mam do dzisiaj
,,Młodzi nie garną się do numizmatyki" - czyli przyszłość ruchu numizmatycznego /Teraz wiem, że ten cenny zabytek archeologiczny powinienem zgłosić do WKZ, ale to było 40 lat temu i chyba to przestępstwo się przedawniło./
Po nitce do kłębka i zebrałem osty, Królestwo Polskie i prawie całą II RP. Jak utopiłem pensję nauczycielską w falsie 2 zł 1936, to rzuciłem zbieranie. Wróciłem do zbierania jako emeryt do boratynek, bo było tanio i bezpiecznie.
Zawsze starałem się zainteresować moich uczniów numizmatyką. Na lekcjach o reformie Grabskiego rozdawałem grosze i złotówki, przy Polsce królewskiej tez zawsze coś dla aktywnych się znalazło, a to jakieś grosze, półtoraki lub boratynki, albo przynajmniej zdjęcia.W gabinecie historycznym zawsze była jakaś wystawa monet, banknotów, zdjęć, katalogów itp
Niestety nie wiem czy ktoś bliżej się numizmatyką zainteresował na dłużej. Do tego trzeba dojrzeć, to trudne, wymagające hobby i dość kosztowne, a jest tyle rzeczy, które młodzi ludzie chcieliby mieć.