WYWIAD Z PANEM MARKIEM FOLWARNIAKIEM - 14 KWIETNIA 2024 r.
OKIEM KOLEKCJONERA: Jak długo zajmuje się Pan numizmatyką ?
MAREK FOLWARNIAK: Zbieraniem monet zajmuję się od podstawówki, numizmatyką i jej badaniem od około 15 lat. Od około 2010 roku działam też w PTN oddział w Łodzi. Prowadzę stronę internetową i portal oddziału na fb, oraz kanał YT na którym zamieszczam materiały z wykładów w naszym oddziale.
OK: Jak się zaczęło? Pierwsza moneta?
MF: Pierwsze były monet obiegowe innych krajów, monety obiegowe i kolekcjonerskie PRL, a następnie okres międzywojenny. Chodziłem na giełdy osiedlowe, bazary i do sklepów filatelistyczno-numizmatycznych, poznałem katalogi monet współczesnych i międzywojennych. Niemniej pierwszą monetą która była dla mnie inspiracją do zainteresowania numizmatyką była pierwsza moneta „Polski królewskiej” którą zauważyłem w stercie monet PRL wymieniając się jeszcze w szkole podstawowej. Był to handel barterowy. Jak oferowałem rysoraki, breloczki czy historyjki z gum Donald, a poszukiwałem monet. W stercie bilonu PRL zauważyłem ciekawą, inną niż dotychczas, choć mocno wytartą monetę. Były to w bardzo słabym stanie 2 grosze srebrne (półzłotek) z 1766 roku, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Moneta ta sprowokowała mnie do kupienia pierwszego z serii katalogu polskich monet historycznych tj. lata 1764-1864 i wejścia w świat „Polski królewskiej”. Późnej już poszło … .
OK: Ulubiona moneta ?
MF: Nie mam jednej. Mimo starań, nie byłem w stanie wytypować konkretnych egzemplarzy, choć dłuższą chwilę się nad tym zastanawiałem. Chyba, że wskażę wcześniej wymienionego półzłotka, ale to jest jedynie sentymentalne wskazanie. Od obola do talara, każda ma swój urok.
OK: Ulubiona mennica?
MF: Zbyt szeroki zakres zainteresowań. Jedne lubię za jakość, inne za rzadkość jeszcze inne za wręcz prymitywizm.
OK: Kolekcjoner ? Numizmatyk ? Badacz ? A może wszystkiego po części?
MF: Niestety nie posiadam tak dalece sprecyzowanych zainteresowań żeby mieć choćby szanse zgromadzenia reprezentatywnego zbioru monet. Można powiedzieć że jestem kolekcjonerem przekrojowym „Polski królewskiej”. Numizmatyk jak najbardziej, przynajmniej tak siebie postrzegam. Badacz to poważne stwierdzenie, bardziej bym to określił jako popularyzator numizmatyki, badacz-amator.
Podsumowując: numizmatyk, badacz-amator, w pewnym zakresie kolekcjoner.
OK: Jaki dział nazwałby Pan swoim konikiem ?
MF: Jak wspomniałem cała Polska królewska jest w sferze moich zainteresowań, ale oczywiście nie mogę zbierać wszystkiego. Mam kilka tematów obecnie ulubionych: szelągi i grosze Zygmunta I Starego, grosze i trojaki Zygmunta III Wazy, szóstaki, tymfy i szelągi miejskie Jana Kazimierza, szelągi miejskie Augusta III, grosze i trojaki Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na szczęście nie mam parcia na ich posiadanie, więc cierpliwie czekam na okazje.
OK: Kiedy pojawiła się myśl żeby przelać na papier swoje rozmyślania numizmatyczne i podzielić się nimi z innymi Kolekcjonerami?
MF: U mnie geneza tego jest dość niecodzienna. Od szkoły podstawowej zbierałem monety, poszerzałem swoją wiedzę, ale miałem też okresy dłuższych przerw. Około 15 lat temu, podczas rekonwalescencji po urazie sportowym, gdy miałem nagle dużo wolnego czasu w domu, zacząłem gromadzić materiały do tematu który mnie wówczas zainteresował, czyli brakteatów Krzywoustego. Gdy okazało się, że materiały zgromadzone przeze mnie, szerzej traktują tematykę niż źródła w internecie, postanowiłem to udostępnić na forum numizmatycznym. Spotkało się to z zaskakująco pozytywnym odbiorem. Podczas kolejnej kontuzji podjąłem kolejne tematy (jeśli dobrze pamiętam monety oblężnicze Gdańsk, Zamość). Na szczęście dalsze artykuły nie wymagały kolejnych kontuzji i już bez bolesnych bodźców zacząłem opracowywać interesujące mnie kolejne tematy numizmatyczne (np. monety Getta łódzkiego, moneta próbna 1923, artykuł „antyinwestycyjny”). Zacząłem publikację w Biuletynie Numizmatycznym, Gdańskich Zeszytach Numizmatycznych, Innych Obliczach Historii itp. Później przez dłuższy czas zająłem się mennictwem Karola Ferdynanda Wazy. Miały być dwa artykuły, skończyło się bardziej kompletnym opracowaniem.
OK: Jakie wydarzenie uważa Pan za swój największy numizmatyczny sukces ?
MF: Opublikowanie swoich kilkuletnich badań nad mennictwem Karola Ferdynanda Wazy w postaci wydanego przez Polskie Towarzystwo Numizmatyczne opracowania. Wartością dodaną była ogromna pomoc i życzliwość wielu ludzi w tym (jak to określił dr Dutkowski), detektywistycznym przedsięwzięciu. Podczas prac nad tym tematem doceniłem również poszukiwania w starych książkach, katalogach, dokumentach. To naprawdę fascynujące poszukiwania, dające radość same w sobie. Podczas tych podróży w czasie, wertując stare źródła, natrafiamy na własne „małe odkrycia” i często dziwimy się, że nikt tego wcześniej nie odkrył, zauważył. Następnie przychodzi zwątpienie czy mamy rację, czy się nie ośmieszymy? Po weryfikacji nabieramy pewności i mamy własny mały kamyczek do dołożenia. To daje dużo satysfakcji. Może to próżność, ale po tych setkach przejrzanych źródeł, zobaczyć swoją pozycję katalogową w kolejnym katalogu lub opisie aukcyjnym jest bezcenne. Jest jeszcze jeden aspekt którego się nauczyłem podczas pracy nad mennictwem Karola Ferdynanda Wazy. Podczas tych „małych odkryć” znajdywałem dużo błędów, nieścisłości, niesprawdzonych a powielanych danych we wcześniejszych opracowaniach. Miałem początkowo ogromny opór, aby o tym pisać. Myślałem, że nie wypada, żeby taki amator jak ja, kwestionował wcześniejsze ustalenia, często poczynione nawet przez autorytety numizmatyczne. Teraz wiem, że jeśli ustalenia są rzetelne, to mamy wręcz obowiązek ich publikowania, jeśli nawet burzą wcześniejszy porządek! Ta zasada działa w obie strony i moje ustalenia mogą być w każdej chwili zweryfikowane przez kolejnego badacza. Na tym polega postęp w dochodzeniu do najbardziej obiektywnych ustaleń.
Wydawałoby się, że w dobie internetu wszystko jest na wyciągnięcie przysłowiowego „entera”, ale gdy się chce coś głębiej zbadać, to okazuje się że wiedza w necie jest powierzchowna, powielana i często nieweryfikowana. Nie znaczy to, że nie doceniam internetu jako narzędzia. Wprost przeciwnie, dostęp do zdigitalizowanych źródeł jest wręcz bezcenny. Oczywiście im starsze materiały źródłowe tym bardziej wymagają weryfikacji. Kolejnym istotnym aspektem jest możliwość korzystania z wiedzy i pomocy innych, w tym pracowników naukowych w placówkach muzealnych. Oczywiście jak wszędzie zdarzają się wyjątki, ale ja muszę przyznać, że w zdecydowanej większości spotkałem się z ogromną pomocą. W końcu muzea to tak naprawdę konkretni ludzie i ich podejście decyduje o tym jak postrzegamy te placówki. Moje poszukiwania w wielu muzeach zaowocowały bardzo dobrą współpracą czy wręcz przyjaźniami i tego nie da się przecenić. Całość tych doświadczeń definiuję jako mój numizmatyczny sukces.
OK: Nad jakim tematem - jeżeli to oczywiście nie tajemnica Pan aktualnie pracuje?
MF: Mój zakres zainteresowań jak wypomniałem jest dość szeroki (może nawet zbyt szeroki), ale od pewnego czasu krążę wokół mennictwa Wazów. Niedawno skończyłem opracowanie talarów interregnum 1632, które właśnie ukazało się w Warszawskim Pamiętniku Numizmatycznym. Od pewnego czasu gromadzę materiały do emisji trzykrucierzowych Zygmunta III Wazy i mam nadzieję, że efektem tych analiz będzie kolejny artykuł.
OK: Jak ocenia Pan rynek kolekcjonerski w Polsce ?
MF: Trudne pytanie, aby syntetycznie na nie odpowiedzieć. Zaznaczam że jest to moja subiektywna ocena, ale uważam, że numizmatyczny rynek aukcyjny jest nieco przegrzany. Pisząc o rynku aukcyjnym jako rynku kolekcjonerskim, świadomie zawężam zakres rynku kolekcjonerskiego. Najważniejsza oferta numizmatyczna jest obecnie dostępna na aukcjach. Giełdy, internet, sklepy stacjonarne odgrywają coraz mniejszą rolę. Uważam że rynek aukcyjny jest zbyt przegrzany i nie ma znaczenia, czy jest to wynik ogólnej koniunktury niepewności (inwestowania w alternatywne źródła) czy efekt niejednokrotnie nachalnych działań marketingowych na rynku numizmatycznym. Zwłaszcza poczatkujący kolekcjoner jest atakowany marketingowym przekazem. W niektórych ofertach, prawie każdy egzemplarz jest „menniczy” lub choćby „nieopisaną odmianą interpunkcyjną”. Opisy i „R” czasami korzystnej opisują monety, niż to wynika z ich uważnej analizy. Oczywiście ilość monet na aukcjach zawsze daje możliwość popełnienia błędów, ale chęć przebicia się ze swoją ofertą napędza niektóre domy aukcyjne i powoduje liczne „podkolorowania”. Najlepszym weryfikatorem tych „pomyłek” jest korespondencja zwrotna z domami aukcyjnymi. Znakomita większość koryguje te błędy (często nieświadome), ale zdarzają się też firmy (i to z listy TOP) które idą w zaparte, nawet wtedy gdy nie ma przestrzeni na interpretację. Część rynku numizmatycznego stawia znak równości między kolekcjonowaniem a inwestowaniem. Dla mnie to są dwa różne światy które mają jedynie częściowo wspólne zbiory, ale nie są tożsame. Doradzanie na zasadzie: kup to bo się opłaca, a może później ci się spodoba i zaczniesz kolekcjonować jest dla mnie abstrakcją. Licytacja najdrożej, najwięcej, wprowadza stan gorączkowego podejścia i decyzji na zasadzie drogo, ale kupię bo będzie jeszcze drożej. Na szczęście jest też druga strona, czyli mniej nachalna akcja marketingowa, a wręcz działania poszerzające wiedzę numizmatyczną np. przez organizowanie cykli wykładów, rozszerzonych opisów historycznych monet itp. Takie działania jak najbardziej popieram i kibicuję tym domom aukcyjnym. Przedstawione powyżej negatywne uwagi nie określają mojej ogólnej oceny rynku kolekcjonerskiego, gdyż oceniam go ogólnie pozytywnie. Zwracam jedynie uwagę na złe praktyki jedynie u niektórych, aby być ich świadomym. Jest wiele firm które robią naprawdę dobrą robotę i dbają o swoją renomę. Obecny rynek wymaga dużej rozwagi i wiedzy, aby się na im odnaleźć jako świadomy kolekcjoner.
OK: Jaka przyszłość czeka Kolekcjonerów monet medali ?
MF: Mam nadzieję że rynek kolekcjonerski stanie się bardziej odporny na nachalny marketing i bardziej doceni firmy aukcyjne stawiające na rzetelną obsługę kolekcjonerów. Przecież w dłuższej perspektywie to powinno być wręcz bardziej opłacalne. Mam też nadzieję że skończy się pogoń za „kropkami” czy „przecinkami”. Przestrzeni do budowania kolekcji jest jeszcze naprawdę dużo.
OK: Grading czy "golasy"?
MF: Zdecydowanie „golasy”. Moneta to tajemnica, historia, ciekawostka. Nie da się tego poczuć przez szybę. Trumienka kojarzy mi się z „produktem inwestycyjnym”. Podkreślam że jest to moje subiektywne odczucie i nie deprecjonuję kolekcjonerów monet w gradingu. Kwestia rzetelności niektórych firm gradingowych to osobny temat...
OK: Numizmatyka to dla mnie...?
MF: Pasja, która daje ogromną energię do działania, uczy pokory przed swoją niewiedzą, ciągle zaskakuje i pozwala poznać podobnych „wariatów”. Dużą satysfakcję dają też zajęcia z młodzieżą, której zapał potrafi dać energię do dalszej działalności w popularyzowaniu numizmatyki.
OK: Wiemy, że należy Pan do obserwatorów naszego OKA - Jak Pan ocenia dotychczasową działalność Okiem Kolekcjonera?
MF: Bardzo się cieszę że Państwo funkcjonujecie. Zwłaszcza cenię sobie Państwa niekomercyjny charakter i życzę żeby tak zostało, ponieważ komercja wcześniej czy później powoduje, że projekt nawet najbardziej ambitny, staje się tubą reklamową największych graczy na rynku numizmatycznym. Powodzenia.
OK: Co chciałby Pan przekazać dzisiejszemu Kolekcjonerowi ?
MF: Zwłaszcza początkującemu, zalecałbym z jednej strony otwartość na literaturę, poradniki, wykłady, internet, ale z drugiej strony samodzielne decyzje: co mnie interesuje, co chcę zbierać i dlaczego? Słuchaj wszystkich, ale decyduj sam.
OK: Dziękujemy serdecznie za rozmowę i poświęcony naszym Czytelnikom czas !
MF: Dziękuję !