Ciesze sie,
Wiesiu, ze nie opuscila Cie chec do dyskusji!
A zatem male dalsze komentarze:
1) Oczywiscie masz racje, ze
"zwierzchnośc i hierarchia" w jakiejkolwiek religii -
"to sa sprawy niejako drugorzędne". Tym bardziej naganne sa zatem dzialania zmierzajace do spotegowania znaczenia wymienionych elementow - tak jak to mialo miejsce akurat za JPII. Masz tez absolutnie slusznosc zauwazajac zbieznosc idei katolizyzmu i innych religii. Nalezy tu jednak uswiadomic sobie bardzo wazny problem
zrodel i uwarunkowan:
a) generalnie: ludzkie myslenie stanowiace podloze tworzenia tzw. religii ma
zawsze wiele wspolnych elementow
b) skromnie liczac cale chrzescijanstwo jest w ok. 85% dzieckiem judaizmu - a jesli chodzi o liturgie - spadkobierca ok. 50% tradycji babilonskiej
c) mahometanizm ma wprawdzie okreslone wspolne zrodla z chrzescijanstwem (jako jedna z trzech tzw. religii "Abrahamowych"); tym niemniej powazne roznice zwlaszcza w teologii moralnej nie pozwalaja tak bardzo na wrzucanie obu powyzszych "do jednego worka"
d) pojecie "kosciola katolickiego" jest w zasadzie przez KRK
uzurpowane! To KRK oddzielil sie wlasnowolnie w XI. wieku od wspolnoty kosciolow katolickich (zwanych obecnie ortodoksyjnymi), a nie odwrotnie!
e) chrzescijanie nazywani protestantami przejeli w zasadzie ok. 95% liturgii znanej nam jako katolicka - natomiast cechuje ich przede wszystkim odmienne podejscie odnosnie okreslonych problemow teologii moralnej - potrzebe zmian w tym mysleniu zauwazyli oni juz przed ponad 500 laty - ciekawe czemy KRK nie wyciaga w tej kwestii zadnych wnioskow dla siebie? (Albo tez wyciaga - w koncu KRK to przede wszystkim lud bozy, nie hierarchia - ale pewni twardoglowi - ktorych JPII byl znakomitym przykladem - blokuja reformy w tym zakresie!)
2) Nie gniewaj sie: wciaz upieram sie, ze
nie wybrales sobie Kosciola, ktorego jestes czlonkiem!!! Zostales do niego tak "wrodzony", jak do poslugiwania sie mowa polska. Jako dziecko w sposob zupelnie oczywisty przez rodzicow i ksiedza katachete zostales przyuczony do poslugiwania sie ta tzw. "wiara" i na zasadzie oczywistego przyjmowania autorytetu osob starszych przejales ja bez stawiania jej pod znakiem zapytania. Co nie jest bynajmniej niczym odosobnionym - 99% populacji doswiadczone zostalo przez taki los. Poniewaz nie znalazles w swoim dotychczasowym zyciu powodow do negacji pogladow swojego Kosciola, uwazasz, ze "swiadomie" jestes jego czlonkiem i nie masz potrzeby szukania alternatyw. Zgadzam sie w pelni. Alternatywa tego rodzaju nie powinna bynajmniej polegac na przedstawieniu mlodemu czlowiekowi szansy na wybor tego czy innego kosciola sposrod listy 25 mozliwych. O wiele bardziej byloby sensowne pozostawic mu wybor,
czy w ogole chce korzystac z ofert jakiegokolwiek kosciola - a jezeli odczuwa taka potrzebe, to niech sie rozejrzy - ale jako czlowiek o w miare uksztaltowanych pogladach i mozlowosciach ocen, nie jako bezbronne dziecko - bezwolna ofiara otoczenia!!! Jesli wciaz odczuwasz watpliwosci co do takiej interpretacji, zapytaj sie, czy ktokolwiek dal Ci wybor odnosnie mowy ojczystej, w ktorej zostales wychowany... Nie gniewaj sie: fakt ze jak twierdzisz "uzyskałes w swojej wierze niezbędne dla siebie wskazówki i odpowiedzi" nie jest w tym kontekscie adekwatny - dales wczesniej wyraznie do zrozumienia, ze w gruncie rzeczy interesuje Cie tutaj teatralna otoczka - zasadniczymi problemami swojego Kosciola nie zajmujesz sie zbytnio - trudno Cie zatem podejrzewac, o realne porownywanie walorow tego Kosciola z innymi (w celu dokonania mozliwej zmiany...)
3) Opowiem teraz historie z zamierzchlej przeszlosci: faraon egipski odwiedza swoich poddanych, ktorych praca i datkami (niekoniecznie dobrowolnie) jest notorycznie finansowany. Poniewaz umiejetnie (przez sekte wykwalifikowanych kaplanow) propagowana jest wiedza, ze faraon jest Namiestnikiem Boga na ziemi
"User-Maat-Re, Setep-en-Re, Ra-messisu-meri-Amon" (oryginalne tytuly Ramzesa II), wizyta spozyka sie z entuzjazmem tlumow zadnych zetkniecia z namiestnikiem Boga. Cokolwiek by on nie powiedzial, bedzie przyjete jako niesamowite pokrzepienie duchowe. Niezaleznie jakie koszty i problemy wniesie ze soba wizyta, zostana one przezwyciezone i zaplacone. I wszyscy beda zadowoleni - faraon, poniewaz zaspokoil swoja manie wielkosci, lud bozy, poniewaz zetknal sie z namiestnikiem etc... Od zarania dziejow mozni swiata absolutystycznego - faraonowie, cesarze, krole i ksiazeta - organizowali sobie tego typu "zloty" - przewaznie starannie inscenizowane w zakresie psychologii tlumow. Aczkolwiek zdarzaja sie obecnie tego typu
events odnosnie szczegolnie popularnych politykow (np. wizyta Obamy w Europie), tym niemniej tak naprawde, to wylacznie JPII udalo sie wskrzesic tradycje spektakli w duchu faraonow (mial po temu charyzme!) - dotychczas papiestwo zasklepialo sie w swojej fortecy w Rzymie - bezsprzecznie wielka szkoda w kategoriach multimedialnych events! Papiez Polak przezwyciezyl wreszcie ten zastoj (zapewne przez wrodzony talent teatralny)! Nie robie w tym zakresie zadnych dalszych komentarzykow - prosze o wyciagniecie wlasnych wnioskow...
4) A propos "polityki" JPII - chetnie poddalbym ja analize krytycznej. Ale brakuje mi materialu. Mowi sie np. chetnie o papiezu, ze "obalil komunizm" itd. Ale w tym wypadku domagam sie konkretow - gdzie, kiedy i co - nie tylko stwierdzenia, ze zdobyl sie na wizyte w krajach
"gdzie religia jest napietnowana: kuba, meksyk" (skadinad stawiac tu na rownej linii Kube i Meksyk, hmmm.....)
Zatem prosze o udokumenowanie
konkretnych przejawow genialnej polityki JPII
5) Zupelnie wybiorczo - haslo celibat. Wypowiedz Twoja uwazam za bardzo oryginalna:
jeśli chodzi o sprawy celibatu , to do niedawna byłem za zniesieniem , ale po przeczytaniu ( sic) książki ceyrowskiego rio anakonda , zmieniłem zdanie ; zauważ , że obecnie księżą sa bardziej administratorami niż kapłanami . Pismo święte mówi o róznych códach będących dziełem apostołów, historia zaś nam wskazuje męczeńska śmierć wielu kapłanów . celowo używam słowa kapłan , nie ksiąz,
bo własnie kapłani najdzikszych żyjących jeszcze plemion indiańskich a i afrykańskich są osobami z wyboru bezżennymi- to pozwala im gromadzić " moc" i z niej dla dobra ogółu korzystać.
Bylbym ciekaw, co w wspomnianej ksiazce (nie znam) spowodowalo zmiane Twojego stanowiska w kwestii celibatu. Skadinad to nie jest tak, ze ja czy tez zainteresowani nawolujemy do absolutnego
zniesienia celibatu. Wystarczajaco skutecznym posunieciem byloby pozostawienie odnosnej decyzji samym duchownym. W koncu w kosciolach prawoslawnych lub protestanckich mimo mozliwosci wstepowania w zwiazki malzenskie co najmniej 10% duchownych pozostaje w stanie bezzennym. Odwrotnie - przymusowy celibat sluzy niczemu innemu, jak uciemiezeniu przynajmniej wlasnych kadr - jedna z tendencji
niezwykle charakterystycznych w ogolnym sensie przejawow dzialania kosciolow (nie tylko KRK): podporzadkowanie sobie warstw spolecznych przez uzyskanie kontroli nad procesem zaspokajania podstawowych biologicznych popedow ("co i kiedy beda jedli, i z kim i w jaki sposob beda spali"...)
Polecam w kwestii "celibat" wywiad z prof. Jozefem Baniakiem -
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5588/q,Ksieza.maja.dosc.celibatu.Rozmowa.z.prof.Jozefem.Baniakiem Oto kilka cytatow:
"Bezżeństwo księży nie jest dogmatem, nie ma żadnej teologii celibatu. Bóg dał człowiekowi wolność wyboru, lecz do tego niezbędna jest alternatywa, a takiej diakon katolicki nie ma. Celibat jest tylko bardzo wygodnym instrumentem zarządzania Kościołem, instrukcją bycia w strukturze kościelnej."
"W szerszym rozumieniu celibatu, przyszły ksiądz zobowiązuje się do aseksualności, czyli życia bez kobiety i w ogóle bez seksu. Ale to oczywiście jest mitem. Zarówno byli, jak i obecni księża, przyznawali w moich badaniach, że obligatoryjna forma celibatu zmusza ich do zastępczych form życia seksualnego. Wielu z nich ma kobiety, a spora część potomstwo, co jest „cichą" tajemnicą w Kościele. Jeżeli biskup, albo władze zakonne wiedzą, że ich podwładny ma takie problemy, to raczej skłaniają go do pozostania w strukturach kościelnych. Czasem mu pomagają nawet w „ułożeniu sobie" życia, w utrzymaniu dziecka, załatwieniu sprawy alimentów itd."
"Ponad 85 proc. „byłych" księży to ludzie, którzy mieli takie właśnie autentyczne powołanie duchowne. I można powiedzieć, że nadal je mają. Niewielki jedynie odsetek można by nazwać apostatami. Pytałem na przykład tych ludzi: „Czy gdyby ksiądz miał możliwość jednocześnie być księdzem i żyć ze swoją żoną i dzieckiem, to wróciłby do Kościoła? Odpowiadali: "Natychmiast!"
Notabene odnosnie mojej osoby - nie ma powodu do ukrywania prawdy. Zostalem wychowany w duchu katolickim (choc nikt mnie podowczas o zdanie nie pytal) - i jestem zdania, ze taka forma "przymusowego" wychowania religijnego (obojetnie w duchu jakiego kosciola) jest powaznym okaleczeniem psychiki, z ktorego nie kazdy bedzie sie w stanie pozbierac. Przed 20 laty oficjalnie wystapilem z KRK - mialem pewien minimalny okres poszukiwan, gdzie ludzilem sie, ze znajde "lepszy" kosciol. Ale byla to fikcja. Aktualnie jestem ateista przeswiadczonym o koniecznosci zwalczania
kazdego rodzaju religijnego myslenia - i to od podszewki - na ile tylko istnieja po temu realne mozliwosci - wylacznie w trosce o przyszle szczescie ludzkosci
Pozdrawiam!
Marek