Popatrzmy na to jak jest teraz. W perspektywie tego co dzieje się obacnie i w analizie tego co prezentuje się na zachodzie, nie widzę tej naszej numizmatyki w różowych okularach. Może napisze o tym co jest pewnikiem. Po pierwsze to odpływ ludzi zainteresowanych właśnie tym tematem. Obecnie przetacza sie fala polustrzankowych kolekcjonerów/inwestorów którzy w niedługim czasie 2-3 lata odejdą definitywnie od tego tematu. Po drugie to niesamowity zanik zainteresowania starociami u naszych zachodnich sąsiadów. Juz jakieś 3 lata wstecz, kiedy jeszcze nie było kryzysu, rynek zachodni oszedł od staroci i to dośc ostentacyjnie. Młodzi bardziej zaiteresowani są czymś co daje im większy prestiż, czymś czym mogą zaimponować w swoim środowisku. Wszechobecny internet daje możliwość obcowania z antykiem bez potrzeby posiadania. Wreszcie trzeci poważny czynnik odpychający nowy narybek od tematu numizmatyki to wszechobecne i niczym nie ograniczony w naszym kraju rynek falsyfikatów. Dochodzi już do takich absurdów że sprzedacy nie ukrywają pochodzenia trefnych monet, zachwalając ich zalety na prawo ilewo nie mając dostatecznej wiedzy o tych lewiznach. Na jednej z ostatnich giełd w Bytomiu spotkałem jednego takiego szanowanego w środowisku, od lat w branży, mającego sklep w Katowicach. Osobnik tem zachwalał przepiękne tetradrachmy z trzech okresów (sówka, Filip i któryś z diadochów) bez żadnego zażenowania wymienił pochodzenie tych monet (od Bułgara oraz przynależność wszystkich typów do do jednego ze skarbów). Nikt nie zastanowił się skąd w jednym skarbie monety w menniczym stanie zachowania z przedziału prawie trzystu lat. Nikt nie porównał stempli które były bite w/g jednej techniki. Nikt nie sprawdził rantu ktory wykazuje specyficzne różnice w stosunku do danego regionu i stosowanej techniki bicia. Ten Bułgar przwiózł więcej tego trefnego towaru do naszego kraju, kilka monet przepchno w tym okesie przez allegro i wszystkie w okolicy 2 tyś zł kilkanaście a może i kilkadziesiąt poszło w rynek poza mediami w sklepach na giełdach, a wszystko bez żadnego zastanowienia bez porównania bez analizy. Wielu z was zbiera takie monety bez porównania z monetami zachowanymi w muzeach wykopanymi ze skarbów. Zbieracie w ciemno na wiare w dobry opis w nienaganność sprzedawcy, na ładne oczy, a tak naprawde sporo z tego to współczesne falsyfikaty zrobione tak dobrze że bez porównania z oryginałem nie wzbudzają żadnego podejrzenia. Problem w tym ze tego szmelcu coraz więcej w naszym kraju, bo nie ma kto tego opisać, nie ma kto przeanalizować nikt się nad tym nie zastanowi bo najważniejszy jest pieniądz a nie numizmatyka. Ludzie którzy chcą coś napisać, o czymś powiedzieć, coś pokazać, są tu często niemile widziani bo psują interes i odpychają potencjanych kupców. Do tego dochodzi agresja na aukcjach Allegro czyli wpychanie szmelcu, lewizny na siłę z opisem do dobrej monetyi bez prawa zwrotu,reklamaji. Dlatego jeszcze gługo nasz numi-rynek nie znormalnieje, a przez ciągłe dziąłanie na szkode kolekcjonerów może się kiedyś całkiem załamać. Takie jest moje zdanie pchane niestety coraz gorszymi doświadczeniami.
Zapomniałem jeszcze o środowisku zatwardziałych muzealników, o przesadnym traktowaniu pospolitych monet jako unikalne zabytki i odbieraniu nieudokumentowanych kolekcji, o "pomysłach" środowiska archeologicznego, wreszcie o domowych wykopkach i o środowisku kopaczy. Brak wyraźnych konkretnych reform w tych tematach to zastój na długie lata.