No i zaraz Grzybuś zamknie nam ten wątek... To póki jeszcze jest szansa, ostatnia uwaga:
Najuniżeniej przepraszam Pana, Panie Lechu za wszelkie nieprzyjemności. Zapewniam święcie, że nie byłem poinformowany o fakcie Pańskiego słabego zdrowia (w dotychczasowych aktywnościach robił Pan niezwykle żywotne wrażenie...). Przysięgam, że gdybym wiedział, nigdy przenigdy nie naraziłbym Pana na "zarywanie nocy" - skądinąd nie czerpię z tego faktu jakiejkolwiek satysfakcji!
Zatem mała sugestia na przyszłość: gdy odczuje Pan, że coś Go drażni np. w linkach podawanych przeze mnie, proszę od razu walić śmiało z rzeczową krytyką i uczciwie uzasadniać swój punkt widzenia! Po co te gierki, w rodzaju: "a sprawdził pan bazę źródłową"? "przeczytał pan to i owo"? Przecież w gruncie rzeczy wie Pan dokładnie, że harpsycho i tak nic nie sprawdza i nie czyta (nawet proponowanych przez siebie artykułów) - i w ogóle nie ma nawet ELEMENTARNEGO pojęcia o niczym - a zatem po co się babrać w jałową dyskusję...
PS: Trochę źle mnie Pan jednak zrozumiał. To nie jest tak, że wklejam "linki do spraw, które tak naprawdę mnie nie bardzo interesują". Mnie nie interesuje tylko
dyskusja na temat tych spraw. A to dlatego, że przekonałem się na wielu przykładach, jak jest ona przeważnie bezowocna. W związku z tym zazwyczaj wklejam linki i staram się powstrzywać od uwag.
Ale teraz na chwilę odejdę minimalnie od tej doktryny, żeby unaocznić na przykładzie, dlaczego polemikę w takich sprawach uwazam za bezsensowną. W wypadku św. Stanisława istnieje np. jedna teoria, że jako nieustraszony bojownik o moralność zgodną z normami Kościoła wytykał królowi jego rozwiązłe życie i z zemsty został przez niego zamordowany. Dzięki temu mianowano go świętym męczennikiem. Inna teoria mówi z kolei, że jako biskup reprezentował politykę wrogą interesom państwa polskiego, a zatem śmierć jego była słuszną karą za zdradę; co najwyżej król Bolesław popełnił przy tym grubą nieostrożność polityczną, łamiąc bardzo zakorzenione tabu - co też naraziło go na problemy.
I oto nasuwa się pytanie: jaką aktualnie mamy szansę roztrzygnąć racjonalnie tę zagadke (przy bardzo skąpym "materiale dowodowym"), jeśli była ona od początku - i jest nadal do dnia dzisiejszego! - obciążona konfliktem interesów strony kościelnej i państwowej? Gdyby np. (czysto teoretycznie) okazało się, że Stanisław był zdrajcą i sprzedawczykiem, to przecież przenigdy nie doczekalibyśmy się od KK przyznania tego faktu... Zatem komentatorzy przedstawiają tu i tak swoją wersję rzeczywistości, w uzależnieniu od orientacji światopoglądowej.
Tym niemniej interesujący wydaje się fakt następujący:
"W 1920 r. pierwszy rząd polski po odzyskaniu niepodległości i po uchwaleniu tego przez sejm zwrócił się do Rzymu z żądaniem o anulowanie w dniu 8 maja święta Stanisława Szczepanowskiego, skreślenia go z kalendarza z listy świętych i o zaprzestanie głoszenia jego kultu, podając oczywiście stosowne motywy. Papież bez żadnego oporu na to przystał." (cytuję bezkrytycznie za Agnosiewiczem, ale jak dotąd nie spotkałem się z zarzutem, że pociska on w tym względzie ciemnotę - proszę mnie w razie czego sprostować...)
Ja jak wiadomo nie znam się na niczym, mogę zatem co najwyżej animować do
zapoznania się z określonymi punktami widzenia i wyciągania z nich własnych wniosków. Problem w dyskusjach na tego typu "gorące" tematy polega przede wszystkim na tym, że istnieją osoby mieszające racjonalne argumenty z tymi doktrynalnymi, wynikającymi np. z przekonań religijnych. Co gorsza, osoby te wykazują niezwykle silną tendencję do przedstawiania tego rodzaju " konglomeratu pojęć" jako niewzruszone prawdy absolutne. Próba skłonienia ich do rozgraniczenia argumentów obu typów jest, jak się okazuje, z góry skazana na niepowodzenie. Dlatego (po licznych doświadczeniach)
powstrzymywanie się od dyskusji uważam w danych sytuacjach za najlepszą droge.
Za to jako słuszne i konieczne popieram
informowanie o istnieniu poglądów przeciwstawnych do
main stream - poglądów częstokroć niepopularnych, których rozpowszechnianie bywa wręcz chętnie i często zwalczane. Poglądów, których wiele osób niestety
we własnym zakresie nie odszuka