...bo na białym tle kolory wychodzą całkiem inne niż w rzeczywistości (aparat w makro jakoś tak dziwnie to autokontrastuje...) - w najgorszym wypadku tak ciemne, że detali nie widać wcale. Mam cały zestaw kolorowych kartoników, które dobieram w zależności od barwy powierzchni i specyfiki danej monety.
Przypuszczam, że w odcinku jest dokładnie to, czy też raczej kiedyś było to, co na egzemplarzu berlińskim. Mając monetę w ręku, widać, że coś tam kropkopodobnego majaczy, ale nie jest to wyraźne. Wrażenie półksiężyca powstaje, bo ta druga kropka pokryta jest paskudztwem. Pierwszą widać nieco lepiej i jest tam, gdzie ma być.
Jak już powiedziałem: stan jest, jaki jest, czyli średni, powierzchnia nierówna, warstwowa, trochę korozji, trochę ubytków, trochę paskudztwa - a całość polakierowana. Nawet nie będę myślał o jakichkolwiek próbach "doczyszczania" - to pacjent z gatunku tych, co to umierają jeszcze podczas udanej operacji. Uważam, że w takich przypadkach wróbel na dachu jest zdecydowanie lepszy od truposza w garści...
ZM