bo w praktyce jest z tym coraz gorzej
Moja wina, moja wina, moja (może nie aż tak bardzo, ale częściowo) wielka wina!
Kiedy zaczynałem robić moją stronę, RIC to była kompletna ezoteryka, coś dla uniwersyteckich numizmatyków i wielkich domów aukcyjnych. Na eBayu nie do pomyślenia. Podobnie jak jakieś rozróżnienia w rodzaju, że pan cesarz jest w hełmie z wieńcem laurowym a nie zwykłym, więc to jest nowa ciekawa odmiana etc. A kropki to już magia.
Teraz sporo ludzi to śledzi, porównuje, ustala ricowe numerki, wyszukuje nowe odmiany... Dawniej wystarczało, że blaszka ładna i wiadomo, kto na niej jest. Dla szpanerów były ogólne numery z Cohena (Francja i kraje romańskie), Kampmann (Niemcy), a dla Anglosasów i Skandynawów Sear i Van Meter.
Dziś szpaner musi już mówić, że RIC jest przestarzały i bardzo niedokładny, więc on korzysta z Bastiena, Drosta, Zschuckego, tandemu Cloke-Toone... A frazę "not in RIC" jak najbardziej można znaleźć w opisach na eBayu czy VCoins.
Dawniej lud był ciemny, więc było tanio. Teraz jest już jaśnie oświecony, więc i liczy sobie odpowiednio. Tak to jest z tym wykształceniem
