Co by np. Pan powiedział, Panie Macieju, gdyby na ulicy spotkał Pan jakiegoś łysego dresa, który by Panu oświadczył, że czuje się Pana bratem, rodziną, i właśnie idzie u Pana zamieszkać - jak to u brata. I w ogóle braterstwo wszystkich ludzi to piękna rzecz, a on akurat jest głodny.
S*j dziadu
to co zwykle. Żadne tam Elo Ziom, będzie git. nie mam w sobie murzyńskiej krwi (ale geny afryki mamy wszyscy) i mówić do każdego Bracie. Ja swój kosmopolityzm (zaznaczam, że powiedziałem wcześniej "jakby" - brak mi określenia, dla tego odczucia) rozumiem jako świadomość bycia w pewnym sensie wolnym (może wydawać się to iluzoryczne) potrafił bym się (chyba) za klimatyzować na terytorium, które lubię mam do niego jakąś sympatię (tak więc nie do każdego obszaru). Ale tak właściwie do czego Pan zmierza, rozumiem, że jest pan za nurtem nacjonalistycznym
A co zrobić z przyjezdnymi z różnych ciekawych i mniej ciekawych krajów, którzy nagle poczuli się Polakami? W Polsce to jeszcze nie problem, bo kraj raczej niebogaty, ale w Wielkiej Brytanii czy Francji takich "nowych Francuzów" czy "nowych Brytyjczyków" pojawia się sporo. A potem zasiłek, różne benefity, mieszkanie...
Niektórzy by chcieli pewnie rozstrzelać, już na samym lotnisku. U nas w kraju pojawia się coraz więcej Turków i Wietnamczyków, a naszych ubywa, przesuwają się na zachód, tak zabawnie sobie skaczą, i jak tak dalej pójdzie zrobią koło i znów wskoczą na miejsca Wietnamczyków, Turków, taki widok jakby psa goniącego swój ogon
Ojej ale się Pan martwi, nie lubi Pan ruchu? U nas jest coraz mniej młodych ludzi, a wchodzą ze wschodu nowi przedsiębiorczy (cwaniaczki) zalewają nas no i co z tego, my opuszczamy teren i zalewamy analogicznie Anglię... ludzie sobie poradzą.
quote]PS. A państwa mają granice z tych samych powodów, z jakich Pana mieszkanie ma drzwi zamykane na klucz. Komuś z rodziny Pan ten klucz pewnie da, przyjaciołom też, ale jednak nie każdemu, prawda.[/quote]
Słyszałem z opowieści rodziny, która mieszkała od lat w stanach, ktoś inny mieszkał w Niemczech i była zdziwiona z początku takim faktem, że nie było problemem zostawienie otwartego samochodu, otwartych drzwi do domu, nikt tam nie brał pod uwagę, by miał się jakiś ktoś podczepić i tam z nimi zamieszkać czy władować się do samochodu i go sprzątnąć spod domu. Tak więc z czego wynika ten strach przed otworzeniem drzwi, zostawieniem dziecka z opiekunką, otwarciem przestrzeni - czy związane jest to z naszym materialistycznym podejściem do, życia, do dobra nagromadzonego za drzwiami, skarbami w formie tomów makulatury i zardzewiałymi blaszkami, jakimiś sentymentami zamkniętymi w albumach i nagranymi na taśmach i płytach... tak, żal było by to stracić, bo pewnych rzeczy nie da się odzyskać, zapadają się w pamięci i znikają, kiedy nas już tu nie będzie.
Może łatwiej jest być Triksterem, być poza ustalonymi normami, nie blokować się utopiami jakie stwarzają systemy od filozofii po rządy władzy, kółka różańcowe i narodowościowe. Trzeba odetchnąć przestrzenią a nie zamykać się w iluzorycznych klatkach ideologii.
Jakoś odbieram, że jest Pan za bardzo uwięziony w czterech ścianach, brakuje Panu oddechu, dusi się Pan tym najbliższym otoczeniem i codziennością, za bardzo przejmuje i bierze na siebie ten ciężar, czując się jakby w odpowiedzialności, jakby takim
soteriologiem trzeba by wyjść z tego
Peryhelium Blokowisk i posłuchać ptaków w lesie, dać się pogryźć komarom, zapomnieć na chwilę o tych matrycach z których Pan czerpie odpowiedzi, więcej uśmiechu na twarzy