Pytanie - co wytwarzają humaniści jest niewłaściwe z dwóch powodów, a ponadto zbacza z głównego tematu wątku, bo rozmawiamy o naukach humanistycznych:
1. do humanistów zakwalifikowaliśmy tak szeroki krąg osób (kierunków studiów), że aby odpowiedzieć na pytanie, trzeba porozdzielać je teraz, i tak:
- psycholog - z założenia leczy (kwestia oczywiście dyskusyjna czy to leczenie czy nie);
- prawnik - podejmuje się reprezentacji człowieka m.in. przed sądem, ale również "produkuje" umowy czy opinie prawne;
- pedagog - uczy dzieci, rehabilituje;
- dziennikarz - produkuje materiały prasowe;
- administrator - administruje, zarządza etc
- historyk - produkuje badania naukowe, ewentualnie uczy, analizuje tony faktów i wyciąga z tego jakieś wnioski
- socjolog - analizuje zachowania społeczne, czyli najpierw bada jaki procent społeczeństwa lubi czekoladę truskawkową, a jaki orzechową i jaki to ma wpływ na samopoczucie powszechne,
- archeolog - kopie i produkuje opracowania tego co wykopał.
Oczywiście można się spierać, czy te "produkty" są potrzebne czy nie, ale nie ulega wątpliwości, że humaniści jednak coś "produkują", tyle że przeważnie w sensie niematerialnym.
Grupą bezprodukcyjną, zdaniem wielu, to żołnierze, to chyba, że uznamy, że produkują maszynki do zabijania (przepraszam - obrony suwerenności(czytaj interesów danego kraju)).
2. Kwestia "przedmiotu produkcji" humanistów nie jest trafna, bo humanizm, humanista (i humanoid
) dotyczą nie kwestii zawodu i współtworzenia PKB, ale pewnego stanu umysłu - bo człowiek oraz "kultura" i "cywilizacja", posługując się terminami założyciela wątku, to wbrew pozorom kwestia
być, a nie
mieć i bynajmniej nie chodzi o bycie w niebycie
Definicja zaproponowana przez Pana Zenona, nie jest doskonała, ale nigdzie nie odwoływała się ona do zawodu, jako sposobu zarabiania pieniędzy.
I jeszcze jedno, próbując zdefiniować termin "humanista" możemy dojść do takich samych wniosków, jak próbując definiować inne nieostre pojęcia - sprawiedliwość, dobroć, prawo człowieka, odpowiedzialność etc itd. To do niczego nie prowadzi. Pewne rzeczy intuicyjnie wyczuwamy.
Gdyby jednak chciał Pan, Panie Lechu, stworzyć definicję omawianego pojęcia, to za słownikiem języka polskiego (a propos - język też jest pojęciem nieostrym) PWN-u podaję trzy znaczenia:
1. «specjalista w zakresie nauk humanistycznych»
2. «osoba kierująca się zasadami humanizmu»
3. «przedstawiciel humanizmu okresu Odrodzenia»humanizm zaś to:
1. «postawa moralna i intelektualna zakładająca, że człowiek jest najwyższą wartością i źródłem wszelkich innych wartości»
2. «prąd umysłowy i kulturalny okresu Odrodzenia, przeciwstawiający teocentrycznej kulturze średniowiecznej zainteresowanie człowiekiem i życiem ziemskim»Wracając zatem do kwestii nauk humanistycznych, należy do nich zaliczyć te,
«nauki, których przedmiotem badań jest człowiek jako istota społeczna i jego wytwory»Pytanie było takie, co te nauki dają nie w sensie produkcji, ale w sensie rozwoju człowieka.
Co daje nauka humanistyczna jej adeptowi?