Przykład ten, choć efektowny, nie zbliża nas ani na jotę do rozwiązania problematu fryzjera i jabłka.
Problemu fryzjera i jabłka nam nie rozwiązuje, ale za to unaocznia nam system wynagradzania w administracji państwa. Pokazuje wyraźnie, że przynajmniej w pewnych okresach, zwłaszcza tych kryzysowych, funkcjonował dualizm wynagrodzeń - płaca w realnej, żywej monecie oraz wynagrodzenie w naturze. List Waleriana dokumentuje to bardzo wyraźnie.
Gdyby zasadniczy przepływ dóbr był w naturze, tj. magazyny cesarskie zbierają w naturze podatki, a żołnierze w naturze otrzymują zapłatę, wojsko miałoby ceny w nosie.
Obawiam się, że nie rozumie Pan specyfiku kosztów związanych z utrzymaniem armii. To nie jest kwestia wyłącznie gotówki, aby zupak miał za co kupić wina dzban i zapłacić panience w lupanarze.
Na koszt utrzymania armii w systemie koszarowym, a o takim wszak mówimy dla tego okresu, nie składa się wyłącznie żołd wypłacany od głowy, w wysokości zależnej od rodzaju formacji i zajmowanego stanowiska. Sporą częścią tych kosztów, jeśli nie większą, było utrzymanie tej masy chłopa. Wyżywienie żołnierzy, pasza dla koni, drewno na opał itd. spada na władzę. To administracja zapewnia byt wojsku w koszarach i w trakcie wypraw wojennych. Żołd żołnierze otrzymują na swoje wydatki. Na wino, kobiety i śpiew, ale również na własne oporządzenie. Zapewnienie sobie przez władzę tanich dostaw żywności, paszy itp, to spora ulga dla cesarskiego skarbca. W takim kontekście intencja edyktu jest w rachunku ekonomicznym bardzo korzystna dla władzy.
z powodu wydumanego, narzuconego przelicznika, o którym wspominałem, chłopcy-tetrarchowcy systematycznie spłukują się ze srebra.
Przecież pisałem o tym wyżej. Wg edyktu wartość libry srebra to 6.000 denarów, a wg wartości nominalnej 96 argentusów z libry srebra = 9.600 denarów, co wyraźnie pokazuje, ze wartość srebra była mocno zaniżona i systematycznie podnosiła się do rzeczywistej wartości wyrażanej w argentusach, w 306 roku osiągając już cenę 8.325 denarów za librę.
Inną kwestią pozostają braki tego kruszcu, które spowodowane były również kwestiami pozaekonomicznymi.
Zresztą, takie wprowadzenie pieniądza kruszcowego, będącego jednocześnie pieniądzem kredytowym, nie było niczym nowym w mennictwie rzymskim. Wystarczy przypomnieć sobie kwestie wprowadzenia antoniniana jako monety o wartości nominalnej 2 denarów, ale wagowej 1,5 denara. Wiarygodność dla społeczeństwa pieniądza kredytowego, czyli takiego w którym wartość kruszcu nie odpowiada jego wartości nominalnej, była zawsze problemem w czasach kryzysu i wielkiej inflacji. Tak było 1700 lat temu i podobnie bywa w czasach nam współczesnych.
Na koniec obrazek. Skoro chcą panowie zobaczyć jak rzeczywiście wyglądała drobnica monetarna będąca w obiegu w tamtych czasach. Typowe znalezisko gromadne (sakiewka jakiegoś obywatela? ), w tym konkretnym przypadku, z Magiovinium (Brytania), datowane na przełom III i IV wieku.
Proszę sobie wybrać, który z tych małych kawałeczków metalu, odpowiada równowartości jednego jabłka