Ulegając sugestii pana Lecha, zamieszczam kilka refleksji na temat najnowszego katalogu jaki ukazał się ostatnio dla mennictwa IV wieku. Chodzi o pracę Vincenta Drosta, opisującą i katalogującą mennictwo Maksencjusza.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to ewidentna inspiracja stylem katalogowania wypracowanym przez Bastiena. Część pierwsza - opisowa; część druga - katalog podzielony na mennice, a tam z podziałem na monety złote, srebrne i brązowe, które z kolei dzielone są na serie emisyjne; część trzecia - tablice z ilustracjami monet, plus powiększone rewersy wybranych egzemplarzy. Zabrakło konsekwencji w odwzorowaniu katalogów Bastiena i nie wydzielono tablicy ilustrującej typologię rodzajów przedstawień na awersie, co u Bastiena jest sporym ułatwieniem, zważywszy na język opisu. Odstępstwem od katalogów Bastiena jest wydzielenie części katalogowej do zestawień pdf na płycie CD. Moim zdaniem zbędne i lekko rozczarowujące. Załączona płyta CD zawiera jedynie zestawienia przebadanych monet, bez opisu awersu i rewersu, a jedynie symbol katalogowy, proweniencję monety, jej wagę i oś przesunięcia. Wielka szkoda, że nie zamieszczono tam jednocześnie dużych i czytelnych ilustracji monet przedstawionych na tablicach.
System katalogowania, tak jak wspominałem wyżej, z podziałem na mennice, metale i serie emisyjne. Np. monetka RIC VI Aquileia 118, to oznaczenie u Drosta A.14.
Schody zaczynają się przy wydzielaniu podwariantów w zależności od różnych pojawiających się wariacji awersu i rewersu, co skutkuje dodaniem oznaczeń literowych do numeru. Wpływ na wariantowość może mieć łamanie legendy na awersie, jak i na rewersie, ale również rodzaj zakończenia tasiemek wieńca (trzy odmiany), czy też sposób trzymania owoców przez szczęśliwą panią Kartaginę, albo rodzaj zwieńczenia narożników fasady świątyni. Jednym słowem, trzeba bacznie uważać na wszystkie szczegóły i szczególiki.
I tak, pospolity wariant RIC VI Roma 232, może mieć oznaczenie np. R.122a - R.122e, a wariant RIC Ostia 54 - O.62a - O.62k.
Najlepiej rozpracowuje się klucz do poznania księgi identyfikując własne monetki. Wtedy można szybko załapać w czym rzecz.
Cieszy dodatek zawierający emisje Konstantyna z głową Maksencjusza, ale tam z kolei, ciężki jest dla mnie termin datowania poszczególnych monet przyjęty na wiarę za Bastienem i RIC. Przedział bardzo małej ilości monet z Trewiru i Lyonu, rozciągnięty aż na dwa lata, od pocz. 308 do końca 310 roku, jest chyba nie do pogodzenia z relacjami ciążącymi pomiędzy tymi władcami.
O ile Maksencjusz zabiegał o względy szwagra, co jest widoczne chociażby po masie monet emitowanych dla niego, to Konstantyn zdecydowanie dystansował się od niego, co również jest widoczne, ale w znikomości emisji konstantyńskich z głową Maksencjusza. Zaledwie jedna złota moneta z Trewiru, dwa brązy z tej samej mennicy oraz trzy odmiany brązów z Lyonu. W sumie, sześć rodzajów monet o bardzo symbolicznym nakładzie, przy czterdziestu wariantach monet Maksencjusza, bitych z głową i tytulaturą Konstantyna. Czytelne dysproporcje, chyba że monety z mennic konstantyńskich zostały celowo wycofane z obiegu na terytoriach opanowanych przez niego i stąd ta zakłócona statystyka.
Dla mnie sporym rozczarowaniem jest brak opracowania monet kartagińskiego uzurpatora Aleksandra, który pasuje do tej bajki idealnie, ale cóż, ars poetica. Może później autor dopisze jakiś artykuł, który będzie idealnym uzupełnieniem.
Pojawiły się również korekty w stosunku do monet opisanych w RIC, w związku z czym niektóre emisje zmieniły lokalizację menniczą.
Ilości monet z dopiskiem RIC-, nawet nie próbowałem liczyć. Trochę tego się nazbierało.
Dla zainteresowanych tym okresem mennictwa, praca warta poświęcenia kilku setek. Od widoku niektórych egzemplarzy zilustrowanych na tablicach, można dostać ślinotoku i to pomimo, że zdjęcia nie porażają jakością.
Polecam amatorom i koneserom tego specyficznego okresu