Z aktualnej okazji reaktywuję wątek.
Pacjent: follis Konstantyna z londyńskiej serii "gwiazdeczkowej"(
|* ), CONCORD MILIT.
PLN
Na początek muszę jeszcze powidzieć coś o "prehistorii" tego zakupu.
Poluję na ten typ już dłuuugo... Związane to jest z tym, że nie miałem nigdy ochoty zapłacić ceny trzycyfrowej (w walucie oczywiście).
A ceny są takie, jakie są, bo te "gwiazdeczki" są dość poszukiwane. Po pierwsze: jest co zbierać - odmian różnych od groma. Po drugie i ważniejsze: Angole swe dziedzictwo kulturowe (w przeciwieństwie do pewnej innej nacji...) szanują, a produkty dawnej mennicy londyńskiej - choć od obmierzłych, rzymskich okupantów pochodzące - wielce sobie cenią. No i tak raz za razem dostawałem po nosie na kolejnych aukcjach. Jakiegoś Sola jeszcze udało się z paszczy lwa wyrwać, ale Konstantynowa Concordia była poza zasięgiem...
Niedawno patrzę na ebayu, oczy przecieram, jest, choć zużyta i do doczyszczenia, za wywoławcze funtów 9,99. Amunicję do snajpera ładuję jak na bawoły, czy inne krokodyle, czekam i myślę sobie, jak ten smerf marudny: "Nie uda się... na pewno się nie uda..."
Ale udało się, bo nikt pacjenta nie chciał. I teraz się zaczyna.
Monetka doszła w tempie ekspresowym - dobrze! Otwieram, patrzę - niedobrze...
Cały prawy dolny kwadrant awersu niemal nieczytelny, pokryty jednym wielkim wykwitem korozji. Z góry brązowawej, z sypiącymi się spod niej białymi kryształkami. Siadł i płakał...
Po zaczerpnięciu kilku głębszych wdechów pomyślałem "raz kozie (w tym wypadku cesarzowi) śmierć, trzeba zprawdzić, co tam jeszcze na dole zostało" i zacząłem działać olejem, spirytusem oraz igłą.
W sumie mam szczęście, bo mógł tam zostać głęboki i paskudny krater, jednak ostatecznie okazało się, że tylko powierzchniową warstwę blaszki szlag trafił, tzn. odłuszczyła się i została komletnie zeżarta, a pod spodem zachowały się, choć trochę chropowate, różne detale. I tak czubek cesarzowego nosa, usta, brodę i część lewego ramienia mam z odzysku, czy raczej z wykopalisk...
Wklejam zdjęcie aukcyjne, półmetek prac i stan ostateczny. Teoretycznie można by jeszcze spróbować podłubać (granicę tego odłuszczenia dość wyraźnie widać...), ale dam sobie spokój, bo coś mi mówi, że bezpieczniej tego nie tykać, żeby całość się doszczętnie nie rozleciała... Na 10h rewersu też coś tam jest, ale stabilne, więc zostawiam.
Pozdrawiam
ZM